Copyright reasons by gaelx na licencji CC BY SA 2.0 |
W kilku swoich podejściach do niektórych tytułów, zawsze napotykam na pewien problem: problem imersji. Choć od bardzo dawna próbuję przejść sagę Baldur’s Gate postacią o złym charakterze, to jednak napotykam na problem niemożności wczucia się w nią nie tylko na poziomie możliwości, jakie oferuje mi gra, ale tego, że staram się by postać miała jakiś sens poza byciem losowym zbiorem statystyk. Utykam na pierwszych lokacjach nie mogąc przejść dalej, tym bardziej, że NIE ZNOSZĘ niektórych złych NPC, których potencjalnie musiałbym mieć w drużynie. Ten problem – imersji w graną grę – przyświecał mi również gdy ostatnio grałem w Rise of the Tomb Raider. Ponieważ poprzednią część grałem dwa razy i na potrzeby wpisu przeszedłem ją trzeci raz, spokojnie mogę się wypowiedzieć na tym przykładzie jak bardzo ważny jest to element. Element, który sprawia, że wolę zagrać po raz dwudziesty w pierwszą część niż drugi w drugą. Mimo faktu tego, co napisała Kitsune o pierwszej części jakiś czas temu.