Concept War. Captain America vs. Battle Fever J. Fanart, Źródło nieznane. Battle Fever są własnością Toei Company. Captain America jest własnością Marvel Comics. |
Wszystkie drogi prowadzą do
Rzymu. Ta sentencja miała kiedyś praktyczną rację bytu. Ostatnimi czasy,
wszystko, nawet LoL, prowadzi mnie do
Super Sentai. Począwszy od Duck Tales i Spider-Mana, a skończywszy na najnowszym nabytku: Pudełku z Mickey Mouse na geekowskie szpargały. O
ile o związku Walta Disneya z Super Sentai powinniście się domyślać z wpisu o Ishinomori'm Shoutarou (być
może przy okazji jakiegoś wpisu o Tezuce Osamu rozwinę tę myśl), to jednak
związek twórczości Stana Lee, a
szerzej samego Marvela (jeszcze zanim Disney wykupił wydawnictwo), a Super Sentai może być mniej jasny. A przecież to dzięki współpracy Toei z Marvelem
zawdzięczamy pierwszą serię, która pełnoprawnie, pod każdym względem jest tak
samo sentai co i super. Najbardziej światową serię. Po prostu... Fever! Battle Fever J!
Jest
wrzesień i powoli jesień wprowadza się do kalendarza meteorologicznego. Co
oznacza póki co poranną zimnicę i deszczing
naprzemienny z shining i chmuring. Taiyou Sentai Sun Vulcan skończyłem oglądać niedawno i, dzięki
nowemu systemowi planowania oglądania odcinków, już jestem pod koniec Dai Sentai Goggle V. Czyli w kolejce
jest Kagaku Sentai Dynaman (nie mogę
się doczekać), a zaraz potem Choudenshi Bioman (Superelectron Bioman;
kurczę, na kolejne serie nie mogę się doczekać jeszcze bardziej!). Przyszedł
więc czas na wyjaśnienie czemu udało się, dzięki Marvelowi, przekuć sukces (Himitsu Sentai Gorenger) i porażkę (J.A.K.Q Dengekitai) Ishinomori'ego na
serial, który dał Super Sentai
najważniejszego kopa do bycia serialem na lata.
KAPITAN (NIE) AMERYKA
To
byłoby tak, że jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o jedną z trzech rzeczy.
Głupotę, **** [cenzura] lub pieniądze. I to trzecie sprawiło, że Marvel chciał
wkroczyć ze swoimi postaciami do Japonii. Ogromny sukces seriali tokusatsu, jak Android Kikaider, Kamen Rider czy Gojirra (znana u nas
bardziej jako Godzilla) spowodował, że wydawnictwo zawarło umowę trzyletnią na
wzajemne wykorzystywanie swoich własności. Toei wykorzystał najpierw
Spider-Mana i stworzył własny serial o nim. A właściwie, nową wersję tej
postaci. Dlaczego ten serial ma znaczenie dla Super Sentai, powiem poniżej. Istotnym jest, że Marvel maczał palce
w trzech następnych sezonach Super Sentai,
a więc omawianych Battle Fever J oraz
Denshi Sentai Denziman i Taiyou Sentai Sun Vulcan, a my bierzemy
na tapetę ten pierwszy.
Tak
się podziało, że jako kolejny wybór po Spider-Manie
wybrano Kapitana Amerykę. Tak się nie stało i stało jednocześnie. Ostatecznie
serial nie powstał, ale Battle Fever J zostały uformowane na jego idei. Jak Himitsu Sentai Gorenger było odpowiedzią
na to, jak zrobić z Kamen Raider
zespół, tak Battle Fever J jest
odpowiedzią na to, co się stanie, gdyby ideę zespołu Kamen Raider (czyli sentai)
połączyć z flagowymi, marvelowymi postaciami, noszącymi się w ich stars and stripes (flagę amerykańską).
[Edit 2020: Film usunięty]
Dowód. Wprost z konta Marvel Entertaiment na YT.
(NIE) ŚWIATOWY SEZON
Battle Fever J opowiada o walce z
organizacją Egos, która (jak zwykle) próbuje zawładnąć światem. Przeciwstawić
ma się im oddział Generała Tetsuzana Kuramy (Tetsuzan Shougun, jak go często nazywano w serialu), w ramach
Ministerstwa Obrony Narodowej. Wysłał on swoich agentów na trening na całym
świecie, skąd po powrocie zostali mieli utworzyć zaawansowaną technologicznie
grupę do walki z Egos. Ich pierwszy przeciwnik, tajemnicza Kobieta z Czerwonym
Parasolem, doprowadza, że do zespołu dołącza agentka FBI. Tak przedstawia się
główny trzon idei serialu. Serialu, który mocno miał być światowy, a jest mocno
japoński i dobrze na tym wyszedł.
Przyjrzyjmy
się więc zespołowi, bo jego skład i budowa wiele mówi o historii powstania
serialu. Wspomniałem o tym, że Po Spider-Manie,
Toei miało stworzyć serial o Kapitanie Ameryce. Ideą Kapitana jest patriota
odziany w narodową flagę. I taki jest właśnie Den Masao, Battle Japan. Jest on japońskim odpowiednikiem Rogersa, pokłosiem
umowy Toei-Marvel. Jego koledzy z zespołu, a więc Kyousuke Shida - Battle France (aktor grał również Midorengera z Gorengers), Shiraishi Kensaku - Battle Cossack (odpowiadający tfu,
tfu, Związkowi Radzieckiemu) i Akebono Shiro - Battle Kenya działają na
podobnej zasadzie. Ale to Ameryka i komiksy Marvela były inspiracją. Nie
powinno więc dziwić, że na grunt Battle
Fever J została dosłownie przeniesiona inna postać z komiksów. Skoro
Kapitana Amerykę zastąpił Battle Japan,
to jedyną na tamten czas postacią, która nosiła się w amerykańską flagę była Miss America. I tak się nazywa ostatnia
członkini zespołu - Diane Martin (którą gra... [fanfary on] Diane Martin [fanfary
off]).
Zespół
miał mieć dwie idee i obie zawiodły. Pierwszą miał był taniec. W zasadzie
oprócz pierwszego odcinka, roll call
(zwłaszcza w wykonaniu Battle France)
oraz niektórych ciosach (głównie Batlle
Cossacka i rzadziej Battle Kenyi) i oficjalnych stwierdzeń
Toei motyw ten nie został wykorzystany. Drugim motywem miała być idea zespołu z
całego świata. Co nie jest prawdą, gdyż na pięciu członków tylko Diane Martin (postać) nie pochodzi z Japonii. Diane
Martin (postać) jest też jedyną zagraniczną członkinią jakiegokolwiek Super Sentai, jeśli pominąć np. obcych,
choć Diane Martin (aktorka) nie jest jedyną rolą obcokrajowca (mamy takowe np.
w Samurai Sentai Shinkenger).
Kontynuując tradycję: współczesne wykonanie openingu przez tego samego artystę, MoJo.
Lubię ten utwór, ale oryginalne wykonanie lepsze. MoJo się postarzał...
KIM (NIE) SĄ BATTLE FEVER?
Za
nazwą zespołu stoi nierozwiązana przeze mnie zagadka. O ile po prostu słowo
"fever" było popularne w
tamtych czasach, jak głosi wieść, o tyle dodatek Battle może nie mieć szczególnego znaczenia. Jest tym samym czym
np. Tensou w Tensou Sentai Goseiger czy Kagaku
w Kagaku Sentai Dynaman, czyli
dookreśleniem zespołu. O tyle litera "j"
na końcu jest dla mnie niewytłumaczalna.
Nie
zmienia to faktu, że Battle Fever
stanowi zespół wyjątkowy pod wieloma względami. Oprócz wspomnianych motywów
narodowościowych oraz obecność Amerykanki w zespole, jest też kilka innych
kwestii. Po pierwsze. Battle Fever
było mordęgą, jeśli chodzi o oglądanie kostiumów. I nie mówię o obowiązkowych
przez również trzy kolejne sezony białych szalikach. O ile wspólne motywy
dzielą biały z czerwonymi elementami Battle
Japan i biały z niebieskimi Battle
France oraz czarny (po raz pierwszy w Super
Sentai) Battle Kenya, to jednak
kostiumy pozostałych dwóch członków są koszmarne. O ile przyzwyczaiłem się
jakoś do nieodzianych nóg Miss America
i jej peruki na kasku (wina projektu Miss
America Marvela, na której się wzorowano), to jednak kostium Battle Cossacka bije na głowy wszelką
obrzydliwość wśród wszystkich kostiumów. Nigdy nie mogłem go zdzierżyć. Jakkolwiek
inne kostiumy, z późniejszych serii, mogą niekiedy wyglądać szkaradnie, to
jednak winne jest temu wykonanie, a nie projekt. Kask i dobór kolorystyczny (pomarańczowy)
Cossacka zawsze u mnie będzie numerem
jeden w tej kategorii. Warto zaznaczyć. Jest to jedyny zespół, który się nie
transformuje (oficjalnie), ale przebiera. Jest to jedyny sezon bez transformacji.
Wspomniałem
o narodowościowym motywie sezonu. Dobór broni personalnych również zawodzi w
tym względzie. Japan dostał włócznię
(ok), France szpadę (ok; i nie jest
to pierwszy "miecz" (ang. sword)
pośród Super Sentai mimo swojej nazwy
fencing sword - i dlaczego sword to nie zawsze sword może kiedyś napiszę), ale już Kenya bicz, America noże
do rzucania, a Cossack... broń
używaną w karate, pochodzenia chińskiego,
a więc sai. Ni z gruchy i pietruchy. Do
tego każdy ma do dyspozycji jeszcze nunchaku,
równie uniwersalnie, światową broń. Inne motywy również bywają pomieszane,
choć to akurat można przeboleć. Toei dokonało w tym względzie zadziwiające
sztuki. Mimo rozlicznych błędów i poleganiu na stereotypach w wersji
japońskiej, dali nam naprawdę ciekawe i zróżnicowane postaci, z których
najbardziej lubię symbol starych serii, rolę Kenji Ouby Batlle Kenyę.
Pod
wieloma względami, które pozwolę wam odkrywać samemu, członkowie Battle Fever stanowią grupę osób,
których przygody śledzi się przyjemnie i wciągająco, podobnie jak Gorengers. Być może to stanowi odpowiedź
na pytanie o sukces Super Sentai w
ogóle. Wciągająca opowieść, zbudowana wokół postaci (a nie na odwrót) i ta
jedna rzecz, dzięki której produkt można marketingowo sprzedać. A jeśli już o
tym mowa... to zaraz do tego przejdę. Najpierw jednak dokończmy rozmowę o
drużynie.
(NIE) PENTA FORCE
Penta Force jest atakiem kończącym
zespołu. Każdy z członków posiada pałkę, którą łączą w khe, khe, pięcioramienny
bumerang (lub w nowszych wersjach, działo - za parę lat do tego dojdziemy),
który jest nim tylko z nazwy. Piszę o tym, bo tak naprawdę Battle Fever są pierwszym zespołem, który jest zespołem z krwi i
kości, których grupowy atak jest grupowym atakiem. Grupą osób, nie tylko o
wspólnym celu. Napisałem przy okazji Himitsu
Sentai Gorenger o tym jaka była idea zespołu sentai. Gorenger mieli
ściśle ustaloną hierarchię, którą zaburzał tylko to, że Midorenger (mężczyzna) miał numer 5, a Momorenger (kobieta) 4, ale to może dlatego, że była starsza.
Jednakowoż, Gorenger nie byli
zespołem tak ściśle ze sobą związanym jak Battle
Fever. Tam każdy miał swoją rolę, nie byli sobie równi. W Battle Fever J, oprócz wyraźnego prymu Battle Japan i Tetsuzan Shouguna nie ma czegoś takiego. Są zespołem równych sobie
osób.
No
prawie. Wspominałem również o tym wcześniej przy Gorenger. Rola kobiet. Miss
America jest na doczepkę. Jest potraktowana po macoszemu i na dodatek
związany jest z nią bardzo durny wątek, albowiem całkowicie nie spójny z
całością. I tylko polityka spoilerów Miru ra Kiru powstrzymuje mnie od opisania
go. Miała największy potencjał, ale go nie wykorzystano. Niejednokrotnie ona i
jej koleżanki z oddziału ("agentki") pełnią rolę pomocniczą, damy w
opałach i służek, do podawania kawy. Odcinki dedykowane Miss America, zdecydowanie to potwierdzają. Występuje w nich tylko
w rolach służalczych lub "typowo kobiecych". Z Miss America związana jest również obowiązkowy basenowy skok do
wody w czołówce. Obowiązkowy, bo powtarzany w późniejszych seriach przez główne
postaci żeńskie. Zdecydowanie, Miss
America jest najgorzej (jak dotąd) napisaną żeńską postacią w Super Sentai. Jak dla przeciwwagi,
Generał Tetsuzan jest bardzo ciekawie napisany. Choć jest tylko poboczną postacią
i niejako Nie jest bierny dowódcą i
przyjdzie nam zobaczyć co ten kendouka
potrafi nie raz i nie dwa. I doczekał się nawet swojego pojawienia się w
czołówce na równi z członkami Battle
Fever.
Warto
wspomnieć jednak o jeszcze jednej rzeczy. Jest w serialu postać kobieca
stanowiąca krok naprzód w ich ukazywaniu w Super
Sentai. Jednakże byłoby to ogromnym spoilerem, wyjawiać kim ona jest i kiedy
się pojawia. Daję wam to na uwagę. Wypatrujcie jej.
Po
trzech więc sezonach możemy powiedzieć jedno. Żeńska część ekipy kuleje na jedną
nogę. Chodzić da radę, ale już nie wszystko idzie wykonać. Choć przyjdzie nam
jeszcze zobaczyć silne kobiece postaci, to jednak zawsze będzie niesmak. Nie
bójcie się jednak, Denshi Sentai
Denzjiman oraz Taiyou Sentai Sun Vulcan
zaskoczą was, będąc jednocześnie w tym samym tonie. Ale o tym już za niedługo.
THE (NO) PLOT SPEED
J.
Micheal Straczynski zapytany o to z jaką prędkością poruszają się Starfury w Babylon 5, odpowiedział, że z prędkością historii (plot speed czy też speed of plot) czyli, że jak historia wymaga by zdążyli, to zdążą,
a jak nie to nie. I tu dochodzimy do idei super w Super Sentai i sprzedaży serialu marketingowo.
Battle Fever J
jest pierwszą Super Sentai Super serią.
Czyli... Marvel znowu namieszał i chwała mu za to. Podczas produkcji
serialu o Spider-Manie, wprowadzono
do serialu ogromnego robota, którego pilotował japoński "supaida-man". I Toei zdecydował przenieść
tą ideę do Super Sentai. Obie strony
konfliktu ścigają się o to, która pierwsza ukończy "tajny" (bo znany
obu stronom) projekt gigantycznych robotów. Egos zwyciężyło, ale tylko o
minuty. Ich roboty wzywane są na pole walki, kiedy Penta Force/Battle Fever pokonają ich mniejszego brata (robot
nazywany jest literalnie Młodszym Bratem). I niezależnie od tego, w jakiej
części Japonii są aktualnie Battle Fever,
ich carrier mecha, Battle Shark
zawsze zdąży przylecieć i przywieźć pierwsze mecha w Super Sentai, Battle Robo,
ta by zdążyli nie zostać zgnieceni. Yai!
Plot Speed! A czemu mówię o
zgniataniu? Battle Fever J dał nam
pierwszy przykład wspaniałych efektów montażu. Jeśli robot Egos i Battle Fever mieli być pokazani razem,
to robot był pokazany na tle nieba, za budynkami czy drzewami jak wykopuje z
ziemi ogromne kamienie. I dopóki Battle Fever Robo się nie pojawi, nic
innego nie potrafi. A całość wyglądała jak nałożenie dwóch obrazów na siebie.
Battle Fever Robo ma całkiem niezły
arsenał uderzenia i do pokonania robota Egos. Przez cały serial przewija się nippontou ("katana"), sztylety, naginata, topór, trójząb, łańcuchy... i
sekretna technika generała Tetsuzana. Jeszcze przyjdzie nam poczekać na
powiększanie się stworów.
Od
tej pory będziemy widzieć wiele powtórek w sensie podobnych rozwiązań
technicznych czy choreograficznych. Roboty czy ich przeciwnicy będą stosować
podobne ciosy czy ataki, pokazywane w podobny sposób. Idea wielkich robotów i
stworów będzie ciągle rozwijana, z sezonu na sezon, aż do wielkiej (jak o tej
pory) kulminacji podczas sezonu 35. Ale to za jakiś czas.
(NIE) PODBIJĘ ŚWIAT(A)
Po
dość przyjemnym Black Cross, miałkiej
Przestępczej Organizacji Przestępstwo (CRIME)
przyszedł czas na Egos, organizację, która... hmm. Na czele stoi Satan Egos (albo Saturn Egos), a pod nim ma swojego zastępcę, Heddera (lub Hedda - i
tak i tak był wymawiany i zapisywany). O ile sam Satan Egos jest miałki i raczej stosunkowo bierny - poza
stwarzaniem potworów (Kaijin) przy
pomocy swojej maszyny, to jednak Hedder miał w sobie to coś. Pewną przebiegłość,
zbrodniczy pociąg i zasadniczo przerażający wygląd. Znaczy się nie taki, którego
bym się bał, ale taki, który połączony z jego mimiką wzbudza respekt. Do samego
końca stanowił naprawdę przerażającą postać, mocno inspirowaną w wyglądzie
buddyzmem (chyba).
Nie
mogę nie zapomnieć o kaijin. Potwory
z Gorenger były w wyglądzie mocno
nudne, poza kilkoma wyjątkami, ale mimo wszystko bardzo ciekawe
charakterologicznie. Potwory z J.A.K.Q.
nie zapadły mi w ogóle w pamięć - poza jednym czy dwoma. Natomiast te z Battle Fever J łączą w sobie obie cechy.
Bez zdjęć nie przypomnę sobie większości z nich, ale z nimi to inna bajka. Pod
względem swojej osobowości stanowią kwintesencję przeciwieństwa Battle Fever. Potwory z Gorengers były bardziej śmieszne, te z J.A.K.Q. bardziej mroczne, ale te z Battle Fever są tym, czego bym się
spodziewał po Super Sentai. Złe,
paskudne, a jednak uparcie głupie i zawsze pewne siebie i swojego zwycięstwa.
Od tej pory również będzie królował pewien charakterystyczny ich rys.
UCZYĆ CZY (NIE) UCZYĆ? O TO JEST PYTANIE!
Super Sentai ze swej natury mają za
zadanie uczyć czegoś swojego widza. Dlatego zdecydowana większość odcinków
bazuje na tym. I choć najważniejszą lekcją Super
Sentai jest ta o niepoddawaniu się i parciu do przodu, to jednak od tej
pory większość stworów i odcinków ma za zadanie przekazać nam jakaś ważną
rzecz. Zupełnie jak w He-Manie. Dlatego zawsze jest tylko jeden potwór, nawet
jeśli przyzywa inne (lub raczej klony czy iluzje), który próbuje pokonać sentai i/lub w międzyczasie opanować/zdeprawować
świat na jeden konkretny sposób. Dlatego sentai
muszą zwyciężyć, nie poddać się. Wstać, niezależnie od ran, po niemal każdej
walce. Niema, bo nie oszukujmy się, nie wszystkie walki w serialu (jako całości,
wszystkich sezonach znaczy się) kończą się pomyślnie. I dlatego cenię ten sezon. Za niezwykle pozytywną energię i cenne lekcje.
Battle Fever J są odpowiedzią na pytanie
od kiedy, której serii, zacząć oglądać super
sentai, jeśli sam jeszcze nie masz pojęcia. Od tej. Bo potem jest już tylko lepiej. Jeśli nie przekonują Cię Gorengers czy J.A.K.Q., to oglądnij Battle
Fever J. Choć lubię sezony Ishinomori'ego, to jednak mam świadomość.
Prawdziwe super sentai zaczęło się od
Battle Fever J bo to oni byli kręceni
z tą myślą. Stan Lee dołącza więc do listy osób, po Walcie Disneyu, Tezuce
Osamu, Ishinomori'm Shoutarou i Ouba Kenjim, którym trzeba podziękować za Super Sentai i seriale tokusatsu, jakie znamy.
Serial ma... 1+1+0 = Dwa ogony! ^_^ |
P.S. Na zamieszczonym fanarcie drażni mnie biust Miss America i jej kolor włosów. Powinny być krucze, jak w oryginale. Tak gwoli ścisłości. ^_^
Ciekawostki:
1. Za sprawą Battle Fever J, przez jakiś czas multiversum Marvela powiększyło się o kolejną Ziemię, 79203, która
stanowi świat Super Sentai (a więc i Kamen
Rider czy Metal Hero). Istnieje
on, mimo iż oficjalnie Marvel zlikwidował tą Ziemię ze swojego multiversum, za sprawą kontynuacji w
postaci kolejnych serii Super Sentai i Kamen Rider.
Obecnie universum określane jest jako
Toei Universum i nie jest częścią Marvela.
Ostatecznie, ze względu na różnice pomiędzy seriami, nieoficjalnie mówi się
raczej o Toei Multiversum.
Biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia w Marvel Multiverse, należy zaznaczyć, że
z powodu oficjalnego USUNIĘCIA Ziemi 79203 ze spisu Ziem Marvela, Toei Universe nie zostało zniszczone w
wyniku incursions i nie uczestniczy w
najnowszych Secret Wars. Ziemia ta
została oderwana od tego multiversum,
tworząc własne.
2. Choć to dość oczywiste, warto
powiedzieć. Battle Fever J wprowadza trope calling your zords oraz te związane z nazywanie finisherów olbrzymich robotów.
3. Battle
Fever J są jedyną serią, w której kostiumy nie mają wspólnego motywu
wyglądu. Kostiumy Battle Kenya, Battle Cossack i Miss America różnią się znaczenie od Battle Japan i Battle France.
Oczywiście pewne podobieństwo jest, ale spójny motyw i kolorystyka jednocześnie
nie zostały zachowane.
4. Są pierwszym sezonem, w którym ktoś
aktywnie spoza zespołu uczestniczy w walce z przeciwnikiem, i którą wygrywa bez
wsparcia zespołu głównego.
5. Po
prostu, jako jedyna seria ma ogromnego fana z Hawajów. Ma nawet swoją stronę. http://www.battlefever.com/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz