Search this blog/このブログの中でさがす:

piątek, 2 października 2015

Pająk z Piekła Rodem.

Mark of the Spider-Man by anita yantz na licenchi CC BY SA 2.0


                Spider-Man jest jednym z moich geekowskich sentymentów. Friendly neighborhood Spider-Man był moim pierwszym, poważnym, zainteresowaniem superbohaterskim.  Nie Batman. Nie Superman. Nie He-Man. Spider-Man. Kiedyś, słysząc, że Japończycy nakręcili serial o nim, śmiałem się widząc opening. Ciągle jeszcze muszę przepraszać za to Kitsune.
                Jednakże dziś, kilkadziesiąt (naście) lat później, kiedy nie tylko miłość do Japonii we mnie powstała i urosła, ale również mam geekowskie uwielbienie do seriali tokusatsu, przyszło mi napisać o tym wszystkim na raz. I dlatego oddam głos Kitsune. Bo japoński Spider-Man, Supaida-man ma bowiem wszystko by go pokochać i znienawidzić zarazem.


[DisclaimerI: Jak zwykle, rozliczne wstawki japońskie zostały zastąpione w toku postępowania edytorskiego na język angielski. W wyniku tego, żaden edytor nie ucierpiał (trwale) na skutek obrażeń od pazurów i zębów lisich, tudzież pięści i kopniaków. Pan F.]

Ekhm! Ekhm! Więc skoro Efushi tak pisze __( ̄ー ̄ ), to i ja tak zacznę! O! Za oknami chmuring naprzemienny z shining. Porannie jest już nawet lekki chill out. Brr... Na obecny moment, zaraz po skończeniu oglądania Dai Sentai Goggle V nie zabraliśmy się za Kagaku Sentai Dynaman, jak było planowane. Tak też się stało, że na łamach współpracy z Avalonem, dostaliśmy (ja i Efushi) kopa, by wreszcie serial obejrzeć. Trudno by było nie wspomnieć o serialu, dzięki któremu Super Sentai nie zanikli, a świat w większości mógł je poznać dzięki amerykańskiej adaptacji (w postaci Sami Wiecie Czego). Choć Supaida-man  nie należy do Super Sentai, a do multiversum Marvela, to jednak tak jak napisaliśmy to przy okazji Battle Fever J, jest to serial z cyklu honorable mentions. Po sukcesie Himitsu Sentai Gorenger i porażce J.A.K.Q Dengekitai Ishinomori'ego, Battle Fever J dali Super Sentai kopa. Ale energię do tego kopa zawdzięczają Supaida-manowi. A ten nie powstałby gdyby Marvel (Stan Lee?) nie zapoczątkował współpracy z Toei. Niniejszym więc Supaida-man początkuje nieregularny cykl wpisów honorable mentions. Bo tak. Bo mogę. I bo chcę! (─‿‿)

 

Catchy theme: one please.

Pod wieloma względami Supaida-man  jest przykładem tego, jak bardzo nie ma znaczenia materiał źródłowy ani to z czym się go odgrzeje. Harry Potter już to udowodnił, że odpowiednio odgrzana mieszanka może odnieść sukces. Toei słynie z korzystania opcji kopiuj-wklej. Nieustannie. Ale jest w tym tak dobry, że Supaida-man doczekał się aż czterdzieści jeden odcinków. Główny bohater,  kalka z Marvela (co nie powinno dziwić ^_^). Do tego kopiuj-wklej z Kamen Raider  (i tu i tam główny bohater to motocyklista) i J.A.K.Q. Dengekitai (obie złe organizacje są bardzo podobne). Część z tego jest celowymi zabiegami twórców, część z nich wynika z możliwości technicznych lat siedemdziesiątych. I tego jak je obejść.

Zresztą, w pierwotnym założeniu współpracy między Marvelem, a Toei, serial nie miał być o Spider-Manie. O_o W pierwszych planach protagonistą miał być przeniesiony do naszych czasów syn dwunastego Cesarza Japonii, Yamato Takeru (książę Ousu). Sam Spider-Man miał być dla niego wsparciem. Jednakże, dla nas to dobrze, że tak się nie stało. ^_^ Choć pierwotna wersja byłaby pewnie równie interesująca albo co najmniej bardzo zbliżenie.

Na "japońskiego Spider-mana" (nie lubię tego określenia! (>m<) ) warto zwrócić uwagę z trzech powodów. Po pierwsze, Supaida-man to nie jest friendly, nie jest z neighborhood i nie jest Spider-Manem i ma kompletnie inny origin. Yamashiro Takuya to pracujący dorywczo motocyklista mieszkający z siostrą, bratem i ojcem. I raczej nie planuje tego zmieniać. Nie zmienia tego nawet fakt, że jego ojciec zostaje zabity przez Tetsu Juuji Dan (Iron Cross Army), która nie chce dopuścić go do zbadania tajemniczego UFO, które rozbiło się w Japonii. Owe UFO to statek Garii, Marveller, mieszkańca planety Pajaków (Spider Planet), zniszczonej czterysta lat temu przez Profesora Monstera (jakże oryginalna nazwa...), przywódcę Iron Cross Army. Podczas ich starcia na Ziemi (okresie wojny domowej w XVI w. - czyli na trochę przed moimi narodzinami), obaj zostali uwięzieni i czekali na okazję do wzajemnej zemsty - Garia za zniszczenie swojej planty ojczystej, a Monster za uwięzienie go na Ziemi.

Dobrze, powtórzymy raz jeszcze. Tak, byście mnie, Kitsune, czyli kogoś bez ogromnej wiedzy popkulturowej, dobrze zrozumieli. Czterysta lat. Na Ziemi. Robiąc nic. Monster buduje swoją siłę, a Garia nie może wydostać się jaskini przez CZTERYSTA lat i siedzi sobie w niej pod postacią pająka (który na pewno nigdzie się nie przeciśnie...). I czeka, aż jego telepatyczne wezwanie dotrze do kogoś. Choć sam pozaziemski origin Supaida-mana nie przeszkadza, ma on ogromne plot dziury. I nawet ja to widzę (!), choć nie słynę z obycia popkulturowego.

Anyway, po tych czterystu latach, Takuya usłyszał wezwanie Garii, podążył za nim, przeżył śmierć swojego ojca i omal sam nie zginął. Garia uratował go i obdarzył (sami przekonajcie się jak) mocami pajęczymi i wyposażył w bransoletę, będącą odpowiednikiem tej, którą ma Parker. Tak w dużym skrócie, bo streszczać wam szczegółów nie zamierzam.  (⌒‿⌒)

Supaida-man nie jest friendly. Może i jest Japończykiem i jest uprzejmy i miły. Może i ma sporo współczucia. Ale zdecydowanie nie nazwałabym go przyjaznym. To dwunożny kontener zemsty. Z każdym odcinkiem dolewa kolejną czarkę-powód, dla którego chce się zemścić na Iron Cross Army. Zabija - choć tylko tych złych - i niekiedy kłamie (po japońsku - co się rozumie, że tak jak czynią czynimy np. jeśli nie umie pomóc, to skłamie, byle tylko pomóc i być uprzejmym) . Wali po pyskach, oszukuje, manipuluje  - ale again tylko tych złych. To bardziej Brudny Harry (Efushi podpowiedział mi tą postać! ^_^). Ten dobry, który czasem po prostu musi zrobić, to co trzeba. Bardzo dobrze obrazuje to fakt, z kim przyjdzie mu współpracować. Jak sam mówi, jest posłańcem piekieł. Pogromcą Iron Cross Army. Niemal co odcinek to inny przydomek.

Supaida-man nie jest z sąsiedztwa. Nie ściga bandziorów. Nie łapie złodziei. Nie patroluje miasta. Jego celem jest tylko Iron Cross Army. Podoba nam się to. To nie bohater skacząc od pożaru do pożaru. To ktoś, kogo zadaniem jest zająć się swoją działką, której nikt inny nie może zrobić, i nie wchodzić w paradę innym, by nie narobić szkód. To bardziej typ Avengers czy Green Lanterns Corps niż New Warriors czy jakikolwiek inny przykład z DCU można by podać. Nie znam się. Kropka.


Dlaczego zamek błyskawiczny to zły pomysł. Supaida-man tego nie wiedział.
Kadr z Amazig Spider-Man vol 2 #21. 
Spider-Man jest własnością Marvel Comics.
Licencja: prawo cytatu. 
I nie jest Spider-Manem. Choć nosi niemal ten sam kostium (z zamkiem błyskawicznym! -wyjaśnienie na obrazu obok, czym to grozi). Origin to jedno. A moce, które ukształtowały efekty specjalne i marketing, to drugie. To pierwsze (efekty specjalne), bo pokazanie pajęczyny w akcji w 1978 roku byłoby bardzo trudne. Sprowadza się to w zasadzie do supaida sutoringu (spider string) używanej jako liny z/bez haka oraz supaida netto (spider net) czyli zwykłej sieci. Zamiast tego porusza się biegając w specyficzny sposób lub wspinając się. I obie rzeczy wyglądają ciekawie i jesteśmy pełni podziwu tego, jak wygląda wall crawling. Bo wygląda niemal jak w pierwszych filmach z  Maguire'em. Na dalsze dystanse jego podróż ukształtował efekt marketingu, supaida mashin GP7 (spider machine GP7) czyli  samochodu/bolidu z karabinami.

Pozostałe moce też zostały zmienione. Supaida-man nie jest tak zwinny, szybki i  silny jak Spider-Man. Jego pajęczy zmysł działa inaczej (jest w 100% plot driven) oraz ma wyostrzone zmysły wzroku i słuchu. Do tego jego healing factor jest lepszy. Przyznam się, że to może być jednak mylące. Nie mamy w serialu jasnych odniesień.

Na "japońskiego Spider-mana" warto zwrócić uwagę z trzech powodów. I drugi z nich stanowi historia. Odcinki oczywiście są moralizatorskie (serial miały oglądać dzieci) oraz podzielone na dwie części. Ta ostatnia to walka z monster of the week. Ta pierwsza to właśnie snucie opowieści. Większość odcinka stanowi właśnie pierwsza część, w której Supaida-manowi nie zawsze się udaje (ale koniec końców i tak musi wygrać). Jest kilka nierozwiązanych zagadek - a raczej rzeczy, których się nigdy nie dowiemy. Nie mają znaczenia dla ogólnej fabuły, ale takie smaczki są fajne. Do chrupania. W porównaniu do na przykład Super Sentai, gdzie walki jest więcej, widać pewną odmienność. Choć historie z Supaida-mana są bardziej rozbudowane, to jednak Battle Fever J (i dalsze serie) pokazało, że da się zrobić rozbudowaną opowieść i mieć czas na sceny walki. No i Super Sentai to budowanie opowieści wokół zespołu, a nie jednej postaci, więc to też inaczej jest rozkładane.

 Supaida-man w całej okazałości. I cała okazałość możliwości.
[Spoiler alert. Na własną odpowiedzialność]

A i tu dochodzimy do trzeciego powodu. Marveller to nie zwykły statek kosmiczny. Na potrzeby serialu, twórcy dostali zielone światło by zrobić wszystko, aby serial okazał się sukcesem. I zrobili. Aby zaciekawić dzieci, Marveller potrafi się zmieniać w robota, Leopardona.  Leopardon został dodany ze względu na sukces w tamtejszym czasie animacji typu Mazinger 7 czy General Daimos, a więc o ogromnych robotach. Niespecjalnie przepadam za tym motywem, to jednak fakt, że lubimy Super Sentai czy Code Geass, dowodzi, że popkultura jest różnoraka i ten sam motyw, można różnie oceniać. Sam robot wygląda nieciekawie, ma ograniczone możliwości i  - w naszej opinii - jest całkowicie zbędny. Zdecydowanie, walki pomiędzy nim a powiększonymi monster of the week (którzy się powiększają nie czekając aż pokona się ich mniejszą formę), stanowią najgorszą część serialu. Nie można jednak odmówić Leopardonowi jednego. Jego widok w tegorocznym Spider-Verse jest miłym widokiem na sercu. Faktem jest, że to dzięki niemu postanowiono ideę wielkich robotów przenieść do Battle Fever J, a więc w konsekwencji do całego Super Sentai.

W związku z tym, mogę powiedzieć tylko jedno. Obowiązkowa pozycja. Oglądać! Już! Teraz! Jeśli się jeszcze zastanawiasz to przestać! Jak nie, to stay a while and listen. Watch supaida-man...! Watch supaida-man! Nie możesz myśleć o niczym innym, jak tylko oglądanie supaida-mana. Czujesz.... Kurczaki! To chyba nie tak działa... (•_•)?

Serial ma 1+0+2 = 3 ogony.







Ciekawostki:
1. Dzięki ostatnim wydarzeniom z Amazing Spider-Man (historia Spider-Verse), Supaida-man oficjalnie, pełną parą, stał się częścią Marvel Universe jako obywatel nowej Ziemi 51778.
2. Leopardon jest najsilniejszym robotem z produkcji Toei. Pierwotnie nie miało tak być, ale z przyczyn technicznych i finansowych (oryginalny kostium skradziono) musiał on pokonywać swoich przeciwników szybko (powtórnie wykorzystywano po prostu już nakręcone sceny). To wpłynęło na to, jak wygląda proporcja elementów odcinków wspomniana wyżej.
3. Supaida-man cierpi na problemy natury prawnej. Wizerunek postaci Spider-Mana, na którym niemal kapka-w-kapkę bazuje Supaida-man nie może być rozpowszechniony bez zgody i opłaty na rzecz Marvela. Stąd również problem z dystrybucją serialu w obiegu. W 2009 roku serial można było obejrzeć na stronie Marvela, ale obecnie linki i streamy są martwe.



Postać Kitsune Copyright by me (Konrad Włodarczyk) 2015, all rights reserved.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz