Search this blog/このブログの中でさがす:

sobota, 28 lutego 2015

One beam me up, please, Mr. Scotty.




Welcome back, Mr. Spock. Farewell Leonard Nimoy. Source

                Dzisiaj będę polecał jedną i tylko i wyłącznie jedną rzecz. Przez ostatni tydzień wrzało w świecie geeków/nerdów zarówno za sprawą fanowskiego filmiku o Power Rangers, na temat, którego szerzej rozpisała się Mysza oraz Misiael – zarówno na swoim blogu jak i forum Avalonu. Ale wczoraj wydarzyło się coś jeszcze. Zmarł Leonard Nimoy. Kto? – zapyta część z was. Cóż... I ja kiedyś należałem do tej części. Czasami brak uwagi do nazwisk, sprawia, że pewne informacje nie budzą emocji, a powinny.

sobota, 21 lutego 2015

Rachel, June i Uciekinierzy.


Cosplay Nico Minoru. 
            Dziś chciałbym wam powiedzieć o dwóch rzeczach. A właściwie, to polecić wam dwie rzeczy. Dwie, kompletnie różne rzecz, które jednak z jakiegoś powodu są bardzo fajne i dadzą się lubić. Jedną, już możecie poznać po powyższym zdjęciu. A druga... od niej zaczniemy.

Harakiri vs. Ostatni Samuraj.

O tym filmie mowa. Source (dozwolony użytek).


                Czasami człowiekowi trafia się gratka. W Walentynki, miałem niebywałą okazję pożyczyć wyjątkowy film. Wreszcie, po niemal tygodniu trzymania płyty na półce, udało mi się znaleźć czas obejrzeć film Harakiri Masakiego Kobayashiego z 1963 roku. To nie będzie recenzja filmu. Dziś powiem wam, dlaczego z tego filmu dowiesz się więcej o Japonii niż z „Ostatniego Samuraja” i będzie to zaczątek do dyskusji o tym, czym jest honor i wstyd dla samurai’a.

sobota, 14 lutego 2015

Z miłości. Do języka.



Kitsune pisze haiku. Dzisiaj to ona sponsoruje wpis.
                Kiedy powiedziałem Kitsune, że w nowym wpisie będziemy wgryzać się w japońskie „krzaczki” i potrzebna będzie grafika, zapytała się czy chodzi mi o bonsai. Powiedziałem jej wtedy, że o „krzaczkach”, nie drzewkach. Biedna Kitsune nie zrozumiała czym są „krzaczki” czyli KANJI. I wtedy już wszystko było jasne – grafikę muszę zrobić ja... Ale Kitsune się uparła i grafikę przygotowała sama. ^_^ I prawdę powiedziawszy, postarała się, mimo braku kolorów. Dzisiejszy dzień więc sponsoruje literka z cyfrą . „3k” jak kanji, krzaczki i Kitsune.  

                Porozmawiamy więc sobie o tym, z czym się je język japoński i dlaczego nie jest on taki trudny, jak wielu sądzi. I jak niewiele ma wspólnego z mandaryńskim, uparcie nazywanym chińskim.