Search this blog/このブログの中でさがす:

środa, 25 listopada 2015

Serialkon is Magic!



Of Mouse and Us


                Konwenty są małe i duże. Znane i nieznane. Mniej czy bardziej udane. Jedne są pasmem zakupów, inne bieganiem między prelekcjami. Pisaliśmy już kiedyś o tym, więc nie będziemy się powtarzać. Ale jest jeden rodzaj konwentów, który niezmiernie cieszy. Ten, na którym bliskość i zrozumienie pomiędzy wszystkimi uczestnikami jest cudownie cudowna. Kiedy porozmawiać można z każdym, nawet jeśli to ty znasz Kogoś, a ktoś ciebie nie. Kiedy złapanie organizatora nie ociera się o cud i gdzie nie ma przypadkowych uczestników. I jak to napisała Zwierz (i dlatego na zdjęciu w leadzie obok nas jest Mysza (^_~) ), gdzie są wszyscy. Pora więc na przygodę. Przygodę z Serialkonem.

Źródła zdjęć:
Wszystkie zdjęcia pochodzą z własnych źródeł, za wyjątkiem zdjęcia z Myszą i Kamilem. To zdjęcie pochodzi z zbiorów Konwentu. Autorem jest Paweł Ściborek.  Wszystkie prawa zastrzeżone. Znajdujące się na nich osoby zezwoliły na publikację.
                No, może przesadzamy z tymi "wszystkimi". Na Serialkon2015 nie zleciał się cały świat. Zresztą, nie chcielibyśmy, aby Budynek Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej i jej Arteteka zostały zdewastowane, a niektórych osób wolelibyśmy unikać w takich miejscach i o takim czasie. Nie zmienia to faktu, że na konwencie był cały pozytyw, jakiego oczekiwaliśmy.

              Polemizujemy ze stwierdzeniem Zwierza, że sale były pełne. Może jednak inaczej, bo obawiamy się, takie stwierdzenie byłoby krzywdzące. Jeśli przez "pełne" Zwierz rozumie "nie-puste", a zarazem "było więcej osób niż się spodziewał prelegent", to zdecydowanie się zgadzamy. Na naszej prelekcji (pierwszej w historii!) nie było dużo osób, ale zaczynaliśmy od czterech (w tym jeden wolontariusz, który był reprezentantem organizatorów do spraw pilnowania sali i problemów technicznych), ale kończyliśmy w coś mniej więcej dziesięć osób. Zdecydowanie mogę uznać to za całkowicie pełną salą; salę zapełnioną osobami, które mimo mało propagowanego w Polsce tematu, nie były zielone. I nie była to jedyna taka prelekcja. My przez "pełne" rozumiemy jako "pełne zaangażowania, optymizmu i wszystkiego pozytywnego" i jeśli Zwierz podziela nasz pogląd, to niniejszym wypada przeprosić za rzekomą niezgodność. PRZE-PRA-SZA-MY! m(_ _)m W tym rozumieniu cały konwent był pełny.

              Ile to jest pięćdziesiąt minut? Einstein powiedział, że czas jest względny i kiedy Kitsune spojrzała na zegar na ścianie, który nieubłaganie pokazywał, że 60% czasu upłynęło, a Pan F. ciągle był przed połową tematu, to trudno się nie zgodzić z faktem, że mijał on zbyt szybko i ciągle go brakowało. Nie wiemy jak inni prelegenci, ale my twierdzimy, że pięć szóstych godziny to mało i tej jednej szóstej zawsze nam brakowało. I to niezależnie od tego, po której stronie mikrofonu byliśmy, prelekcje i panele zawsze, niezmiernie były zbyt krótkie. Niniejszym pragniemy też stwierdzić: choć lubimy oglądać seriale, nie wszystkie są dla nas i nie zarywamy dla nich nocy. Wyjątkiem są Super Sentai, ale nawet dla nich nie udało nam się siedzieć zbyt do późna. To sprawia, że na świat seriali patrzymy z perspektywy bocznej. Czasami było nam głupio pośród osób, które wiedzą aż tyle o serialach i oglądali wszystko/niemal wszystko. Ale traktujemy to jako moment do nauki. Jest to też ta jedna z niezwykłości Serialkonu. Jeśli oglądasz tylko Modę na Sukces albo Bena 10, też będziesz się czuł na jak u siebie. I tak też się czuliśmy. Żałujemy, że nie udało nam się pozyskać informacjo o tym, o czym jest Dr Who i czy warto go dodać do listy "to watch", ale zdecydowanie dziękujemy Myszy za polecenie nam Once upon a time i za prelekcję o Penny Dreadful, na której byłem przypadkiem, a i tak mam po niej ochotę na sięgnięcie po serial. 

                  Jeśli w ogóle jesteśmy przy Myszy. Jesteśmy pozytywnie zaskoczeni. Mysza co prawda nie poznała nas z wyglądu, ale po przedstawieniu się, wiedziała kim jesteśmy! O_o Do tego była w pełni świadoma tego, że Nas jest dwoje. To była jedna z najmilszych części konwentu. Jeśli Mysza się zgodzi przyjąć, przyznajemy jej honorowe, lisie ogony fandomu. Wedle naszej metody przyznawania ogonów, Myszy należą się aż trzy. To całkiem sporo. 


Jeśli Mysza ma trzy ogony, to ile mamy ja i Kamil? Bo Kitsune ma cztery...
Brak tylko Krzyśka, a cała ekipa Myszmasz byłaby w komplecie.
                   Niezwykłością takich wydarzeń są prelekcje-niespodzianki. My trafiliśmy na tę o muzyce w Steven Universe całkowicie przypadkiem, szukając zgubionej podkładki pod myszę (tę komputerową!) i całkowicie nie żałujemy. Już wiemy, że ten serial też oglądniemy. Oczywistą rzeczą jest, że każdy konwent ma swoje elementy stricte pozakonwentowe. Ukryte panele i prelekcje. Nam przypadł zaszczyt uczestnictwa w aż dwóch. Jako pierwszą wspomnimy kuluarową prelekcję Pawła Opydo o najnowszym Bondzie, Spectre, razem ze Zwierzem i gośćmi ze stolika w In Pauza. Był to moment wyjątkowy, gdyż zwykle nie lubimy spoilerów, ale ponieważ akurat w tym przypadku nam to było obojętne - a i pisaliśmy się na to - więc nie widzieliśmy problemu.  Drugą był nocny panel dyskusyjny między Nami, a Grupą Konwentowiczów z Warszawy o muzyce, pozytywnych momentach i uśmiechach od producentów do fanów w My Little Pony: Friendship is Magic. Niestety, panel odbył się na ulicach Krakowa, więc nie wszyscy mogli się dołączyć. Obiecujemy, że za rok to zmienimy. Obie uznajemy za całkiem udane i niezwykle fajne punkty nieoficjalnego programu.

                Musimy przyznać się do jeszcze jednej rzeczy: nie umiemy pisać tak szybko jak Zwierz i czterech stron o Konwencie nie napiszemy nawet i dwa dni po. Zresztą nie widzimy sensu pisać elaboratu, bo i tak nie ogarnęlibyśmy tematu tak jak Zwierz. Nie czujemy potrzeby zresztą kopiować Zwierza. Zwierz to Zwierz i po Jej opinię odsyłamy do zpok.pl. Pozostaje nam więc tylko przynać, organizatorom, że Serialkon jest darmowy. Serialkon był dobrze zorganizowany, mimo iż przechodzenie między salami i budynkami było uciążliwe. Serialkon był nawet w Teleekspresie! Serialkon był w sieci, na YT, FB i na żywo. Serialkon był wszędzie, gdzie tylko mógł. I to się chwali. Żałujemy, że nie wszystkie panele były w nagrywane, ale może to i dobrze. Nie jesteśmy pewni, czy wypadlibyśmy aż tak dobrze, by móc się zademonstrować światu, kiedy czas ucieka, język się plącze, a my ciągle nie powiedzieliśmy wszystkiego, co chcieliśmy. Unikatową cechą tegoż festiwalu jest fakt, że jest on ogólnie jednocześnie kameralny, lokalny, ogólnokrajowy, wszechobecny, rodzinny, ekstrawertyczny i introwertyczny. Każdy mógłby się tam chyba poczuć jak u siebie. I jak to się udało to pewnie tylko Katla i Toudi wiedzą. I nie zmieni tego fakt, że ktoś nam po chamsku na sam koniec konwentu urwał lampkę od roweru i ją bezczelnie sobie przywłaszczył. We despise you! Shame on you!


Pani Komandor! \\//_
Na tropie ukradzionej lampki.
                W ogóle Serialkon był bardzo magiczny. Osobiście udało nam się zebrać całkiem sporą liczbę autografów, z pełną ekipą Myszmaszu, Pawłem Opydo, Bardzo Znanym Blogerem Zwierzem, "keep flyingującą" Aeth i Mysiastyczną Myszą. Najmagiczniejszym momentem było jednak spotkanie z Panią komandor z Enterprise, która raczyła nas pozdrowić po vulcańsku z charakterystycznym "Long Live and Prosper" na ustach. I tak też was zostawimy. 

Long Live and Prosper, Guys!

Pan F. & Kitsune

P.S.
Zwierzu i Pawle, Przepraszamy! Nasze wspólne zdjęcie zostało zrobione nieostro! Nie możemy go opublikować...

P.S. 2
To o czym jest ten Dr Who? Ktoś nas wreszcie oświeci?


Postać Kitsune Copyright by me (Konrad Włodarczyk) 2015, all rights reserved.

2 komentarze:

  1. Zazdroszczę zdjęcia z Myszą i Kamilem - pozdrawia Stały Słuchacz MyszMasza :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krzyszka udało nam się złapać następego dnia i to tylko dlatego, że Mysza pokierowała nas do zdjęcia - wiedzieliśmy już jak wygląda! Ale było za mało czasu na łapanie całej trójki do wspólnego zdjęcia. Zwłaszcza, że Zwierz i Paweł Opydo i inny też już czekali.

      Usuń