Search this blog/このブログの中でさがす:

środa, 9 grudnia 2015

Inwazja Mikołajów.



Nienawiść i Miłość na jednym zdjęciu. Źródło.

Rzadko się zdarza byśmy coś wspólnie napisali. Ale bywały już takie wpisy i od czasu do czasu na pewno się takowe pojawiać będą. Pierwszym takim wpisem był MOJSZA I TWOJSZA i to w zasadzie do niego będziemy się odwoływać. Bo powiemy wam o tym, jaki problem mamy ze świętym Mikołajem. I gwoli ścisłości - tym razem mamy na myśli często z nim mylonego Coca-Colowego gnoma, jak my go nazywamy. Bo prawdziwy Mikołaj jest tylko jeden.

KIM JEST SANTA CLAUS?

Pan F.: Ustalmy na początku fakty. Prawdziwy Św. Mikołaj był biskupem Miry znanym z między innymi pomocy ubogim, którym podrzucał złoto. Jeśli ktokolwiek utożsamia to imię z starszym mężczyzną z białą brodą i czerwonym strojem, to STETY, ale wyprowadzę go z błędu. To nie jest św. Mikołaj, i być może nawet Santa Claus. To nie jest Gwiazdor, Dziadek Mróz, Sinterklaas czy Father Christmas. Ani ktokolwiek inny w jakikolwiek sposób związany z tradycjami szóstego grudnia czy okresu Bożego Narodzenia. Okresu, bo w np. w Hiszpanii prezenty przynoszą Trzej Królowie szóstego stycznia. Tak naprawdę bowiem jest DWÓCH Santa Clausów i jeden Św. Mikołaj. I tylko jeden Santa Claus przynosi prezenty. Drugi, w większości przypadków, służy tylko wyciąganiu pieniędzy. Skupmy się na dualizmie Santa Clausa.

Kitsune: Un! [szpera w notatkach] Mam z tym jednak pewien problem. Według jednych źródeł, Santa Claus wywodzi się od Św. Mikołaja. Później ten wizerunek ewoluował w postać staruszka z brodą w czerwonym stroju.  Taki wizerunek wykorzystało w swojej reklamie wody mineralnej White Rock Bevereges już w 1915 r.. Jednakże sam koncern Coca-Coli twierdzi, że wizerunek stworzył na potrzeby ich kampanii reklamowej napojów poza sezonem letnim artysta, Haddon Sundblum, w 1931 r. Miał on bazować na wyglądzie jego sąsiada, Lou Prentissa, oraz wierszu Clementa Moore'a ,,A Visit from St. Nicholas" (w którym Santa Claus po raz pierwszy został przedstawiony jako człowiek) i ostatecznie uformował się w 1964 r. Inne źródło podaje datę 1930.

Pan F.: No właśnie! [szpera w notatkach Kitsune] Nie wiadomo więc tak naprawdę na czym tak naprawdę bazuje ów wizerunek. Jeśli stworzyła go Coca-Cola, to nie jest on Santa Clausem z folkloru, ale Santa Clausem Coca-Coli tzn. postacią stworzoną przez Coca-Colę i nazwaną Santa Clausem. Jeśli istniał już wcześniej i koncern (Sundblum) zmodyfikował go, to wtedy możemy o jakiejś wersji Santa Clausa z folkloru. W pierwszej wersji mamy do czynienia z dwoma postaciami. W drugiej, można uznać że wizerunek wyewoluował już w zupełnie nową postać. Pewne jest jedno: jest Santa Claus z folkloru i Santa Claus znany z reklam, o niepewnym pochodzeniu.  I są to dwa różne wizerunki, choć często się przeplatają. Taką możliwość i stan rzeczy potwierdza ciekawy przypadek od Disneya. Otóż samo fizyczne podobieństwo nie świadczy o tym, że ktoś jest kimś. Air Pirates Funnies w porównaniu do postaci Mickey Mouse są tego dowodem. Air Pirates Funnies było komiksem-parodią stworzoną przez rysowników z grupy Air Pirates, w której i użyli wizerunków postaci Mickey i Minnie jako głównych bohaterów. Choć postaci miały te same imiona nie znaczyło to, że przez ten fakt stali się Mickey'em i Minnie od Disneya. Mickey i Minnie z Air Pirates Funnies nie byli tymi samymi Mickey i Minnie od Disneya, pomimo oczywistych podobieństw. Dla pełności sytuacji: ponieważ jednak, w przeciwieństwie do Santa Clausa, którzy należy do domeny publicznej, artyści mogli zostać i zostali oskarżeni o naruszenie praw autorskich, znaków towarowych. I przegrali. Zwyczajnie w przypadku Santa Clausa nikt nie miał możliwości, aby wystąpić w jego obronie i powiedzieć, że ktoś MÓGŁ pójść za daleko.

Kitsune: Czyli, jeśli dobrze rozumiem, mamy Santa Clausa z folkloru, Santa Clausa Coca-Coli oraz to co się nam pokazuje, a więc mieszankę tych dwojga z Świętym Mikołajem? Czyli jest ich TRZECH?

Pan F.: Nie. Mamy Św. Mikołaja oraz Santa Clausa z folkloru plus jedno z dwóch: Santa Clausa Coca-Coli lub Santa Clausa z folkloru, który dzięki Coca-Coli wyewoluował w znany nam powszechnie wizerunek, stając się niejako nową postacią. I tylko nie do końca wiemy, które jest właściwe. Jest też opcja taka: Ja się mylę.

NASZ PROBLEM Z SANTA CLAUSEM.

Kitsune: Może. Ale do rzeczy. Po przeczytaniu tego akapitu, proszę zamknijcie oczy i zastanówcie się nad tym. Ile tak naprawdę znacie osób, którym zobligowani jesteście dawać prezenty znacie na tyle, że zawsze wiecie co można im podarować albo co im się spodoba? Jakie prezenty lubią? Czym się interesują? Ile razy sami dostaliście nietrafiony prezent?

Pan F.: [Po chwili] Długo by wymieniać. Jak zwykle problem ma dwie strony.

Kitsune: Mogę? [Pan F. Przytakuje] Jeśli kupuje się komuś prezent, to zwykle popełnia się jeden z dwóch błędów. Albo kupuje się przez pryzmat kupującego albo obdarowywanego. Jeśli to ty kupujesz  i czynisz to pierwsze to jesteś na dobrej drodze do porażki. Ponieważ ludzie i lisy są różni. I to się podoba Tobie, nie musi komuś innemu. I nie trzeba iść w ekstrema. Wystarczy się zastanowić nad tym, czy kupiłbyś komuś bibelot, wiedząc, że ten ktoś nie lubi bibelotów? Film komuś, kto nie ogląda telewizora? Książkę komuś, kto nie czyta? Szwajcarski scyzoryk szefowi kuchni? Patelnię majsterkowiczowi? Wątpię. Choć pewnie znajdzie się ktoś powie, że tak. Więc popatrz na to z drugiej strony: czy chciałbyś dostać bibelot, jeśli ich nie lubisz? Film, którego i tak nie oglądniesz, książkę, której nie przeczytasz, scyzoryk, który zostawisz w domu lub patelnię, której nie potrzebujesz? Wątpię. Więc czemu je kupujesz (jeśli je kupujesz)? Ale jest też taka kwestia: odpowiedź na powyższe pytania. Ile znacie osób, którym nie wiecie co kupić, bo ich nie znacie? Część z tego jest winą Was, bo nie poświęciliście czasu na poznanie danej osoby. Ale część z tego jest winą tej osoby, bo Ona nie podzieliła się sobą z innymi. I ponieważ to wszystko jest to takie oczywiste, co roku przychodzi listopad, a potem grudzień i zaczyna się. Festiwal ludzi, którzy kupili prezent i wiedzieli, że prezent nie będzie trafiony. Że jest niewłaściwy, niestosowny. Wymuszony. Wysyp ludzi, którzy zakładają, że wszyscy wiedzą, co chcieli by dostać i zdziwieni tym, że dostali coś, co się im nie spodobało.

Pan F.: Ponieważ jedni zapominają, że najpierw trzeba się dać poznać. Skąd niby ktoś ma wiedzieć, że np. lubisz książki, skoro nigdy nie masz ze sobą jakiejś i nikt nie widzi, że czytasz? I nigdy o tym nie rozmawiasz? Inni zapominają, że prezent ma sprawić radość. Obdarowanemu, a nie kupującemu. Ma być zaskoczeniem, czymś przyjemnym. Dla obdarowanego. Oczywiście, czasem mimo najszczerszych chęci nie uda się kupić prezentu, który będzie odebrany jako "trafiony". Ale niektórzy intencjonalnie kupują takie prezenty, które sami uważają za fajne, choć wiedzą, że dla drugiej strony takie nie będą. Praktyczne prezenty dla osób, które takie rzeczy wolą kupować samemu. Prezenty "przyjemnościowe" dla osób lubiące praktyczne. Za mojego dzieciństwa były to na przykład skarpetki. Kto kupuje dziecku skarpetki? Ideą kupowania prezentów, nie jest kupowanie prezentów, ale sprawienie komuś radości. Spotkałem w swoim życiu niewiele osób, którym wiem co kupić, bo wiem, co lubią. A kupuję prezenty zarówno przyjemnościowe jak i praktyczne. Zależnie, co kto lubi.

Kitsune: I tu przechodzimy do sedna sedna. Problemem grudnia jest nagromadzenie okazji do kupienia prezentów. Nasilenie zarówno Św. Mikołaja jak i Santa Clausa. Aniołka, Gwiazdora, Dziadka Mroza, Sinterklaasa, Father Christmasa czy ponowie Św. Mikołaja. Jeden z native speakerów w szkole, w której Efushi uczy się japońskiego powiedział, że nie lubi Christmas, ze względu na przymus kupowania prezentów. Jest to dla mnie całkowicie zrozumiałe.

Pan F.: Ja zaś lubię kupować i dawać prezenty. Kontynuuj, proszę.

Kitsune: To dobrze. Ja zaś nie lubię, bo bardzo rzadko mam okazję spotkać kogoś, kto pojmuje jak należy się obdarowywać. Nie tylko pod kątem spełnienia czyichś marzeń czy oczekiwań. To już czasem nie obija się o to co kupić, ale jak zareagować na to co się dostało lub kupiło. Jestem w Polsce od niedawna i zauważyłam, że tutaj naprawdę niewiele osób potrafi docenić starania zarówno w zakresie kupna prezentu, jak i podziękowania za niego, niezależnie od tego czy nam się podobał czy nie. Uśmiechnąć się kolejnym kubkiem, bibelotem, niepotrzebnym drobiazgiem. Wyważenia reakcji pomiędzy "nie podoba mi się", a "powinienem to zakomunikować". Dlatego w Japonii nie ma zwyczaju otwierania prezentu przy darczyńcy. Nie tylko dlatego, że trzeba by odwzajemnić prezent do równego poziomu (wyrównać przysługę), ale również by nie urazić kogoś swoją reakcją. Ostatnio spotkałam z reakcją mieszkańca Polski, codziennego, mimowolnego, jakby "niechcianego" przypominania darczyńcy mikołajkowemu, że nie spodobał się prezent i oczekiwano czegoś innego. Towarzyszy temu - przy okazji - przypięcie łatki osoby, która nie umie kupować prezentów i idea, że nie liczył się gest i wysiłek, ale fakt, że lepszy byłby świecący się Mikołaj za siedem złotych.

Pan F.: Do tego dochodzi postępująca komercjalizacja wszystkich świąt o stałych datach, związanych z dawaniem prezentów, a nawet tych bez. Boże Narodzenie. Walentynki. Dzień Matki. Babci i Dziadka. Im większe, ważniejsze i bardziej dochodowe święto, tym większa komercjalizacja. Nieustanna, nachalna, wręcz niekiedy ewidentnie tandetna i wymuszona. W Polsce pierwsze ozdoby świąteczne pojawiają się w listopadzie, tuż po Wszystkich Świętych. W radiu jest okolicznościowa akcja związana z pierwszym puszczeniem "Last Christmas". Różne sklepy - począwszy od aptek - próbują nas przekonać, że to ich asortyment stanowi idealny pomysł prezent. Tandeta i kicz oraz tani plastik masowo nawiedza sklepy. A ludzi ogarnia, coś co doskonale opisują tylko wulgaryzmy. Tak zwana "magia świąt" znika, zanim jakiś jej błysk zdąży się pojawić. Dla niektórych jest jak czajniczek Russela: niektórzy twierdzą, że jest; nikt nie widział i nikt nie może udowodnić, że jest albo go nie ma, ale sama idea, że coś takiego istnieje jest idiotyczna. Chcę jednak zdecydowanie powiedzieć, że magia świąt istnieje. Problemem jest to, że to MY nie umiemy czarować.

Kitsune: Powiem więcej, istnieje wiele rodzajów magii, której ludzie nie potrafią przekuć na czary. Począwszy od Kurisumasu po magię czytania. Magię spokoju. W tym wszystkim, nie chcemy, abyście nagle zaczęli kupować niewiadomo jak cudowne prezenty. Abyście w cudowny, niezrozumiały i nagły sposób wcielili się w innych i wiedzieli czego pragną i jak się czują. To, o co możemy was poprosić to dwie rzeczy, koniecznie w tej kolejności. Nie próbujcie nachalnie wchodzi w czyjąś strefę komfortu i udowadniać, że potraficie urządzić ją lepiej. Ale kiedy ktoś już w nią wpuści, pamiętajcie, że jesteście gośćmi: wszystko co zewnętrzne zostawcie na zewnątrz. Ja, ponad trzystuletni lis, mogę was zapewnić, że to jest klucz do odkrycia wielu magii i wyczarowania naprawdę cudownych rzeczy. Odnalezienia całej tej magii.




 Postać Kitsune Copyright by me (Konrad Włodarczyk) 2015, all rights reserved.

6 komentarzy:

  1. Lisiczko w takim razie powiedz co takiego kupiłaś że obdarowanemu nie spodobał sie prezent? Moze faktycznie był nie trafiony i ten mikołaj za 7 złotych bylby lepszym prezentem... Pamiętaj nie każdemu mogą się podobać twory Twojej wyobraźni... Podwójna osobowość też jest dużym problemem może powinieneś/powinnaś sie skonsultować ze specjalistą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdzie nie piszem, żem to ja kupowała. ^_^
      Ależ napisaliśmy o tym, że nie prezent nie musi się spodobać. I najwidoczniej tak było i w tym przypadku. ¯\_(ツ)_/¯ Ale w tej sytuacji, nie chodzi o to, czy z owego Mikołaja czy z tej nieszczęsnej zapalniczki (bynajmniej nie z kiosku na rogu przystanku, z tego co wiem) byłby lepszy prezent dla Tej Osoby. To akurat wolę zostawić Jej ocenie. Chodzi o sposób zakomunikowania tegoż i założenie, że po jednym kupionym prezencie, ocenić należy cały zmysł prezentowy osoby. To było niefajne.
      Kitsune.
      Jeśli chodzi o sugestię wizyty u specjalisty. Odpowiedź będzie jedna: ^_^
      Pan F.

      Usuń
  2. Kto normalny kupuje zapalniczkę na Mikołaja? A do tego dziewczynie?Jaki był to zmysł?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie podlega też dyskusji, albowiem nie rozmawiamy o jaki był ten prezent, jak również o tym czy komuś miał prawo się nie spodobać czy nie i czy ty ta Osoba mogła to zakomunikować czy nie. Nie jest to w naszej dyspozycji - gusta nie podlegają dyskusji przecież. ^_^ To podlega ocenie obdarowanego i obdarowującego. I nie bronię tutaj opinii ani jednej strony ani drugiej.
      Czym innym jest jednak ocena grzeczności reakcji, o które tu mowa, i o której usilnie próbuję dyskutować oraz błędnemu logicznie stwierdzeniu, że na podstawie jednego prezentu jednej osoby można zdecydowanie jednoznacznie ocenić jej zmysł, możliwości, pomysłowość. Nie zabraniam nikomu osobistej oceny "podobalności" prezentu. Ale jeśli jest ona niska i ktoś czuję potrzebę wyrażenia tegoż, to można to zrobić grzecznie i nie czynić insynuacji opartych na jednym zdarzeniu. Znam i takie przypadki, że ktoś zachował opinię dla siebie, znam i takie, że ktoś przekuł nietrafiony prezent w trafiony albo inaczej jeszcze wybrnął z sytuacji. Znam i takie, że nie wiadomo czy prezent się spodobał.
      Kitsune.

      Usuń
  3. Konrad sam sobie przeczysz w tym co piszesz... Przeczytaj sobie to jeszcze raz.. Próbujesz dyskutować? A niby z kim? Jak nik tu nie wchodzi i nie pisze prócz mnie teraz! I sorry ale jaką pomysłowość trzeba mieć do kupna zapalniczki?? Bo jak dla mnie żadną...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze, warto zaznaczyć, że nie masz dostępu do danych z odwiedzin. Nie wiesz ile, skąd itd. czyta, odwiedza. Po drugie, nie wiesz ile osób komentuje poza blogiem. Na FB czy forach, niekiedy konwentach. Ile rozmów itd. odbywa się gdzieś indziej. Poza tym, zdecydowana większość odwiedzin/użytkowników/czytelników nie generuje komentarza. Nie widzę więc obiektywnego powodu, do tego by uznać Twoją opinię w tym temacie za wiążącą.

      Po trzecie, dyskusja istnieje nawet wtedy, gdy tylko jedna osoba wypowiedziała swoje zdanie, a reszta tylko słuchała, o ile miała możliwość wypowiedzi tylko z niej nie skorzystała. Plus to co wyżej.

      Po czwarte, powtórzyć trzeba chyba jeszcze raz, nie rozmawiamy o tym, jaki prezent został dany, ani o pomysłowości na tenże. I ponownie, nie bronię ani nie potępiam rzeczonego pomysłu. Jak i zdecydowanej większości pomysłów na prezenty trafione i nietrafione zarazem. Nie ta kwestia została poruszona. Poruszony został temat REAKCJI na prezent. I tego proszę się trzymać.
      Pan F. & Kitsune.

      Usuń