Search this blog/このブログの中でさがす:

piątek, 25 grudnia 2015

Truskawkowe Ciasto na Święta

Tradycyjne na Boże Narodzenie w Japonii. Źródło.

Jest w Polsce takie powiedzenie "Święta, Święta i po Świętach". I jest w tym trochę prawdy. Te magiczne kilka dni mija szybko i szara rzeczywistość przychodzi. Ale kiedy inni zastanawiają się, gdzie Yuuki no Onna się wyprowadziła z całym śniegiem, ja postanowiłam spędzić Kurisumasu tak jak przystało na Otaku i Geeka. Czyli po mangowemu i z geekowskim zacięciem! ^_^ I przy okazji opowiedzieć wam, co w między czasie przywędrowało na polski rynek.

STAR WARS
Jak ukroję ciasto truskawkowe, też będziecie? Źródło.
Na Święta w tym roku trudno nie było zauważyć, że MOC obudziła się już chyba wszędzie i w każdym, wrażliwym na jej działanie. Yoda, Darth Vader czy Chewbaca wyskakują dosłownie wszędzie. Nie do końca jesteśmy pewni, czy udzielili swojego pozwolenia na publikację swojego wizerunku, ale nikt się tym chyba nie przejął. O zgrozo, przeczytane post factum wpisy po premierowe, obiecujące brak spoilerów są ich pełne. Więc o ile nie jesteś jak Myszmasz, którzy naprawdę ostrzegli, nie czytaj nic przed seansem. Poza tym obejrzenie Star Wars: The Force Awaken bez nadmiaru spoilerów się nie do końca może udać. Weekend premierowy się ledwo zaczął, a jeden z nich został nam nieświadomie zarzucony, inny był wprost specjalnie podany. Nie minęła nawet niedziela, a już znaliśmy kilka faktów, mimo unikania Internetu jak się dało. A dzisiaj jest już tydzień po premierze! Nawał zajęć pozwolił nam jednak szybko zapomnieć o ich treści i filmowi udało się nas zaskoczyć podczas naszej premiery w przedświąteczną środę (tańsze bilety były). Jeśli ktoś jeszcze się zastanawia czy się wybrać, polecamy. Najlepiej na mało popularną godzinę, tak by było jak najmniej dzieci, które rodzice tłumnie zabrali na seans i osób szeleszczących paczkami i popcornem. Gorąco polecamy zatyczki. Z ich pomocą oraz przy zamkniętych oczach unikniecie potężnej dawki spoilerów do Captain America: Civil War, jakie zaserwuje wam trailer przed seansem filmu.

HOME ALONE
Hello, Marv! Źródło.
W ten szczególny czas udało mi się po raz pierwszy wypełnić zupełnie polską tradycję: obejrzeć Kevina. I jako iż chyba każdy ten film widział, pozwolę sobie na większą swobodę w omawianiu. Nabrałam swoistego przekonania, że niewielu oglądających go osób zauważyło o czym jest film. Dla tych, których to przez lata ominęło: film pokazuje nam, jakie podejście do dzieci jest złe i dlaczego. A mianowicie traktowanie ich z wyższością, jako głupie, infantylne i wymagające by za nie wszystko robić. Problemem w rodzinie McCallisterów nie jest Kevin, ale cała reszta rodziny; ich podejście do ośmiolatka. Choć Kevin nie jest idealnym dzieckiem, to jednak zwróćcie uwagę jak jest konsekwentnie ignorowany. Każdy traktuje go z wyższością i pogardą. Popatrzcie się na moment , kiedy dowiaduje się, że ma się spakować. Jest przerażony, ponieważ tego nie umie. Szuka pomocy, ale każdy stwierdza, że nie pomoże bo zawsze go za niego pakują, pewnie mama go spakuje i w ogóle, o co Ci biega, głupku? A chłopak chce się nauczyć jak się pakuje walizkę/torbę. Aż się prosi, by mu pokazać. Kogokolwiek spotyka, okazuje się, że każdy go zbywa i chce się go pozbyć. Potem jest ta nieszczęsna kolacja. Fuller specjalnie pije, aby się zlać w łóżko, w którym ma spać z Kevinem. Starszy brat Buzz, specjalnie zjada całą pizzę z samym serem, która miała być dla Kevina, a potem ją "zwraca". I nagle wszyscy się dziwią, że dziecko wybucha, czego efektem jest powódź i zalanie paszportów. Ale to nie jest wina Kevina, ale całej jego rodziny. Na ich nieszczęście film jest o tym A) jakimi są palantami nie umiejącymi zachować się koło dziecka i przez kilka godzin nie umiejącymi zauważyć jego nieobecności. A już porażką jest to, że każdy (a już na pewno jego matka) wiedział, że śpi na trzecim piętrze i nikt nie przyszedł go obudzić. Oraz B) jakim nad wyraz na swój wiek dojrzałym dzieciakiem jest Kevin. Kevin jest świadomy całego otoczenia. Że na Święta się sprząta, robi porządki, pierze, ubiera choinkę. On nawet zadbał o jedzenie i atest swojej szczoteczki do zębów! Racja, najpierw się wygłupia. Jak dziecko, którym jest. Ale potem pokazuje, że z całej rodziny jest z nich wszystkich najmądrzejszy. I najważniejsze C) motyw Marleya. Jego rozmowa z Kevinem w kościele i pogodzenie się z rodziną. My point is: call your son.


TRUSKAWKOWY TORT
No a teraz ta mangowa część. Wspominałam w rozmowie z Efushi o prezentowych nawykach. I tak się składa, że pewne rzeczy zmuszeni jesteśmy kupować samemu. Niestety, bardzo rzadko zdarza się nam, by ktoś obdarzył nas iście geekowskim prezentem. Kupione poszewki na jasiek z Ben 10 i Bakugana nie liczymy, bo zostały wybrane iż były tanie, a nie że mają takowy wzór. Co nie znaczy, że tegoroczne prezenty były nie udane. Część z nich zamówiliśmy samemu, bo nasi darczyńcy nie znają się na literaturze tematu i zwyczajnie nie wiedzieliby co kupić. Część z nich stanowiła prezent od siebie dla siebie i to właśnie o nich głównie porozmawiamy. Przedstawimy wam subiektywny, niekompletny wyrywek tego, co ostatnimi czasy (gdzieś tak od lipca) dobrego stało się na polskim rynku. Lub też stać się ma.

OOKAMI NO KODOMO AME TO YUKI
Okładka pierwszego tomu od Waneko.
Efushi miał przyjemność oglądnąć anime w obecność kogoś trzeciego. Nie po perypetiach. Studio Mayfly powinno się jeszcze wiele nauczyć, jeśli chodzi o wydawanie płyt z filmami. Niemal każdy, kto zakupił płytę zauważył, że jest problem z ścieżką dźwiękową, a mianowicie próba wyłączenia lektora skutkuje albo jej utratą albo totalną klapą. Jeśli dobrze to sprawdził, to winą jest zgranie głosu lektora do plików z filmem. Stanowią bardziej integralną i nierozłączalną część niż dwa bijaki nunchaku. Ciekawe jest również to, że nie udało się w związku z tym również wyłączyć napisów. Pod tym kątem, film stanowi porażkę. Przeszkadza to w odbiorze w sposób, w jaki jest wygodny wielu. A mianowicie ignorowaniu napisów tam gdzie się rozumie, co aktorzy mówią.

Sama opowieść jest tak podobna do filmów studia Ghibli. Mieliśmy nie odparte wrażenie, że to właśnie oni, a nie studio Chizu, wykonało film. Jest coś w filmie jednocześnie uroczego co i niepokojącego.  Tak naprawdę widzimy bowiem zmagania pięciu różnych stron. Historia matki dwójki dzieci, będącym potomkami wilka (czy też wilkołaka - w zasadzie, język japoński nie zna tego określenia i w oryginale są określani jako wilki) jest bowiem opowieścią o czterech osobach. Porównam to do tego, że mamy biel akceptującą obecność czerni, mamy szarość, która akceptuje bycie jednym i drugim. Jest również szarość, która chce być bielą i szarość, chcąca być czernią. Jest też biel, która widzi tą szarość i próbuje ją zrozumieć i zaakceptować.

W samej opowieści podoba nam się również inny, dwojaki, wydźwięk. Wątek uśmiechu i pomocności. I wbrew pozorom, jest to opowieść bardzo świąteczna. Jak to powiedziała Zwierz (uwielbiam ją cytować - ma takie dobre określenia (◕‿◕)♡) iż "pokój ludziom dobrej woli". Nie istotne jest tutaj w co wierzysz, istotne jest to, że co dajesz, to Ci oddadzą.

Mangową adaptację filmu wydało u nas Waneko. Do nas osobiście jeszcze nie trafił trzeci tom, ale możemy się spokojnie wypowiedzieć, że wydawnictwo nas nie zawiodło. Tam gdzie zawodzi film - brak istotnych wyjaśnień (źródłosłowów) - tam przyszedł z pomocą tłumacz Waneko. Zachwycająca kreska i porządne wydanie.

SAILOR MOON PO RAZ JESZCZE


月に代わってお仕置きよ!


Anime-Eden nie przestaje nas zaskakiwać. Gwoli ścisłości: jeszcze nie posiadamy pierwszego wydanego przez nim anime (ach te fundusze), a tu już drugie jest dostępne. I znowu Sailor Moon! Na stronie od kilku dni można już kupić film z serii S, a już widnieje informacja, że kolejne zostaną wydane. Sytuacja, którą kiedyś opisywałam ma się coraz lepiej. Mamy znowu kilka anime w TV. Co prawda nadal jest Pszczółka Maja, Pokemon (Seri XY) oraz Doraemon. Canal+ wypuścił Zrywa się Wiatr. Czyli nic nowego + studio Ghibli. Coś drgnęło i miejmy nadzieję, że ta nami (jap. fala - dop. Pan F.) zmieni się w tsunami!

MOMOCHI-SAN CHI NO AYAKASHI OUJI vs. KAMISAMA HAJIMEMASHITA

Okładka pierwszego tomu od Waneko
Kiedy Waneko ogłaszało swój tytuł, wielu było zawiedzionych iż będzie to słabsza/gorsza podróbka Kamisama Hajimemashita, którego wydanie zaraz potem ogłosiło Studio JG. Dla mnie to jak próba stwierdzania czy bardziej będzie nam smakował sernik czy makowiec? Sushi czy sashimi? W dzisiejszych czasach bardzo trudno jest znaleźć dzieło unikalnie unikalne. W zdecydowanej większości przypadków, gdzieś już coś było. Inaczej tvTroopes nie miałoby sensu.
Okładka pierwszego tomu od Studia JG.

Obie mangi są świetnie wydane i czyta się je wyśmienicie. Kamisama Hajimemashita to opowieść o Momozono Nanami, której w pewnych okolicznościach zostaje bóstwem opiekuńczym świątyni. Momochi-san (...) to opowieść o Momochi Himari, która odziedzicza dom, który okazuje się być zamieszkały przez Nanamori Aoi i jego kolegów. W jednym i drugim przypadku okazuje się, że ponadnaturalny świat będzie się przewijał i to na niego zamierzam wam zwrócić uwagę. Zadam wam jedno pytanie: jak bardzo dobrze znacie japońską mitologię i wierzenia?


W kraju nad Wisłą, mitologia japońska ma się dostatecznie dobrze. Jest kilka ciekawych pozycji, zarówno z klasycznych mitologii (Tubielewicz i Kozyra), jak i naukowych odstraszaczy ("W kręgu Shintoizmu" Kotańskiego), a nawet kilka zbiorów opowieści ("Baśnie japońskie" Taylora i kilka pozycji wydawnictwa Kirin) oraz Kojiki (w tłumaczeniu Kotańskiego). Posród tego wszystkiego, Momochi i Kamisama stanowią mangi, które opisują nasze wierzenia z zupełnie innej pozycji. Oczywiście potraktowanie ich jako pewnego źródła wiedzy nie jest dobrym pomysłem, ale mogą dostarczyć wam wiedzy, której próżno szukać gdzie indziej albo bez kilkuletniego pobytu w Japonii. I chociażby dlatego warto sięgnąć po oba tytuły.

ONE PUNCH MAN \(≧▽≦)/

Perełka od JPF.
Paweł Dybała w akcji. Czyli jednym słowem, jeszcze jedno, fenomenalne tłumaczenie. ONE PUNCH MAN! Co tu więcej mówić? Może tylko jedno słowo. Może jeszcze jedno. Oto przygody Saitamy, Superbohatera z zamiłowania, jedynego w swoim rodzaju. Niech się schowa Superman, bo nawet on, gdyby się nawet podjął treningu Saitamy nie stałby się tak silny, że wszystkich pokonywałby JEDNYM ciosem. A Saitama jest.

Obawiałam się tej mangi. Ale pozytywnie, oczywiści. Bo widzicie to jedno zdanie "Bohater tak silny, że pokonuje wszystkich jednym ciosem" daje wiele do myślenia i zobowiązuje. Nareszcie ktoś podszedł do tematu realistycznie - w tym sensie, że przemyślał to wszystko więcej jak jeden raz. Zastanów się nad tym. Jakbyś się czuł, gdyby ubicie komara w pokoju było bardziej wyzywające nić walka z kimś, kto potrafi zmieść miasto jednym ciosem? I to tylko dlatego, że ów komar wymaga większej liczby ciosów, by go trafić? A problemem Saitamy jest to, że nie tylko pokonuje jednym ciosem. Wyprowadza jeden cios. Witajcie więc w świecie Saitamy, tytułego jedno-pięściowego człowieka. Witajcie w świecie problemów kogoś, kto mógłby pokonać Batmana i Supermana. I uspokoić Hulka. Rozwalić wszystkie gwiazdy śmierci. Zgnieść jedyny pierścień. Czy ja może nie przesadzam? ^_^


Wszystkiego geekowego i otakowego na święta.

P.S.
Wyjątkowo polecamy wpis Zwierza Popkulturalnego.



 Postać Kitsune Copyright by me (Konrad Włodarczyk) 2015, all rights reserved.

Źródła Grafik:
w podpisach. Okładki Polskich wydań mang na prawie cytatu: ma na celu identyfikację tytułu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz