Search this blog/このブログの中でさがす:

niedziela, 6 września 2015

Hasło brzmi: Manga!


Dawno temu na demotach...
Ohayo! W pierwszych słowach wypada przeprosić, za długą nieobecność. Jak również fakt, że w sierpniu nie pojawił się wpis o nowościach mangowych. Spieszym to naprawić. ^_^ Tym razem jednak, w innym stylu, bynajmniej nie z powodu zaległości. A raczej z zachwytu nad zbliżającymi się nowościami.

Zamiast standartowej wyliczanki, co i kto wyda i kiedy, rozpiszę się zdań kilka o jednej kwestii. W (Not) Gotta Cath Them All wypowiedziałam się o tym, jak stoi Polski rynek Anime. A stoi tak: (╥﹏╥). Czas na mangi. Swego czasu byłam zdania, że rynek mangowy w Polsce nie przędzie dobrze. Odnosiłam wrażenie, że wydaje ciągle tytuły... dziwne. W tym sensie, że mało znane i które nie rokowały na to, że coś się polepszy i zobaczymy, to co wiemy już, że zobaczymy. Królem tamtych czasów było JPF. Najpierw Czarodziejka z Księżyca, potem Dragon Ball, Naruto, Bleach wprost trafiały na rynek. Nikt im wtedy nie dorównywał, i z tamtego okresu przetrwało tylko Waneko, które miało również popularne Love Hinę i GTO. Dekadę po ich starcie powstało Studio JG i ich sklep Yatta.pl, ostatni z Wielkiej Trójcy. (◕‿◕)

Tak naprawdę, od powstania JPF rynek polski nigdy nie miał się źle albo bardzo źle. Owszem, był zastój czy bardzo powolny wzrost, który skończył się jakąś dekadę temu. Od tamtego czasu jednak, obserwujemy ciągłe polepszanie się sytuacji. Problemem, w wypadku Efushi, który (problem, nie ja - dop. Pan F.) w tamtym okresie kształtował zapatrzenie na rynek, była najpewniej kwestia funduszy. Albo raczej ich braku. (--_--) Na dekadzie przełomu mileniów, kiedy to w Polsce zamiłowanie do mangi i anime Japonii powstawało i rosło, dalej pokutowało w myślenie, że animacje = bajki = dla dzieci. Podobnie komiksy. Niektóre inne hobby miały lepiej. Niektóre mniej tradycyjne, ale zrozumiałe, były akceptowane. W karate widziano jakiś cel (samoobrona). Inne bardziej tradycyjne, a więc zrozumiałe, wprost się narzucały i pytaniem nie było "czy", ale "skąd" wziąć pieniądze. W piłka nożna spotykała się z zrozumieniem. Natomiast manga i anime (czy inne geekowe)... cóż. (︶︹︺) Królowało myślenie, że "kiedyś się wyrośnie". Doprowadzało to do sytuacji, że wydanie rocznie kilkuset złotych na bilety na imprezy sportowe, koncerty, kino lub kursy było akceptowalne w budżecie rodzinnym, podczas gdy na geekowe hobby, niekiedy znacznie tańsze, trudno było uzbierać. U niektórych doprowadzało to do silnego niedoboru funduszy. A to zaś powodowało, że jeśli już się decydować na kupno czegoś, to co się znało. A znało się tytuły, które emitował Polsat, RTL 7 czy później Hyper. A w wydawaniu ich mangowych pierwowzorów lub adaptacji, królowało JPF. Pierwszą mangą jaką kupił Efushi byli Slayers (Magiczni Wojownicy). Potem Sailor Moon. Hellsing. Vampire Princess Miyu. Wszystko nadawane w TV. Dopiero później pojawiły się tytuły w Polsce nigdy nie wyemitowane. Nie sądzę by był w tym osamotniony.

 Od tamtego czasu zmieniła się jedna rzecz. Ci, którym do tej pory brakowało pieniędzy, poszli do pracy. ٩(◕‿◕)۶ Kiedy Polsat nadawał Sailor Moon,  a RTL 7 Dragon Balla, mieli około dziesięciu lat. Kiedy powstawało Studio JG i Yatta.pl, a wraz z nim wróciły mangowe czasopisma po upadku Kawaii (a więc Arigato, Otaku, Kyaa! i Torii również), mieli po około dwadzieścia. A od tego momentu mniej więcej zaczęła się znacznie poprawiać sytuacja w Polsce na rynku mangowym. Starzy Fani zaczęli zarabiać. Yanek czy Naq zakładali wydawnictwo i sklep, a inni po prost dalej byli fanami. I przestali być uzależnieni od rodziców czy dziadków. Ich półki, nie tylko dosłownie, zaczęły się powiększać. Co za tym idzie, coraz więcej ludzi było skłonnych kupić tytuły nie tylko dla dzieci i nastolatków. Dojrzewali. Zaczęły pojawiać się tytuły dojrzalsze, a wraz z nimi walka o naprawdę niezłe pozycje bardzo wcześnie po premierze. Ostatnia dekada przyniosła nam Kuroshitsuji, Pandora Hearts, Tokyo Ghoul czy Kuroko no Basket od Waneko; One Piece, Doubt, Berserk (!), Attack on Titan oraz zapowiedziane Pieśń Apollo Tezuki Osamu (!) i One Punch Man (!) od JPF (czyli shut up and take my money), a także ciągle powiększanie się oferty Yatta.pl i powstanie sklepów dedykowanych Waneko i JPF (Mangarden). Same hiciory, w większości dla starszego odbiorcy. Oprócz tego mamy również mnóstwo innych, ciekawych tytułów. Strażnik domu Momochi, Kamisama Hajimemashita, Monster Musume, kilka tytułów z uniwersum Madoki, Wilcze Dzieci, Otoyomegatari, Kaichou ha Maid-sama, Silver Spoon czy Kokoro Connect. Patrząc na zapowiedzi, nasz portfel skwierczy, bo wie, że czeka go wydatek również na to, co zwie się mebel, który to pomieści. (⌒▽⌒) Bo w odróżnieniu od japońskiego fana, polscy są kolekcjonerami. Japonia przyzwyczaiła się, że z powodu klęsk żywiołowych dziś masz, jutro nie. Polska nie ma tego problemu w tej skali.

W tym wszystkim cieszy również fakt, że Anime Eden wydało wreszcie pierwszy tytuł. Sailor Moon R the Movie już jest dostępne. Niestety, telewizor nie zaoferuje nam nic nowego poza dawno zapowiedzianym Doraemonem. Nawet starego. Od czasu wpisu (Not) Gotta Cath Them All nic się nie zmieniło, jeśli pominąć Doraemona. Ogólnie ramówki odnośnie kreskówek, nawet na kanałach dedykowanych, zmieniają się rzadko.

Zeszłam trochę z tematu, a przecież nie jestem przygotowana na dyskusję o ramówkach stacji TV. ^_^ Chcę po prostu powiedzieć, że problem funduszy jest nadal aktualny, ciągle z tego samego powodu: niedoboru. Duża liczba tytułów powoduje potrzebę wyboru, tego co się chce kupić. Nie zmieniło się nijak jednak podejście otoczenia. Efushi pamięta scenę jak szedł ulicą z mangą 18+ i spotkał znajomego księdza, który zapytał się go jak mu się chce marnować czas na komiksy dla dzieci. W sumie dobrze, że ksiądz się nie zorientował. Mimo iż na jego półce przez wakacje pojawiło się kilka tytułów gier, znalazł się ktoś kto sądzi, że ciągle gra w jedną. Tę ostatnią. Czyli darmowego LoLa... 35 złotych na fajne, ładne geekowskie na geekowskie rzeczy, które wytrwa lata, znaczy się przepłacił. Nic to, że samemu ktoś wydał trzy razy tyle na swoje pudełka na przechowywanie swojego hobby. Ale takie właśnie podejście sprawiło, że anime praktycznie zniknęło z TV. I nadzieja również w nadchodzącym do Polski Netflixie, który ma je w ofercie.




Postać Kitsune Copyright by me (Konrad Włodarczyk) 2015, all rights reserved.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz