Search this blog/このブログの中でさがす:

sobota, 21 lutego 2015

Harakiri vs. Ostatni Samuraj.

O tym filmie mowa. Source (dozwolony użytek).


                Czasami człowiekowi trafia się gratka. W Walentynki, miałem niebywałą okazję pożyczyć wyjątkowy film. Wreszcie, po niemal tygodniu trzymania płyty na półce, udało mi się znaleźć czas obejrzeć film Harakiri Masakiego Kobayashiego z 1963 roku. To nie będzie recenzja filmu. Dziś powiem wam, dlaczego z tego filmu dowiesz się więcej o Japonii niż z „Ostatniego Samuraja” i będzie to zaczątek do dyskusji o tym, czym jest honor i wstyd dla samurai’a.


                Kiedyś, oglądając z znajomymi „Szybcy i Wściekli. Tokyo Drift” czyniłem pewne uwagi na temat pewnych zdarzeń i wypowiedzi, które było słychać w tle. Padło wtedy pytanie, co jest najważniejsze dla Japończyków? I po mojej odpowiedzi, która była „niepoprawna” (czytaj inna niż oczekiwana), ktoś, kto swoją wiedze o Japonii czerpie z filmów pokroju „Wyznania Gejszy” czy „Ostatni Samuraj” (albo powyższy) nagle okazuje się być ekspertem. Ja też nie jestem ekspertem, ale ja, w przeciwieństwie do wielu osób, pewne książki przeczytałem, a niektóre mam nawet na półce.

                Oczekiwana odpowiedź brzmiała „honor” i pewnie większość z was tak by powiedziała. Profesor Harvardu, Eiko Ikegami, Japonka, w swojej książce „Poskromienie samurajów.  Honorowy indywidualizm i kształtowanie się nowożytnej Japonii” wydanej u nas nakładem wydawnictwa UJ opisała całą kwestię na ponad 450 stronach. I padło tam bardzo ważne stwierdzenie, że w honorze nie chodzi o honor. O czynienie honorowych uczynków. Honor to wstyd. Honor opiera się o unikanie wstydu1. Nie chcę się wypowiadać zbyt obszernie na temat istoty, znaczenia, historii, przebiegu itd. rytuału seppuku/harakiri2 jak i kwestii honoru/wstydu, bo to temat na więcej niż 450 stron, ale pokuszę się o jedno stwierdzenie: w swej idealnej formie, bo historycznie już w okresie Edo (~1600-1868) praktycznie to była kara śmierci3, ów rytuał polega na oczyszczeniu. Na udowodnieniu, że czyniący go, cały czas był czysty, miał dobre pobudki itd., a nie udowodnieniu, że jest się honorowym. I właśnie o tym jest ten film. O unikaniu wstydu i o tym, kto ma, a kto, honor.

              Aby zrozumieć film, trzeba wiedzieć o jednej rzeczy. Film dzieje się na początku XVII w., tuż po zjednoczeniu Japonii. Do początku tegoż wieku, przez kilka stuleci kraj był ogarnięty rozlicznymi wojnami domowymi. Dopiero wysiłki trzech wodzów, Ody Nobunagiego, Toyotomi Hideyoshiego oraz twórcy ostatniego szogunatu, Tokugawy Ieiasu, kraj wszedł w okres pokoju, historycznie nazywany Edo lub Tokugawa. Mamy więc dwa rodzaje samurai’ów: tych, którzy jeszcze walczyli na polach bitew i tych, którzy już nie.

                Przykładem pierwszego jest centralna osoba opowieści, Tsugumo Hanshirou, a drugiego jego krewny (który traktuje go jak wuja), Chijiwa Motome. Zanim jednak dowiadujemy się o ich sytuacji życiowej, opowiedzianej, ustami Tsugumo, ukazana nam jest inna scena, która mówi nam o innym zjawisku ówczesności. Jeden z roninów, nie mogąc znieść już życia w hańbie niedostatku, zgłasza się do jednego z rodów z prośbą o wypożyczenie placu celem popełnienia seppuku. Ci, ujęciu jego honorowością, siłą woli i postawą, zatrudniają go. W ślad za nim podążają inni, ale im zależy nie na popełnieniu seppuku, ale na swoistej jałmużnie/łapówce – rody, nie wiedząc jak postąpić z takimi roninami, przekupywali ich. Dawali im trochę pieniędzy, po otrzymaniu których tamci odchodzili. W pierwszej scenie widzimy właśnie Tsugumo, który udał się do rodu Iya w celu użyczenia placu do popełnienia seppuku.

                Różnica polega na tym, że Tsugumo do samego końca przekonuje wszystkich, że naprawdę chce popełnić seppuku. Mimo wielu prób, nie udaje się nikomu udowodnić, że jest inaczej. Przez cały ten czas zachowuje on stoicki spokój. Głębokie niewzruszenie. W całym filmie, jest jedną z trzech osób, która miała honor. I jedną z dwóch, która zachowała go do końca. Jest przykładem idealnego samurai'a w tym sensie, że tak właśnie wyobraziłbym sobie prawdziwego.



Rzecz o honorze, której pewnie nie wiedziałeś.

Cytat za Nitobe Inazo Bushido Dusza Japonii.





                Powiedziałem na początku, że film jest o unikaniu wstydu. Rzekłem również, że jest on bardzo powiązany z honorem. I tak właśnie jest. Przez cały film widzimy zmagania Tsugumo i Chijiwy o utrzymanie swojego honoru. Walkę o to, by ich wstyd był jak najmniejszy. Chociaż każde ich zachowanie nacechowane jest myśleniem,  że musimy zrobić tak i tak, aby uniknąć jeszcze większego wstydu, a więc uchronić nasz honor lub musimy zrobić to albo to, aby oczyścić się z wstydu. Czy też, jak to pisała prof. Ikegami, zawalczyć o honor, który tego wymaga (honor wymaga by „go chronić w sposób fizyczny, gdy jest zagrożony”), to nadal wstyd jest powodem, motorem, ich działań, a nie honor. Dla nich on jednak nie był tylko fasadą.


                Oprócz nich, w filmie jest tylko jeden inny samurai, który widząc co się dzieje, poszedł i zawalczył o własny honor (który, to pozostawiam waszej ocenie). Który zauważył własny wstyd i musiał się z niego oczyścić, choć i on w konsekwencji kryje się za fasadą honoru. Dla całej reszty, honor był tylko fasadą. Fasadą, za którą trzeba się skryć, aby wieść „normalne życie”, prowadzić swoista grę pozorów w stylu filozofii Machiavellego.



                W tym miejscu warto wspomnieć właśnie Ostatniego Samuraja. Podstawową różnicą między obydwoma filmami, jest sposób przedstawienia samurai’ów. Film Ewarda Zwicka z Tomem Cruisem i Kenem Watanabe (podpis pod zdjęciem mówi wiele) IDEALIZUJE tę klasę i przedstawia ich w naprawdę jasnym świetle, mimo postaci ministra Omury. Podczas gdy film Kobayashiego nie próbuje nam wmówić, że samurajowie byli jakimiś bogami; chodzącymi wzorami przestrzegania bushidou. Byli ludźmi i jako tacy, zachowywali się odpowiednio. Kłamali. Oszukiwali. Tworzyli grę pozorów, fałszywe iluzje rzeczywistości. Ukrywali prawdę.


Ken Watanabe, naczelny Japończyk kinematografii. Source

                Ogromna różnica pomiędzy tymi dwoma filmami wynika z faktów, iż filmy były produkowane przez innych ludzi w innym celu. Mam na myśli kwestię, że Ostatni Samuraj jest filmem kultury masowej,  produkowanym dla mas, ludzi tak zwanego zachodu, którzy o Japonii nie wiedzą nic poza znajomością kilkudziesięciu słów i iluś stereotypów. Ludzi, dla których ten film ma być tylko rozrywką, opartą o fakty. To tak jakby Japończycy nakręcili film o Zawiszy Czarnym albo powstaniu listopadowym. Polskość wymieszana z japońskością by wyszła. Tak samo Ostatni Samuraj to japońskość wymieszana z amerykańskością. Rzeczywistość z wizją.



                Podczas gdy Harakiri jest filmem produkowanym przez Japończyków, o Japończykach i nie ma być filmem rozrywkowym, puszczanym w ramach poniedziałkowego Mega Hitu Polsatu. Nie dyskredytuję Mega Hitów ani Ostatniego Samuraja. Wiele dobrych filmów puszczono w tym paśmie i wiele dobrego dla popularyzacji Japonii ten film uczynił. Stwierdzam jednak fakt: jeśli chcesz się czegokolwiek dowiedzieć o Japonii, o samurai’ach, to obejrzyj prędzej Harakiri jak Ostatniego Samuraja. Mnie, kogoś kto trochę wie o Japonii i kilka książek o jej historii przeczytał, ten drugi film po prostu bawi. Jest tylko zwykłą opowiastką, osadzoną w pseudo-Japonii. Ten drugi być może również się tam dzieje, ale jest mu o wiele bliżej do prawdy; do rzeczy, o których czytałem w książkach, które swobodnie można cytować w doktoratach. W filmie jest nawet kilka historycznych ciekawostek, o których wielu nie wie, a które zobaczywszy, wydałem z siebie okrzyk zadowolenia.



                Harakiri jest cudownie przedstawioną intrygą. Tak, intrygą, bo Tsugumo od początku do samego końca pogrywa sobie z klanu Iya, po to by ich wytarzać w wstydzie, a obronić swój honor. Nie oszukujmy się: Tsugumo czyni to również po to , aby się zemścić. Oglądając film byłem również pod wrażeniem gry aktorskiej, która IMO idealnie oddaje całość sytuacji, charakter zdarzeń i poszczególnych osób. Nie jest to film na wieczorny seans przy popcornie i coli, na zasadzie „obejrzyjmy sobie coś”. Do tego filmu przydaje się odpowiednie nastawienie. Nastawienie na spektakl teatralny w formie filmu.



                I tym właśnie jest Harakiri Kobayashiego. Bardzo dobrze zrealizowanych spektaklem historycznym. To film, który ogląda się w spokoju, z co najwyżej szklanką herbaty czy innym, odprężającym napojem. Nic więcej. Tylko ty i film.



Film ma 1+1+0 = dwa ogony.







 
Przypisy:
1 Por. Ikegami Eiko, Poskromienie samurajów. Honorowy indywidualizm i kształtowanie się nowożytnej Japonii; Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2011 (tamże na podstawie Benedict Ruth the Chrysanthemum and the sword, Meridian, New York 1974 - polskie wydanie to „Chryzantema i Miecz”, {sństwowy Instytut Wydawnicy Sp. z o.o. Warszawa 2016
2 Obie nazwy są poprawne. W tej kwestii popełniłem pracę na kilka stron na studiach. To złożona kwestia, ale tu wystarczy, że powiem iż można używać obu. Por. Mitford , Alberian Algernon; Harakiri, Diamond Books, Bydgoszcz 2009.
3 Ikegami Eiko, Poskromienie samurajów. Honorowy indywidualizm i kształtowanie się nowożytnej Japonii; Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2011
Śpiewakowski Aleksander, Samuraje, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2007



Źródła grafik:
Plakat filmu Harakiri: https://en.wikipedia.org/wiki/Harakiri_(1962_film)
Na licencji dozwolonego użytku (w celach informacyjnych) i prawa cytatu (wyjaśnienie i prawo gatunku twórczości).

Plakat z filmu Ostatni Samuraj: https://myfavoritewesterns.files.wordpress.com/2013/07/unforgiven-japanese-style.jpg
Na licencji dozwolonego użytku (w celach informacyjnych) i prawa cytatu (wyjaśnienie i prawo gatunku twórczości).

Grafika z cytatem Nitobe Inazo: copyright by me (Konrad Włodarczyk), all rights reserved. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz