Search this blog/このブログの中でさがす:

niedziela, 14 lutego 2016

I nie ma mocnych na Iniemamocnych.



Kadr pochodzi z polskiego wydania filmu by Galapagos. Źródło własne, wszystkie prawa zastrzeżone.
To było rok temu, jak na Walentynki pojawił się wpis o języku japońskim. Od tamtego czasu zmieniło się wiele na blogu, ale pewne miłości zostały. Jedną z nich, szeroko rozwiniętą na blogu, jest miłość do superbohaterstwa. Do ludzi w kolorowych kostiumach, robiących zwykłe-niezwykłe rzeczy. Niech więc nie będzie dla was zaskoczeniem, że po roku, znów na znienawidzone Walentynki odkrywam przed wami kolejną miłość. Do animacji.
Jednym z moich noworocznych postanowień, jest kupić i oglądnąć jedną animację Disney lub Pixar w miesiącu, a potem dokonać o niej wpisu w ramach StareVision. A tak się składa, że powstała animacja, którą lubię i która porusza temat superbohaterstwa. Bo nie ma Mocnych na Iniemamocnych.

Jeśli miałbym wskazać swoje początki jako Geeka, to zdecydowanie superbohaterowie i filmy animowane były moim pierwszym zainteresowaniem, które z różną siłą trwa do dziś. Także, kiedy zobaczyłem najpierw trailer (wtedy nie miałem  z nimi problemów) Iniemamocnych, wiedziałem, że będzie to film, na który się wybiorę. Obejrzałem go z kolegą na wielkim ekranie w Cinema City i później od razu przeniosłem pomysły z niego na sesję RPG, którą miałem zaraz po po seansie. Od tamtego czasu wciąż lubię ten film, chociaż mam świadomość tego, ile jest w nim niedoskonałości. I wiedziałem, że będzie to pierwszy film do mojej kolekcji Disney/Pixar, który kupię.

Oglądając jakąkolwiek animacje, człowiek nie zdaje sobie sprawy jak ciężka jest to praca. Kiedy kręcisz film, nie musisz o wielu rzeczach pamiętać. Praktycznie, wiele rzeczy kręci się samo. Nie trzeba osobno pamiętać o pogodzie czy roślinności. Kiedy robisz animacje, nie ma tak dobrze. Woda czy włosy same się nie poruszają -  czasem trzeba animować oba na raz. Albo mokre włosy. Poruszanie się dłoni po materiale. Lub różne inne zmory animatorów. Ale również musisz pamiętać o dziwnych szczegółach takich jak to, że pod wpływem ciężaru, klipsy sprawiają, że płatki uszów się ruszają. Albo opadający kosmyk włosów na twarz. O delikatnych zmianach mimiki. Zmarszczkach. Pod tym kątem mogę powiedzieć, że nigdy w życiu nic mi tak nie obrzydziło filmu co obejrzenie go w wersji z komentarzem producenta i reżysera i wersji z komentarzem animatorów. Łącznie cztery godziny o tym, co było trudno animować.

Dlaczego? Bo tak naprawdę niewiele się dowiedziałem poza tym, że w Pixarze głosy wielu postaci podkłada ekipa robiąca film lub ich rodzina oraz to, że The Incredibles byli być albo nie być Pixara, bo było tam wiele scen i rzeczy, których podczas produkcji nie dało się animować lub animowało się bardzo ciężki. A oni to zrobili. Niewiele jest mowy o tym, dlaczego film wygląda jak wygląda. Skąd się wzięły pewne sceny (jak wywiady na początku - pośród, których miał być i Syndrom, ale go usunięto), dlaczego walczono o długie włosy Violet, po których widać zmiany w osobowości postaci. W przypadku Dasha widać to w scenach, kiedy po raz pierwszy używa swoich mocy - wie, że może zginać, a jednocześnie odkrywa na co go stać. Jeden i drugi komentarz również podkreśla te same rzeczy. Zamiast tego dostaliśmy  rozmowę grupki ludzi o swojej pracy. Owszem, można się dowiedzieć czegoś o tego typu pracy, ale jest to raczej kwestia jednorazowa. Słuchanie tego po raz kolejny było nudne.

Problemem wielu kolejnych przedstawień superbohaterów jest fakt, że niewielu potrafi to zrobić dobrze. Niewielu potrafi sprawić, że - biorąc pod uwagę suspension of disbelief - jestem wstanie uwierzyć w zaprezentowany świat. Nie uczyniło tego MCU ze swoim rozmachem - mimo iż wiele im się udało. Nie zrobi i tego DC Extended Universe - co widać już po Man of Steel - choć im kibicuję. Z animowanych wersji, przekonała mnie do siebie wersja z Young Justice. I właśnie Iniemamocni.

Dlaczego oni? Bo film jednocześnie próbuje ukazać nam klasycznych bohaterów, jak i pokazuje ich bardziej naturalną stronę. Najważniejszą rzeczą jaką w komentarzu powiedział o filmie reżyser, Brad Bird, było zwrócenie uwagi na fakt, że The Incredibles nigdy nie mieli być jak saturnday morning cartoon - grzeczni, uładzeni, z przemocą, która nie ma konsekwencji. Chciał pokazać, że jak walisz kogoś po pysku, to są konsekwencje. W tym filmie nie tylko ktoś ginie, ale również niemal każdy zabija kogoś. Nawet dzieciaki. Jest tutaj również poruszona inna kwestia. Nazywam to gumofilco karate czyli samoobrona. Mianowicie chodzi o to, że na tym świecie są dwa rodzaje argumentów: tych, którzy mają rację i tych, którzy swoją rację wywalczają siłą, władzą, pieniędzmi i/lub pięścią. Na nasze nieszczęście, ci drudzy rozumieją najczęściej tylko ten sam rodzaj argumentów, który stosują i wytłumaczenie im, że nie mają racji wymaga sięgnięcia po większy młotek. Jeśli Ci pierwsi chcą tym drugim udowodnić, że prawda i logika jest po ich stronie, muszą niestety sięgnąć po ich typ argumentu. Bo jest on jedynym, który sprawi, że się skoncentrują i zaczną słuchać, co się do nich mówi. I Iniemamocni tego nie unikają. Mówią wprost: jeśli złoczyńca Cię uderzy, to będziesz musiał czasem oddać. Samym bohaterstwem go nie pokonasz. Ale co istotne: oddać, nie uderzyć pierwszym.

Podczas oglądania tego filmu, widać szalenie, że nie jest to film dla dzieci. Po pierwsze, jest on idealnie wyważony pomiędzy zachowaniem klasycznej superbohaterskości, a realizmem tegoż. Kolorowością kostiumów, wpisaniem się w świadomość społeczeństwa, pelerynami itd., a jednocześnie pokazaniem, że z kostiumami wiążą się problemy lub aspekt konsekwencji czynów bohaterskich. Po drugie, jest to tak naprawdę mieszanka kilku światów: Marvela (silne nawiązanie do Fantastycznej Czwórki) i Jamesa Bonda, z dużą dozą myślenia saturnday mornging cartoons. Po trzecie: sposób pokazania przemocy.  Po czwarte: rozliczne odniesienia do rzeczywistości. Nie tylko rodzinne życie czy szkoła. Chodzi o rozmowę bohaterów w aucie. O świat korpo. O sposób działania rządu. Jeśli spojrzysz na to z innej strony, pomyśl o tym, że życie wymaga od nas podejmowania równie istotnych decyzji. Bycia swoistym superbohaterem. To wszystko sprawia, że ma się sentyment przy oglądaniu filmu, a jednocześnie wie się, że próbuje on nam pokazać zupełnie inną stronę superbohaterstwa. I ma się poczucie, że dzieci tego nie zrozumieją i nie zauważą. A jednak ciągle mogą obejrzeć film i czerpać z niego radość.

O czym jest więc film? O jedynej, udanej filmowej wersji Fantastycznej Czwórki? O Superbohaterach? O życiu? O podejmowaniu decyzji? Jak dla mnie o tym, że każdy może być super. O każdym z nas. Że każdy ma swój, niełatwy i problematyczny świat i decyzje do podjęcia w nim. I tylko od nas zależy, czy będziemy w nim super. Superbohaterem. Superzłoczyńcą. Superporażką. Super... czymś tam. Bo wbrew temu co mówi film, kiedy wszyscy są super, to wszyscy są. Tylko sami musimy zdecydować jak super.

W Polsce dystrybutorem filmu jest Galapagos. Film został wydany tak jak powinien - wersja polska, angielska plus napisy. Do jakości wydania, opakowania i filmu, nie można się nic przyczepić. Łyżkę dziegciu stanowi ilość reklam na początku. Pięć - za to łącznie długich. Jeśli jeszcze spojrzycie na screen z powyżej, zauważycie pozycję "indeks". Ta wiedzie nas do spisu zawartości. Wydania dwupłytowego - a mam wydanie jednopłytowe. Chyba tylko z oszczędności zamieszczono je również na tymże wydaniu, dając nam do zrozumienia, że na próżno szukamy filmików dodatkowych i usuniętych scen. Bo myśmy szukali, sugerując się dwuwarstwością płyty. Złudne to było.

Ciekawostki:
1. Wywiady na początku filmu stanowią kontrast pomiędzy początkiem filmu, a pierwszymi scenami. Nie chciano zacząć filmu od sceny akcji, a raczej spokojnie i niezbyt tradycyjnie.
2. Włosy Violet stanowią wyznacznik rozwoju jej postaci, podobnie jak śmiech i radość u Dasha. Były to rzeczy, których reżyser nie pozwolił zmienić i usunąć.
3. Scenarzysta/Reżyser (Brad Bird) specjalnie umieścił sceny z użyciem mocy Dasha. Nie mógł się doczekać ich ukazania w innych filmach, więc sam je zrobił.
4. Edna Mode nie używa chusteczek, ponieważ - jak powiedział reżyser - nie ma ich w domu, ponieważ nikt u niej nie płacze.
5. Rodzina Parrów to oczywiste nawiązanie do Fantastycznej Czwórki - Pan Iniemamocny to Thing i Mr. Fantastic, Violet - Invisible Woman, Jack-Jack i Dash - Human Torch, a Elastyna to Mr. Fantastic i Invisible Woman. Oczywiście również Syndrom to Dr Doom, a Underminer (Człowiek Szpadel) to Mole Man. Inne nawiązania to Watchmen, Powers czy Avengers. Mniej oczywiste są nawiązania do X-Men - głównie poprzez przedstawienie świata i Frozone'a (Mrożona). Oczywiste nawiązanie do Civil War Marvela jest błędne - film powstał dwa lata przed tą historią.
6. W scenie obiadu, jak sami przyznali twórcy, brokuły zmieniają miejsce. Podobnie jak sos.
7. Powstaje kontynuacja. Oczekiwany czas realizacji: 2019... Poczekamy sobie.

Film ma 2+2+1 = 5 ogonów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz