Search this blog/このブログの中でさがす:

poniedziałek, 1 lutego 2016

By the Power of Netflix!


Pełne źródło w stopce.
Pisałam kiedyś o tym, co można by uznać za nowość. Tym razem nie mam z tym kłopotu. Seriale po prawdzie mają po kilka miesięcy od premiery na Netflixie, ale tenże dopiero niedawno wszedł oficjalnie do Polski. (⌒▽⌒)Można więc spokojnie uznać, że zarówno Netflix's Daredevil jaki Netflix's Jessica Jones to świeżutkie bułeczki. Ja już swoje schrupałam. I teraz podzielę się wrażeniami oraz powróżę o przyszłości. Ale powróżę z sensem, nie jak Ci, którym peron odjechał (TM Zwierz).

Netflix w Polsce budził już emocje od ponad roku, kiedy pojawiły się pierwsze spekulacje, na temat tego, że ma się pojawić. Jednym z symptomów było pojawienie się napisów polskich do Daredevila. Już wtedy pojawiły się pierwsze głosy z polskich mediów, że z powodu braku oferty polskich seriali, Netflix nie odniesie w Polsce sukcesu. Stety (i mówię to bez wyrzutów (≧◡≦) ) ma się to do rzeczywistości jak przewidywanie pogody jutrzejszej po zeszłorocznym śniegu. Muda na koto. Wróżysz z nie tych fusów co trzeba.

Żeby zrozumieć do kogo jest kierowany Netflix, trzeba zrozumieć subtelną różnicę między masowością, a popularnością  kultury; między kulturą masową, kulturą popularną , a popkulturą. W tym przypadku, rzecz rozchodzi się o pieniądze. Po kilku godzinach pisania (i kilkunastu skasowanych akapitach... (*μ_μ) )doszłam do wniosku, że najlepiej będzie przedstawić to krótko i się nie rozwodzić.

Zdaje sobie sprawę, że to jest duże uproszczenie i do tego tendencyjne w przykładach, ale to po to by skupić się na temacie. I tak, Wikipedia Polska ma złe definicje. W dużym skrócie: Kulturę możemy podzielić na masowo-masową: tworzoną z myślą o masach i masowo. Masowo-niszową: produkowane z myślą o masach, ale niszowo. Niszowo-masowe: produkowane z myślą o niszy, ale masowo oraz niszowo-niszowe: produkowane niszowo i dla nisz. Kolejnym wyznacznikiem jest to jak bardzo odbiorca danej kultury musi się jej poświęcić, by móc powiedzieć, że się nią interesuje i to wpływa na to jak wygląda masowość i niszowość. Reality show czy lokalne seriale typu slice of life (Bold and Beautiful, M jak Miłość) są przykładem masowo-masowej kultury i nie wymagają dużego zaangażowania - jest to kultura masowa. W tym przypadku, ponieważ w zasadzie fan jest oddany tylko temu, by się z dziełem zapoznać, a niekoniecznie wydać nań tysiące, masowa produkcja oznacza, że jest dużo podobnych produkcji, które są podobne do siebie, które mają przyciągnąć kolejnego odbiorcę. A odbiorca = zysk bo reklamy.


Gdy ktoś próbuje mi udowodniać, że jestem wstanie
wydać więcej na M jak Miłość niż My Little Pony.
Dare-mo dekinai.

Masowo-niszowa jest tzw. "sztuka wyższa" czy muzyka albo sport - i jest to co ja nazywam kulturą popularną. Może nie wymagać ona dużego zaangażowania, ale poważne się nią zajmowanie już jego wymaga. Masowa, bo każdy w zasadzie ma styczność z muzyką, filmem czy sportem, ale nie każdy jest Mozartem, Dariuszem Szpakowskim czy Kasai Noriakim (Yai! \(≧▽≦)/). Każdy może biegać, malować, rysować, tańczyć itd. Poziom zainteresowania jest różny, od przypadkowego (pójdzie do Empiku i kupi książkę) po wymagający poszukiwań (wyprawy do antykwariatów, szukanie po Allegro konkretnych tytułów itd.). Choć często zahacza to o bycie geekiem (w znaczeniu po prostu bardzo lubienia czegoś), w większości przypadków ludzie nie wiedzą, że nimi są. Specyficzną odmianą kultury popularnej jest popkultura. Objawia się na dwa sposoby. Niszowo-niszowa jest kultura otaku, geeków i nerdów - w tym przypadku w znaczeniu ludzi, którzy śmieją lubić/interesować się czymś, co nie jest typowe (konwencjonalne) jak komiksy, animacje, space opera itd. i często wiedzą, że są geekami. I to jest popkultura - kultura popularna inaczej. (⌒ω⌒) Niektóre dzieła lub postaci popkulturowe są tak popularne, że są popularyzowane dla mas. Godzilla (a właściwie Gojira), Batman, Superman, Spider-Man, MCU. Wtedy stają się kulturą niszowo-masową, choć nadal pozostają popkulturą. Taki typ kultury wymaga zaangażowania, gdyż nie można zwyczajnie pójść do biblioteki/antykwariatu czy kina by dostać to co się chce. Nie wystarczy zapisać się do szkoły muzycznej. Efushi raz obszedł "cały Kraków" i jego antykwariaty i znalazł tylko jeden egzemplarz, jednej książki z listy "klasyki polskiej literatury o Japonii". Takie zachowanie to jednak mało. Trzeba mieć coś więcej - nawet niż HBO, Netflix, SyFy, Comedy Central... Wymagane jest poświęcenie i zaangażowanie przekraczające "typowe" hobby: nie chodzi tylko o własnoręczne załatwianie sobie dostępu, ale o chęć wiedzenie wszystkiego, jednoczesne kolekcjonowanie dóbr okolicznych (figurek, plakatów, płyt itd.); niekiedy trzeba polować na ciekawe okazy - jak przypadkowa figurka z magazynu (np. w MLP Egmontu można trafić rzadko widywane figurki postaci z poza main six) czy jednorazowo rzucona "zabawka" z serialu (oj widziały nasze oczy czerwonego Power Rangers Mega Force w Auchan). Zwykła wizyta w sklepie może stać się źródłem przypadkowej zdobyczy. I co równie ważne: nie da się tego czynić samemu.Jak możesz być sam na sam z M jak Miłość, muzyką Bethovena, nie możesz

Uff. Być może kiedyś rozwinę (niemy) zarysowaną tu pobieżnie kwestię  -  wróćmy do seriali. ^_^ Więc o porażce Netflixa w Polsce wypowiadali się ludzie, zajmujący się kulturą masową, w najlepszym wypadku kulturą popularną, którzy często nie potrafią dostrzec potencjału popkultury. Podobnie jak większość osób. Tymczasem tenże celuje właśnie w odbiorcę popkultury i kultury popularnej, czyli odbiorę świadomego! Takiego, który sam chce wybrać co oglądnąć czy przeczytać, a nie np. skacze po kanałach. Odbiorcy HBO, SYFY, Comedy Central, AXN i innych kanałów tematycznych. Takiego, który obejrzy serial, ponieważ jest dobry lub ma świetną historię, a nie tylko bo jest częścią MCU. Netflix nie jest zbawieniem i nie wyruguje telewizji. Jest jednak czymś, czego w Polsce w takiej cenie trudno szukać.


Nasz stosunek do cena/jakość odnośnie Netflixa.
W pakiecie minimalnym trzydziestu złotych, co równa się dwóm biletom do kina, masz nieograniczony dostęp do proponowanych seriali oraz filmów. Wystarczy obejrzeć dwa filmy albo jeden w dwie osoby i wychodzi się na zero. Albo po prostu obejrzeć ten sam film codziennie, ciągle chrupiąc popcorn  - i to z możliwością pauzy! Każda kolejna pozycja zwraca nam usługę. Jeśli oglądasz trzy filmy tygodniowo (w weekend tylko - jeden dziennie) i płacisz za TV 50 złotych, Netflix zwróci się w połowie miesiąca. Równie dobrze, może stanowić uzupełnienie kina i/lub telewizji. Ale co najważniejsze: jego targetem jest odbiorca świadomy, który chce o czymś decydować.



Z Netflixem związane są dwa problemy. Po pierwsze, dziwaczne dla mnie, typowo polskie myślenie, że mi się należy i czemu tak drogo? Jak to mam płacić?! Czemu nie za darmo? Otóż nie! Tym prawdziwym geekom to nie przeszkodzi, a Ci jeszcze prawdziwszy pokombinowali i mieli dostęp wcześniej i już na Serialkonie - półtora miesiąca od oficjalnej premiery usługi - oglądali Jessicę Jones. A narzekać i tak będzie biadolił. Po drugie, nie rozwiązuje problemu; problemu braku dostępu do tekstów poza krajem ich produkcji. Problemu tego, że w Polsce popkultura rzadko traktowana jest na poziomie kultury popularnej i - w myśleniu wielu - musi przegrać z tąże oraz, co gorsze, z masową. (︶︹ Jeśli ktoś liczy na to, że zastąpi on kino tak jak HBO może uczynić albo, że oglądnie tam każdy serial, to niestety nie ma racji. Netflix ma ograniczoną ofertę. Może stanowić alternatywę, uzupełnienie, ale póki co nie podstawowe źródło. Nadal jednak ma jedną, ogromną zaletę. Jako substytut kina, telewizji naziemnej czy tańszą odmianę telewizji satelitarnej, w swojej cenie spisuje się bardzo dobrze.


No dobrze, ale w takim razie przejdźmy do konkretów. ^_^ Marvel Cinematic Universe pokazało nam, że można zbudować ogromny świat superbohaterów i przedstawić go w miarę realnie, uwzględniając suspension of disbelief. Jest tak dlatego, że producenci teraz muszą się porządnie zastanowić nad tym, jak coś pokazać by było realistyczne, przyciągało, a jednocześnie nie wyglądało głupio. Bo to co w komiksach ujdzie, niekoniecznie na ekranie (jak choćby kostium Hawkeye'a, Wolverine'a czy Jessicy Jones).

Pomaga, ale nie wymagane.
Już Antman pokazał, że świat przenoszenie Marvela na MCU daje nam ogromne możliwości i nie musimy kręcić się tylko wokół Avengers, wielkich bitew i oszałamiających plotów. Netflix'owi przyszli Defenders również to nam pokazują. Z zapowiedzianych już, wyemitowano już Daredevil i Jessica Jones, a pojawił się również Luke Cage. Jego serial i Iron Fista są w produkcji, mamy zapowiedzianego Punishera; wiemy, że pojawi się on i Elektra w drugim sezonie Daredevila. Mamy szansę na zobaczenie tych postaci w zupełnie innej odsłonie, której nie pokazały nam filmy (starsze i nowsze) i wątpię by były wstanie. Również ze względu na plot z Thanosem. Mamy więc mnóstwo możliwości  do pokazania tego, jak różnorodni są bohaterowie i złoczyńcy.

Netflix zrobił przy tym coś bardzo odważnego. Typowo serial wypuszczany jest odcinek po odcinku. Jego istotą są cliffhanger, których tu nie praktycznie nie ma. Praktycznie, bo seriale wypuszczono w całości, dając nam możliwość obejrzenia wszystkiego na raz. Albo w dowolny inny sposób, jaki sobie wybierzesz ^_^. Jest więc to zupełnie inna metoda. Osobiście uważam ją za ciekawą, pasującą do w stylu w jaki lubię oglądać. Choć ma to również swoje minusy, a mianowicie już dzień po premierze masz pełen przekrój spoilerów, którymi można Cię zarzucić...

Prawie rok temu ukazał się nam Daredevil. Diabeł z Hell's Kitchen. Miejsce akcji nieszczególne (samo w sobie - bo w komiksie jest nim ta sama dzielnica), ale idealnie obsadzone w realiach MCU. Subtelne nawiązanie do pierwszych Avengers i bitwy o NY, stanowią tło do pokazania tej mroczniejszej i niebezpieczniejszej części świata. Tej, która mierzy się bezpośrednio z faktem, że grupa gości odparła atak kosmitów, a oni by to zrobić musieli narobić trochę szkód. Wiecie, jak złapać złoczyńcę, co to ukradł tysiąc dolarów i narobić szkód za milion. To nie jest również serial o tych wielkich złych, co to mają kosmiczny plan na zdobycie milionów czy władzy.

Jak widzę poziom złoczyńców MCU po serialach Netflixa. Finally!
Może to dziwne, ale Daredevil pokazuje nam o wiele lepiej to, co by się stało, gdyby przeciętna osoba, próbowała został superbohaterem niż czyni to Kick-Ass. I odbyła ku temu odpowiednie szkolenie - więc nie była takim baka yarou. Co najważniejsze, jego celem jest tylko zrobić różnicę. Nie zbawić świat, uratować miliony. Ocalić swoją dzielnicę i pokazać, że można coś zrobić, robiąc po prostu coś dobrego, ale z sensem. Matt Murdock chce tego jako oba swoje wcielenia, ale choć inteligentny i posiadający swoje moce, nie jest w tym wszystkim kimś, komu się zawsze udaje. Niejednokrotnie widzimy jak obrywa, jest ranny albo nie za bardzo podąża za tym, co się dzieje. Przez bardzo długo próbuje odkryć, kto próbuje go powstrzymać. A głównym oponentem są możliwości jakie dają pieniądze i władza. Matt, Foggy, Karren i Ben muszą się z tym zmierzyć at low level. Nie mają możliwości swoich przeciwników i paradoksalnie to sprawia, że są do przodu, choć z każdym odcinkiem tracą impet. Bo i są nikim wielkim (do czasu). I wygrywają tylko dlatego, że ich przeciwnik głupieje z czasem i jest jak "królestwo wewnętrznie skłócone". Gdzieś umyka jego siła. Jego zrozumienie sytuacji. Po raz kolejny zawodzi marvelowy złoczyńca. Loki jest jedynym, któremu cokolwiek wychodzi i jedynym, którego lubię. Choć Wilson Fisk jest przekonywujący i jest dobrym złoczyńcą. Ale sam, a nie w zaprezentowanej grupie.

To co wzbudza podziw w całym serialu, to sposób w jaki pokazane są walki. Są realistyczne. Tutaj nie działa prawo zachowania ninjustu ani inne w tym stylu. Daredevil musi dorosnąć zarówno do używania broni (choć to jeszcze nie jego komiksowa laska niewidomego) jak również przekonać się do zmiany swojego kostiumu - znaleźć balans między protekcją, lekkością i moblinością. Wszystko w imię większej efektywności, ale nie efektowności.

Jessica Jones prezentuje zupełnie inne podejście. Daredevil, mimo swoich mocy, jest w zasadzie zwykłą osobą. Gdyby dać mu wzrok, a odjąć jego zmysły, to naprawdę niewiele by to zmieniło. Pragnie również zrobić jakąś różnicę. Jessica Jones (serial) ma za bohaterów ludzi, którym odebranie ich mocy zmienia postać rzeczy. Jednocześnie żadna z zaprezentowanych postaci nie celuje wysoko. Nie myślą o czyś wielkim, ale o zwykłym życiu, codzienności. Jessica nie marzy o superbohaterstwie, ale używa swoich mocy tylko w pracy. Jest przeciwieństwem Matta, pod tym względem. Luke Cage - który występuje przez połowę sezonu, pragnie chronić tylko to, co należy do niego i swoich bliskich. Swoją strefę komfortu. Przyrodniej siostrze Jessicy, Patsy Walker (kto zna komiksy, powinien skojarzyć ją jako Hellcat) też zależ tylko na ochronie swojej strefy - na tyle, na ile może zwykła osoba. Wszyscy w konsekwencji rozumieją jakim zagrożeniem jest Kilgrave (nigdy nie nazwany Purple Manem w serialu, bo też i nie ma on jego fioletowej aparycji. Bleh...) i czy chcą czy nie, ponieważ to oni go spotkali, to im przypada zadanie powstrzymania go. I udowodnienia, że jego moc jest czymś realnym.


Strona 25 z Alias vol 1 (źródło), pokazująca wszystko musisz wiedzieć
 o Jessice Jones i Kilgrave'ie. Wymień dziesięć różnic.
Kilgrave... Też w zasadzie dba tylko o siebie i swoje potrzeby - o odpowiednią kobietę przy swoim boku i swoje zachcianki. I jest pierwszym, udanym złoczyńcą Marvela w MCU. Pierwszym, który wzbudza strach. W komiksach nigdy nie był kimś wielkim, złoczyńcą klasy najwyższej. Ale dopiero  serialu widać do czego byłaby zdolna osoba, która jest wstanie kontrolować innych według swoich zachcianek. Rujnująca życie innym, tylko jednym zdaniem. Słowem. Wysiądź. Wysadź. Chodź. Zastrzel. Krok w przód. Wracaj. Idziesz sobie ulicą i ktoś Ci mówi jakieś zdanie, polecenie, a ty je wykonujesz. Czasami niewinne, czasami niszczące wszystko, co osiągnąłeś.

Jessica Jones jest zupełnie inną odpowiedzią na to, jak wyglądałby świat pełen metaludzi. Ludzi (i lisów), którzy mogą coś więcej - którzy nie muszą mieć tarana by sie włamać, wanny by przeżyć wybuch (udowodnione - taka żeliwna). Wystarczy, że zrobią nic więcej ponad to, co każdy może. Pociągnąć za łańcuch/kłódkę/klamkę i stać. Nie wyobrażam sobie tego.

Oba seriale można opisać tymi samymi cechami, ale jednocześnie dostajemy dwa różne seriale. Dwie detektywistyczne opowieści. Dwa mroczne światy. Dwaj przerażający złoczyńcy. Co je odróżnia? Daredevil jest serialem mroczniejszym w kolorystyce i z większą ilością walk, a Jessica Jones bardziej serialem noir, kolorowszym, ale bardziej przerażającym. W teorii Jessica opowiada o detektywie, ale to Daredevil jest bardziej taki. W teorii Daredevil jest mroczny, ale to Jessica jest bardziej taka. Na oba lubię patrzeć przez pryzmat tego, że nie każdy superbohater jest super i nie każdy nadaje się do epickich walk. Oba są w zasadzie opowieściami o tym, że każdy może uczynić różnicę, że każdy może być na swój sposób super. Świat jest pełen Fisków, Kilgrave'ów i innych paskudztw. Zostawcie walkę z Thanosem wesołej menażerii Avengers, a sami zajmijcie się swoją okolicą. Taka moja lisia rada.

Netflix udowadnia jedno. Są postaci dobre na film. Są postaci dobre na serial. I jeśli jesteś usługodawcą VOD, masz szansę wygrać batalię.

P.S. A tak powinna wyglądać Patsy Walker: Klik! Klik!



Daredevil  (postać) ma 2+2+2 = 6 ogonów!
Netflix's Daredevil  ma 2+1+2 = 5 ogonów!
Jessica Jones (postać) 2+1+2 = 5 ogonów!
Netflix's Jessica Jones ma 2+1+2 = 5 ogonów!














Postać Kitsune Copyright by me (Konrad Włodarczyk) 2015-2019, all rights reserved.

Żródła grafik:
Logo seriali - Daredevil pochodzi z domeny publicznej. Jeesica Jones na licencji CC BY 4.0
Memy pochodzą z KnowYourMeme.com 
Daredevil Title Card - dozwolony użytek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz