Search this blog/このブログの中でさがす:

czwartek, 22 października 2015

Miro! Denshi Sentai Denjiman!


Copyright by Dekamaster, pełne źródło w stopce.

                We wpisach o Supaida-Manie i J.A.K.Q. Dengekitai wyraźnie zaznaczyliśmy, że Toei jest mistrzem copy-paste. Jednocześnie przy takiej polityce, potrafi on w kolejnych seriach zachować powiem świeżości. Jak to się dzieje, że mimo tylu tych samych motywów, konserwatyzmu, podobnych wątków, każda kolejna ich seria jest inna? Być może jest to zasługa tego, że każda ma w sobie tę specyficzną iskrę, spark. Kosmiczny pierwiastek z obcej planety. W tym wypadku możemy to również zawdzięczać  kolejnej roli Ouba Kenji'ego? A może efektom dalszej współpracy na linii Toei - Marvel? Czy może to zasługa powrotu do motywów znanych zarówno z Himitsu Sentai Gorenger jak i Battle Fever J? A może dlatego, że Toei po prostu robi, to w czym jest dobry? A może, tak zwyczajnie... Denji Spark!

                Stało się to już niemal swoistą tradycją, że wpis o kolejnej serii Super Sentai zaczyna się od stanu pogodowego. Pierwszy snowing tego roku mamy już za sobą. Jesień na dobre za oknem.  Shining na przemienny z deszcing, Ostatnie tygodnie były bardzo wyczerpujące i niewiele posunąłem się z oglądaniem Sentai... Fakt, musiałem oglądnąć w między czasie Supaida-Mana, a Kagaku Sentai Dynaman ledwo zaczęte, a więc nie jesteśmy tak bardzo bliżej do Choudenshi Bioman i Dengeki Sentai Changeman (Blitzkrieg Squadron Changeman) jak byśmy chcieli. To jednak pozwala mi się skupić chwilowo na omówienie kolejnego sezonu, w którym Marvel maczał palce. Choć jego wpływ jest mniejszy, niż ostatnio, to nadal zaznaczalny. Po Spider-Manie i Kapitanie Ameryce przyszedł czas na coś bardziej... mistycznego. Za Asgard! Tak jakby.

WIĘCEJ NIŻ TYLKO ANPAN

                Wspominałem we wpisie o Battle Fever J, że Marvel i Toei zawarli trzyletnią umowę o współpracy. Już dwa owoce tej współpracy zostały omówione. Dwie następne serie, a więc Denshi Sentai Denjiman i jego [spoiler] Taiyou Sentai SunVulcan są zwieńczeniem tej współpracy. Choć w przypadku Denjiman Toei korzystał z praw autorskich Marvela, w przeciwieństwie do Battle Fever J, amerykański wydawca nie brał już bezpośredniego udziału przy tworzeniu serii. Kwestię Sun Vulcan omówimy następnym razem. Efektem tego jest Super Sentai w wersji jaką ją bardziej znamy (chociażby z Sami Wiecie Czego), która w wyjątkowy sposób prezentuje elementy z komiksów Marvela, a jednocześnie daje podwaliny pod wyraźnie japońskie elementy. Seria, którą lubię za wszystko, tylko nie protagonistów. I zaraz powiem dlaczego.

KOSMICI. PO KTÓREJ STRONIE DZIŚ?

                Jeśli uważnie śledziliście kolejne wpisy o Super Sentai lub jeszcze lepiej - jeśli zachęceni nimi oglądnęliście je już - to pewnie wiecie, że do tej pory wszyscy źli pochodzili z kosmosu. Tym razem też tak jest. Klan Vader ma bardzo specyficzne poczucie zewnętrznego piękna, którym chce się podzielić ze wszystkimi. To wewnętrzne ich nie interesuje. Nie do końca wiem, na czym ono polega gdyż, niby chcą by świat był ładny (to jest brzydki i struty), a jednak sami o swoje piękno dbają jak my. Trzy tysiące lat temu potraktowali swoim rozumiem planetę Denji (zobacz też ciekawostki, bo w "Internetach" przeczytasz prędzej o Denzi), z której ostała się tylko jedna wyspa, która przez kosmos przywędrowała do nas, razem ze swoją księżniczką. Mieszkańcy Denji zmieszali się z nami i taka sielanka trwała. Oczywiście jeśli przymkniemy oko na trzy ostatnie sezony.
                Jednakże kiedy podróżujący przez inny wymiar klan Vader dotarł na ziemię z zamiarem upiększenia jej, uśpiony na wyspie robot, Denji pies IC (Denji dog Aishi), odnajduje piątkę ludzi, którzy mogą, ale nie muszą być potomkami z Denji. Już na wyspie, obdarowuje ich pierścieniami, które pozwalają im na zmianę w Denjiman po wypowiedzeniu słów "Denji Spark!". I tak Akagi Ipper zostaje Denji Red, Oume Daigoro Denji Blue, Kiyama Jun Denji Yellow, Midorikawa Tatsuya Denji Green, a Momoi Akira Denji Pink. Dla nieznających japońskiego. Nazwiska są w stylu Piotr Czerwiński, Janusz Niebieskawy. Dokładniej Czerwony Zamek, Niebieska Śliwka, Żółta Góra, Zielona Rzeka i Różowo Dobrze. Tak zupełnie na marginesie. Zespół, ale dopiero od wydarzeń z serialu, prowadzi klub sportowy, w którym zajmują się odpowiednio karate, gimnastyką, rytmiką, boksem i pływaniem (w związku z tym obowiązkowa scena pływacka w czołówce).


BLAKNĄCA ISKRA

                Na Denshi Sentai Denjiman nie mogłem się doczekać odkąd byłem pewien, że oglądanie Battle Fever J może być drogą przez wizualną mękę. Począwszy od tego sezonu, wszystkie stroje są co najmniej ok. Mam przez to na myśli fakt, że nie uświadczymy potworków jak w Battle Fever J. Oglądanie Denjiman było pod tym względem było przyjemnością. Kostiumy nie wybijają się na mojej liście, ale też nie schodzą poniżej pewnego poziomu.
                Na ten sezon czekałem również z innego powodu. Miejcie w głowie fakt, że Super Sentai zacząłem oglądać od sezonu, w który zespół może się zmienić we wszystkich poprzedników. Miałem glimpse tego co zobaczę i na co czekam. W przypadku tego sezonu były to ataki. Mamy tu w Denjipunch. Denjistick. Ogólnie, mamy spory postęp pod względem tego, w jaki sposób zespół walczy. Choć następuje to stopniowo, liczba ataków i możliwości zespołu rośnie. Już zresztą na samym początku mają dostęp do nadludzkiej szybkości (100 m w 3 s), denji jump i denji scope.
                Największy postęp widać jednak w przypadku maszyn i robota, DaiDenjin. Denjiman podróżują przy pomocy motycyklu (Denji machine) Denji Reda i dżipa bez dachu (Denji Buggy) dla pozostałych. Nic wielkiego, a jednak jakoś lepsze to niż pojazdy J.A.K.Q. czy Battle Fever.
                Pojawienie się robota zawsze wiąże się z trzema elementami. Najpierw Denji Tiger transportuje Denji Fightera, swego rodzaju pojazd lotniczy, na pole bitwy. Tam dopiero on transformuje się (!) w DaiDenjina. Nie muszę mówić jak bardzo fajnie to było, choć warto zaznaczyć: to przedsmak tego, co kolejne sezony zaproponują. Arsenał robota został ograniczony w porównaniu do Battle Fever J, ale to na korzyść. Bo i tak większość nie byłaby używana, tak więc twórcy zdecydowali się ograniczyć liczbę podobieństw w tej kwestii.
                Niestety, są to jedyne przyjemności jeśli chodzi o główny zespół. Oume Daigoro jest jedyną gwiazdą zespołu, kimś z iskrą, którego zawsze było miło widzieć. Ouba Kenji jest naprawdę symbolem tokusatsu. Akagi Ippei momentami również był inspirujący. Naprawdę miałem wrażenie, że jedyną rolą Momoi Akira jest podawanie herbaty. Pozostali, czyli kto? Nawet ich nie pamiętam zbytnio... W porównaniu do BattleFever J, definitywnie mamy regres. W zespole nie było nic, co by sprawiło, że chciałem oglądać ich zmagania. Zespołu nic nie trzyma. Mimo nieustannego powtarzania Denji Spark, tej iskry brak. To sprowadza nas do roli kobiet. Czyli klanu Vader.


PIEKŁO. NA ZIEMI.

                Pamiętacie jak pisałem przy okazji Battle Fever J, że ta seria zaskoczy was w tym względzie będąc jednoczenie tym samym? Zaskoczenie polega na tym, że oglądając Denshi Sentai Denjiman byłem o wiele bardziej związany z klanem Vader, który... Po kolei, może. Jest aż sześć powodów by powiedzieć, że klan Vader stanowi rewolucję w przeciwnikach. Pierwszy to to, że wszystkie nawiązania do Marvela są wpakowane w przeciwników. Sami zobaczcie.
                Drugi stanowi Królowa Hedorian, pierwsza żeńska przywódczyni pośród Super Sentai i nie ostatnia. Choć przez wiele odcinków w zasadzie to niewiele robi to jednak ma w sobie to coś. Grająca ją aktorka powinna być wam znana (hołd dla niej złożony poniżej) i naprawdę podobała mi jej gra. Wygląd Królowej wzorowany był na Heli, władczyni krainy śmierci z przygód Thora. Jednakże jej moce i sposób działania bardziej przypomina Enchantress. Kolejne dwa powody, to jej pomocnice, Mirror i Keller. Keller zmienia się w tarczę, a Mirror w lustro i szklaną kulę. Obie stanowią dodatek do mocy Królowej Hedorian i podkreślają to, że charakter jej mocy zbliżony jest do Enchantress.
                Jeśli jest i Enchantress, dziwić by mógł brak Executionera. Generał Hedrer stanowi jego odpowiednik, swoistą ochronę dla Królowej. W oryginale zwany jest shougunem i to bardzo do niego pasuje. Nie tylko pod względem funkcji, ale sposobu myślenia. Dumnego. Honorowego. Jest kwintesencją tego, że Vader mają honor.
                Potwory stanowią inny element. Powstają z jaj, których proces wykluwania przyspiesza pewna maszyna, a każdy dostaje popiersie po swojej porażce. Klan Vader troszczy się o swoich podwładnych. Albo raczej szanuje ich wysiłek, uwieńczając ich w taki sposób. Choć osobiście stwierdzę, że żaden się nie wybija, aż do przełomu w fabule.
                Ostatni dowód na to, że Vader są wyjątkowi jest to, że lepiej potraktowali kobiety. Popatrzcie się na to. Wśród protagonistów nadal mamy miałką żeńską kastę (w zasadzie to służącą-herbaciarkę), ale przeciwnicy dostali ich aż troje na cztery postaci i naprawdę, nie stanowią one zapychaczy. To jest ktoś równy innym. Prawdziwy przeciwnik. Wierny, honorowy i walczący do końca. Mają swój cel, niezbyt fajny, ale dążą do niego. Nie po trupach swoich podwładnych. Poza faktem, że grunts muszą ginąć masowo, a monster of the week wybuchnąć. Vader zdecydowanie lepiej wypadają jako postaci. Chociażby... No i człowiek się popłakał. Tak czasem bywa, gdy się mówi o Wielkich Iskrach Popkultury. Pozwólcie mi na maleńki hołd dla klanu Vader i nie tylko.


 Aktorka Soga Machiko jest jedyną znaną mi osobą, za sprawą której złamię dwie swoje zasady: jedną ogólną i jedną dotyczą wpisów o Super Sentai. Oficjalnie poprę spoiler - oglądajcie filmik. Oraz powiem te dwa słowa. THERE IS NO POWER RANGERS WITHOUT SOGA MACHIKO! Nie byłoby Power Ranger bez niej. Jest najważniejszą osobą łączącą Super Sentai i Power Rangers. Zawdzięczamy jej nie tylko cudowną rolę Królowej Hedrian w Denshi Sentai Denjiman, co i wiedźmy Bandory, którą znacie za sprawą Mighty Morphing Power Rangers jako Ritę Repulsę. Zagrała też Heavenly Arch Saint Magiel (Tenkuu Daiseija Majieru) w Mahou Sentai Magirenger, a więc i Mistyczną Matkę w Power Rangers Mystic Force.
Niestety moi drodzy, nie uściśniemy jej ręki. Ta iskra choć zgasła, nie zgaśnie. Zmarła na raka trzustki 7 maja 2006 r. Dwie minuty ciszy dla Niej poproszę. Tyle trwa filmik, w który zobaczycie jej wszystkie najważniejsze role.

ISKIERECZKA

                Co więc powoduje, że mimo wszystko Denjiman odnieśli sukces? W ogóle dlaczego warto oglądnąć ten sezon? Tak naprawdę sezon stanowi pierwszy, pełnoprawny sezon Toei. Bez pomocy Ishinomori'ego. Bez zbytnich wpływów Marvela. Jest tylko preludium do kolejnych sezonów. Być może na mój odbiór sezonu wpływa fakt, że ogląda się go ciężko bez znajomości języka, który w owym czasie stał u mnie niżej niż obecnie. Na pewno coś mi umknęło. Czegoś nie dosłyszałem, nie zrozumiałem. Jestem niemal pewien, że gdzieś tam jest w tym sezonie ukryty jakiś potencjał.
                Moja ostateczna opinia jest taka: Super Sentailiczy sobie obecnie trzydzieści dziewięć różnorakich sezonów. Trudno o to, by każdy podobał się w tym samym stopniu. Każdy z was niech wyda własny werdykt. Bo mimo iż sezon nie przypadł mi do gusty, ma w sobie tą małą iskierkę. Coś co jednak w jakiś sposób może przyciągnąć uwagę.Ponieważ każde nawiązanie do Denjiman w kolejnych seriach mnie niezmiernie cieszy. Ostatecznie, na serię trzeba patrzeć przez pryzmat Taiyou Sentai Sun Vulcan, a więc kolejnej. A dlaczego, to musicie poczekać aż opiszę wam Grande Finale współpracy na linii Marvel-Toei.

Serial ma 1+0+0 = 1 ogon.








Ciekawostki
1. Nazwa denji pochodzi odczyli elektromagnetyczny. Związany jest z tym pewien problem natury językowej. Konkretniej...
2. ...problem z wymową nazw. O ile na przykład "zachód" powie "Gorenger", a Japonia "Gorenja"(przez "dż") i tak jest z niemal każdą końcówką enger/anger (odpowiednio enja/anja), to w przypadku tej serii jest pewien niuans językowy. Język japoński udźwięcznia "s" do "z", ale ponieważ ma sylaby, a zamiast sylaby "si" (jak w silikon) jest shi (jak w siano), to udźwięcznia się ono do "ji" (dżi)."Zi" nie ma. Jest "zu" i "ze" i "za", ale nie "zi". Japończycy mówią więc Denjiman, bo też i pochodzi to on słowa jw. Na zachodzie jest Denziman. Gdyby owo "ji" było częścią zapożyczenia wtedy, "zi" byłoby uzasadnione. Jednakże pochodzi to od słowa japońskiego. Tym razem to "my" zmieniamy, a wręcz wypaczamy, nazwę, nie mając (IMO) ku temu podstaw. Brawo Polska, albowiem Polska Wikipedia podaje poprawną wymowę, a angielska błędną.
3. [spoiler]



Żródło Grafiki:
Grafika Denji Blue, oryginalnie opublikowana na DeviantArt.com jako Denziman -  Denziblue przez Daniel "Dekamaster" Robinson opublikowana za jego zgodą. Wszystkie prawa zastrzeżone. Postać Denji Blue jest własnością Toei Company.

Picture of Denji Blue, posted at DeviantArt.com as Denziman -  Denziblue by Daniel "Dekamaster" Robinson has been published with his permission. All Rights Reserved. Character of Denji Blue is owned by Toei Company.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz