Zakupy konwentowe. Płyty z autografami (Yai!) i takie tam. Źródło: własne. |
Trudno czasem powiedzieć coś konkretnego,
dlaczego mimo wspaniałych wrażeń i sporej liczby zdjęć, bólu portfela (个_个) , shurikena na ścianie, Totoro na żywo i Krzesła
konwent mógł wypaść przeciętnie, co - niestety - dało się odczuć. Być może
spowodowane było to kilkoma, innymi konwentami w tym samym czasie, co również
nie tak dawnym Pyrconem (i Serialconem). Prawdą jednak pozostaje to, że w
porównaniu do wydania sprzed dwóch lat (w zeszłym roku nas nie było...),
tegoroczna edycja Magnificonu wypadła blado. Co nie znaczy, że nie było fajnie.
Wszystkie zdjęcia pochodzą z galerii własnej. Przedstawione na nich cosplayowane postaci są własnością odpowiednich podmiotów. Wszystkie prawa zastrzeżone.
Właśnie,
bo fajnie było. Jak zwykle zresztą, kiedy w jednym miejscu gromadzi się tyle ludzi, którzy wiedzą z czym
się co je, i których nie dziwią pewne rzeczy. Ludzi, z którymi można
porozmawiać, porobić zdjęcia i pośmiać się oraz pociągnąć jedenastoletni żart
Cosplayowy (poczekajcie, będzie jeszcze Krzesło).
Tegoroczna
edycja Magnficonu jednak upłynęła nam jednak głównie na smędzeniu się. Albo
inaczej. Godzina stania w kolejce dla uprzywilejowanych (czyli tych, co dzięki
wydrukowaniu biletu mieli wejść szybciej) nie była straszna - to nie PRL. Była dyskusja o
LoLu i trafiła się nam grupka mainów
supportów. Potem szybki ogląd stoisk - czy aby coś nam nie wpadnie tak, iż
trzeba mieć to teraz zanim pieniądze szybko wypłyną (a i tak brakło z kilkuset
złotych na wszystkie zachciewajki). W porównaniu do zeszłych edycji, było dość
ubogo. Brakło nowości, szerszej reklamy i jakiejś nowości specjalnie na
największy, polski konwent mangi i anime połączony z działem "o
Japonii". Nie wiem, może to my, ale zdecydowanie brakło tych pokaźnych
banerów (np. Monster Musume sprzed dwóch lat), sklepu cosplayowego, które kiedyś się widywało. Stoisko Waneko
znaleźliśmy... dopiero w sobotę. I szybki look
na różne strony i reklama w stylu "jesteśmy na Pyrkonie" jest, ale o Magni
ni widu, ni słychu. Nie wiem, kto zgrywał te terminy w ten sposób, ale to nie
był dobry pomysł. Dwa istotne konwenty blisko w czasie i dało się odczuć spadek.
WELCOME TO SUMMONER RIFT!
Silna reprzentacja League of Legends, wszystko w skinach nie podstawowych.
Po kolei: Star Guardian Lux
oraz najlepsze grupowe zdjęcie wszystkich Star Guardian jakie mam. Potem
Jinx, Academy Ahri, Dragon Trainer Tristana (smok gdzieś jej uciekł) i
Pentaill Sona
Smędzenie
się. Tak. No więc, to był problem. Nie
jestem jedyną osobą, która narzekała na nieprzejrzyście i z błędami wydrukowany
program (sugerował przesunięcie głównych atrakcji o dzień do przodu). Również
opisy odbiegały od normy, choć oficjalne informacje MiOhi z FB mówiły wyraźnie,
że wiedzieli o tym, że będzie inaczej. Konkretniej. Sumarycznie, ani zapowiadany na
piątek koncert K-Ble Jungle oraz na sobotę Inoue Azumi z jej córką Yu-Yu się
nie odbyły zgodnie z informacjami z programu - tak naprawdę były dwoma,
podwójnymi koncertami, choć w odwrotnej kolejności występów artystów i innym,
choć mocno zbliżonym, zestawem piosenek. Prawdą ponoć ma być, że w piątek po
prostu próbą dźwięku duetu mamy z
córką połączono z występem K-Ble Jungle. A może to nigdy nie miał być sound check? Mylące, nieprawdaż? Bardzo
dziękujemy wykonawcom, którzy po prostu wyszli na przeciwko dwóch istotnym faktom
tegoż, że chcemy ich posłuchać, tyle ile się da. Wiele osób nie dotarło lub
jeszcze nie weszło w piątek, kiedy trwał pierwszy koncert. Wielu przyszło tylko na
sobotę. Dzięki takiemu układowi, udało się uzyskać możliwość wysłuchania obu
zespołów i ich najważniejszych utworów oraz coverów
przez wszystkich.
GOŚCIE Z INNEGO ŚWIATA.
Kolejno, Ray z Star Wars, Ying z Paladins, Tracer z Overwatcha,
Spider-Gwen od Marvela, Geralt z Rivii oraz bezpardonowy zwycięzca
Cosplay Standard: Krzesło (zob. niżej).
Ale
problem pozostaje nadal. Poza koncertami oraz cosplayem (licząc tutaj specjalny
występ grupy cosplay'ującej Yuri on Ice), zabrało innych, ciekawych atrakcji oraz
gości (np. dwa lata temu była Tine Marie Riis czy Shappi, Pan Rysownik, GreyCat
i inni). Choć sal nie ubyło, to jednak jakoś paneli i prelekcji było
zdecydowanie mniej. Takie dziwne odczucie, nieprawdaż? Było ich przecież równie
dużo, co zawsze. Ale kiedy masz odczucie, że ich nie było, to coś nie tak się
stało. Więc smędziliśmy się po skończeniu tych, na które poszliśmy, w
oczekiwaniu na kolejne lub koncerty. W duchu narzekaliśmy na brak funduszy na
pokaźniejsze zakupy, bo co jak co, ale było sporo fajnych rzeczy. Być może za
takim stanem rzeczy stało również to, że sporo fajnych paneli działo się
równolegle. Prawdę trzeba rzec, że trochę my wypadliśmy z rytmu, więc wina
polega również na tym, że po prostu to tylko my nie znaleźliśmy nic dla siebie,
co nie znaczy, że nie było tam czegoś fajnego. Ale trzeba rzec, że rolą twórców
jest również postaranie się tak dobrać atrakcje i je tak poustawiać, żeby nie było
takiego problemu. A jednak dla nas był. Ale, again, to jest prywatne i li tylko wrażenie. Jest wielce możliwe, że jest bardzo błędne.
Yu-Yu po raz pierwszy
na żywo z gitarą
|
Rodzinny duet. |
Ale
wiecie, spójrzmy również na drugą stronę medalu, tą o wiele istotniejszą. Problem
z programem sprawił, że nie od razu trafiliśmy na koncert K-Ble Jungle. Ale dźwięki
Zankoku no tenshi no teeze szybko nas
ściągnęły i "próba dźwięku" Inoue Azumi i Yu-Yu, również rozbudziła fajne
uczucia. Po koncercie od razu miało być Q&A,
które w zasadzie po obustronnym uzgodnieniu (uczestników i artystów), szybko przerodziło się w
pozowanie, rozdawanie autografów i kupowanie płyt. Tak menadżer Pań dowiedział
się, że ktoś (JA!) umie czytać po japońsku i szuka dla wszystkich, na której
płycie jest Totoro i Laputa - bo dla tych, co nie wiedzą, Inoue Azumi zaśpiewała
większość najważniejszych piosenek Ghibli, Laputę, Totoro i Kiki. Płyty były
drogie... po 90-100 złotych. Była jedna Yu-Yu i dwie jej mamy - dwupak z obchodów
30-lecia kariery oraz płyta z utworami Ghibli. Ów dwupak zawierał jednak
najważniejsze utwory, więc finalnie najwięcej osób kupowało go.
Wspólne zdjęcie z Yu-Yu (po lewej) oraz Inoue Azumi (po prawej). |
Płyta
K-Ble Jungle... japońsko-włoski duet Eriko i DJShiru jest mniej znany i ma na
swoim koncie trzy płyty i kilka coverów. Głos wokalistka ma bardzo przyjemny,
ale ich oryginalne utwory niespecjalnie przypadły nam do gustu. Ich płyta kosztowała
tylko 50 zł, a spis utworów dostępny był dopiero po rozpakowaniu i nie cieszyła
się pierwszego dnia takim powodzeniem, jak pozostałe płyty. Do pewnego stopnia było mi z tego powodu smutno. Jednakże po drugim
występie oraz zapytaniu co jest wewnątrz (i rozpuszczeniu tejże informacji),
czyli głównie covery znanych utworów
z anime, poszło już więcej egzemplarzy i cieszy fakt, że równiez i oni zostali docenieni. My również, przekonani koncertem oraz
wiedzieni koniecznością podzięki, kupiliśmy płytę. W końcu, czemu nie?
Wspólne zdjęcie z K-Ble Jungle. Eriko po prawej i DJShiru po lewej. |
Najfajniejszą
rzeczą związaną z tymi koncertami są dwa fakty. Po pierwsze, podczas spotkania,
przybocznie rzucony catchphrase gonin sorotte, a potem dodane Gorenja i od razu dyskusja zeszła nam na
Super Sentai oraz wspólne zaśpiewanie
początku openingu z Gorenger oraz Shinkenger. Japończycy oglądają i pamiętają Sentai! A Yu-Yu lubi Shinkenger!
Wiecie, to taka bardzo fajna drobnostka. Druga kwestia, bardziej fandomowa.
Wspólne śpiewanie na koncercie Zankoku no
tenshi no teeze, Tonari no Totoro czy
Moonlight Densetsu (wykonanej w dwóch
wersjach: duet Yu-Yu i Eriko z K-Ble Jungle oraz w trio Inoue-San [i Yu-Yu na
gitarze, elektrycznej chyba]) jest fajne. Artyści oczywiście wiedzą, że my te
utwory lubimy i je znamy i to dla nich przychodzimy, więc nam je dają. Ale
piękne jest również to, że inne ich utwory, choć nam nie znane, również są dobre
i warte posłuchania. A jeszcze lepsze jak się co nieco słowa rozumie. ^_^
TUZY ANIME/MANGA PT 1
Delegacja z anime/mangi Kill la Kill, Kuroshitsuji, Rozen Maiden, Deadman Wonderland, Fairy Tail i One Punch Man.
Ale-ale!
Jest jeszcze Cosplay Standard!
Powiemy tak - cosplay jak cosplay - jeden lepszy, jeden gorszy. Nie posiadamy
wiedzy w tej materii, a więc ciężko ocenić, który jest dobry, a który zły. Tak
obiektywnie, bo subiektywnie nie ma problemu. Jednakże żaden (?) cosplay mangi i anime nie może obejść
się bez nieśmiertelnego Krzesła. Krzesła przez wielkie "K". Wszystko
zaczęło się ponoć w 2006 roku, kiedy na jednym z konwentów (tylko nigdzie nie mogę
znaleźć na jakim, a był przecież gdzieś filmik... który też wsiąknął) problem i
zabawne wpadki z ciągłym wnoszeniem i wynoszeniem krzesła skończyło się żartem,
że ów konkurs wygrało Krzesło (przez wielkie "K"). Zwykłe, drewniane
czy też drewniano-metalowe Krzesło. I to właśnie spowodowało, że sporo
konwentowych atrakcji cosplay'owych
zdominowane jest przez Krzesło ceremonialnie wnoszone i wynoszone. Oklaskiwane.
Oraz - jak w tym roku - Krzesło cosplayujące Batgirl i SuperKrzesło. I
jak to, kiedy ktoś z sali rzuca "Krzesło!" (w domyśle, chcemy
Krzesło!) albo w odpowiedzi na pytanie "Jak dużo mamy czasu?", "Wystarczająco
na więcej Krzesła!". Po prostu, Krzesło jest wiecznie żywe! Nieśmiertelna klasyka gatunku.
Fail konwentu? Aż dwa. Pojechać rowerem,
który na każdym Magnificonie musi zostać zlany deszczem. A drugi... wygrać
koszulkę, by w domu przekonać się, że jest ona damska... Ostatecznie oceniam
Magnifon 2017 pozytywnie. Nie był to super konwent, ale też nie był to konwent
kiepski. Ot kolejna edycja i tyle. Dziękować najwięcej możemy gościom, zarówno artystom
koncertowym, jak i wspaniałej dyskusji z Pawłem Dybałą. A teraz, trzeba jeszcze
skończyć słuchać zakupione płyty.
TUZY MANGA/ANIME PT 2
I kolejna delegacja, tym razem z Code Geass, Fullmetal Alchemist, Kuroshitsuji (again),
Fairy Tail (again), Durarara i Another.
Postać Kitsune Copyright by me (Konrad Włodarczyk) 2015, all rights reserved.
Postać Kitsune Copyright by me (Konrad Włodarczyk) 2015, all rights reserved.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz