Search this blog/このブログの中でさがす:

niedziela, 26 listopada 2017

Henshin! Kamen Rider V3



Showa v3 by Clement Soh na licencji CC BY NC ND 2.0
Kamen Riders są własności Ishinomori Shoutarou/Ishinomori Inc/Toei Company.

                Kamen Riderom udało się osiągnąć od początku coś, co długo nie udawało się w Super Sentai. Mianowicie spójność serii między sobą. Oczywiście, jest to spójność względna bowiem obowiązuje ona do pewnego stopnia. Ale wiecie, jest to bardzo fajne widzieć postaci z poprzednich sezonów, a także zwyczajnie tylko usłyszeć, że one były. Bo tak się zaczyna Kamen Rider V3. Od Tachibany Tobeia i Kamen Ridera Ichigou i Nigou. I jest to serial, który Ishinomori'emu wyszedł bardzo dobrze.

                Swoistym problemem z opowiadaniem o takich sezonach, jest nasza polityka spoilerowa. Już sama informacja, że serial zaczyna się od pokazania nam obu Riderów i Tachibany, jest spoilerem do poprzedniego sezonu (wiemy już, że przeżyli). Tak samo jak to, z kim tak naprawdę przyjdzie się zmierzyć Riderom w tym sezonie i kilkoma innymi sprawami. Mimo wszystko, zmierzmy się z tym sezonem.

                Serial jest o wiele krótszy od poprzedniego - ma tylko 52 odcinki - i w zasadzie do jakiegoś stopnia jest kopią historii z pierwszego sezonu. Jest wiele tych samych elementów lub podobnych zagrań, ale widać też znaczące różnice. Tym razem, kiedy całkiem przypadkiem Kazami Shiro staje naprzeciw złej organizacji Destron. Początkowo to Double Rider próbują zmierzyć się z nowym zagrożeniem, ale ostatecznie zmuszeni zostają do przyjęcia pomocnej reki od Kazami, doprowadzając do jego przemiany w Kamen Ridera V3 i zostawienia sprawy jemu. Celowo nie mówię więcej szczegółów, ponieważ najlepiej będzie jak sami się zapoznacie.

                Rider V3 jest o wiele lepiej zaprojektowany nie tylko pod kątem stroju, co i możliwości - dokładniej dwudziestu sześciu sekretów, których wszystkich nie poznajemy w serialu. Możemy jednak powiedzieć, że jest to dobra nowość, która pokazuje większy potencjał bitewny bohatera, choć nadal pięści i kopniaki stanowią podstawę. Również jego pomocnicy przechodzą zmianę - mamy nie tylko Tachibanę Toubeia, ale również częstą w tej franczyzie, żeńską pomocnicę, Tama Junko oraz jej młodszego brata Shigeru. Znaczącą odmianą jest brak kogoś pokroju Taki'ego, ale serialowi to nie przeszkadza. Skutkiem tego jest o wiele większe zarysowanie faktu, że Kamen Rider musi wygrać i jest to odgórnie ustalone. W ten sposób, poprzez np. dwadzieścia sześć sekretów, co chwila można wprowadzać nagłe rozwiązania, dzięki którym wyciąga on kolejne asy z rękawa.

                Jeśli chodzi o oponentów, to niewiele się zmienia. Potwory (znane nam z poprzedniego sezonu kazou ningen) są dość oryginalne - często są to połączenia jakiegoś zwierzęcia i przedmiotu - i przysporzą wiele kłopotów. Ale sama organizacja jest po prostu bardzo podobna do Shocker pod względem metod, hierarchii, sposobu funkcjonowania itd. Choć jest przy temu powód - którego wam nie zdradziłem i nie zdradzę - to jednak można było to zgrać lepiej. Niestety, ponownie, sposób konstrukcji  świata (co praktycznie sprowadza się do Rider musi zwyciężyć) sprawia, że jak większość organizacji tego typu, jest to organizacja, która ma pomysły niezbyt mądre, a nawet jak mądre to kuleje ich realizacja. Czasem jest to wynikiem tego swoistego deux ex machina¸ a czasem po prostu tego, że muszą przegrać. Zwyczajnie, po prostu. Podobnie jak poprzednio, są pokonani przez garstkę ludzi, co akurat nie wynika z ich działań, ale potrzeby fabularnej.

                Można przez to odnieść wrażenie, że serial jest nieciekawy. Ale powyższe zastrzeżenia można mieć do każdego serialu tego typu. Zastosowanie zjawiska speed plot (tzn. coś działa czy też porusza się tak, jak na to pozwala mu fabuła), niejako wymusza takie konstrukcje. Przez to siła postaci jest mocno zależna fabularnie i raz jakiś przeciwnik jest niebywale silny, a potem stanowi tylko niuans. Wczesne serie tokusatsu pokazują nam jednak jak rozegrać to dobrze. Seriale tego typu nigdy nie mają być logiczne i zgodne z nauką.  Na plus ogromny zasługuje więc, że mimo iż wiemy to wszystko, to i tak chce się dalej oglądać ten serial. Że fabuła nas ciągnie, a wydarzenia są ciekawe. Tak naprawdę fakt, że nie musza się trzymać pewnych zasad, sprawia, że chcemy wiedzieć jaki potwór, z jakim kolejnym dziwnym pomysłem chce sprawić by Destron wygrało oraz w jaki sposób to się mu nie uda. Tak po prostu.

                To jest poniekąd zaskakujące, ale ten serial ogląda się dla fabuły, która nadaje sens tym wszystkim głupstwom. Która, poza dwoma odcinkami będącymi kalką dwóch odcinków z sezonu pierwszego, jest mimo wszystko ciekawa i pociągająca. Podbudowująca i dająca nam nie tylko przyjemność, co i swoistą siłę do działania. Kamen Rider są symbolem i to doskonale widać. Popatrzcie na to przez pryzmat Sami Wiecie Czego: tak naprawdę nie interesowało nas czy Rangersi wygrają, ale jakiego potwora tym razem da nam Rita i jakie on będzie miał moce, a przez to jak zostanie pokonany. Tak samo jest tutaj. Najbardziej interesujące są te elementy, które budują fabułę. Takie, które pozwalają nam nacieszyć się klimatem, a nie zastanawiać się dlaczego Destron znowu przegrało (bo musiało), a Rider zwyciężył (bo musiał).

                Mogę więc z całą stanowczością rzecz, że największym plusem tego serialu jest jego fabuła i gra aktorska Miyauchi Hiroshi, która pozwoliła rozkręcić tokusatsu, a także więc i Super Sentai . Nie jest to dla mnie w żaden sposób zaskakujące - oglądnąłem już tyle sezonów tokusatsu - mogę wam z całą stanowczością polecić ten serial i ten sezon. Jego prostota jest zwyczajnie po prostu oszałamiająca zajmująca i ciekawa. A najlepsze, jest jak zwykle w końcówce.
Serial ma 2+0+0= 2 ogony!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz