W zasadzie to miał to być wpis o
innej animacji. Ale zakupiwszy jakiś czas temu Dzwonnika z Notre Dame,
przypomniałem go sobie niedawno. O ludzie! Jaka mnie naszła ochota, by
porozmawiać o tym, że Disney to samo zło, a większość z nas jest albo Frollo
albo Quasimodo, a już niekoniecznie Febusem lub Esmeraldą. Więc porozmawiajmy.
Czemu nie? Tylko, że porozmawiajmy na poważnie. Dzisiaj powiem wam przede
wszystkim o tym jak argumentować, a jak nie. A reszta jest tylko pretekstem.
Może
na początek warto powiedzieć, że nie przygotowywałem się specjalnie do tego
wpisu. Jest on wynikiem nagłej myśli i kilku przemyśleń, więc jest zbiorem
raczej kilku obserwacji jak udokumentowanych faktów. W pewien sposób zamierzam
obnażyć to, w jaki sposób wiele osób myśli i funkcjonuje. To pewnego stopnia
nawet powiem, że sam widzę takie rzeczy u siebie - więc, żeby nie było, że
kreuję się na wielce cnotliwego. Choć chociaż świadomość tego pomaga to zwalczać.
Dzwonnik
z Notre Dame, jak zdecydowana większość prac sygnowana oryginalnie przez
Disneya (a więc pomijam np. Marvela , Star Wars czy Pixara), jest filmem
bazującym na dziele z domeny publicznej - powieści "Katedra Naszej Pani w
Paryżu" Victora Hugo. Akurat z tego ta firma jest znana od samego początku
i pominąwszy oryginalną ferajnę Walta Disneya, - Mickey'a, Minnie, Donalda z
całą rodziną, Goofie'ego, Pluto, Pete'a itd. - samo studio prawie nigdy nie
tworzył oryginalnych dzieł. Nawet posądzanemu o bycie pierwszym pełnometrażowym
filmem nie bazującym na domenie publicznej Królowi Lwowi zarzuca się bycie
opowieścią o Mojżeszu - na tej samej zasadzie jak Frozen jest Andersenową Królową Śniegu.
Oryginalne
dzieło było odwzorowaniem francuskiego społeczeństwa w postaci miasta Paryża. I
o ile film zachował to odwzorowanie (nie wiem - książki nie czytałem), to widać
to wyraźnie w filmie. W jakiś sposób jest to wizja ponadczasowa oraz
ponadmiejscowa - nie musi się odnosić do żadnej konkretnej społeczności ani
czasu. Równie dobrze możemy ją odnieść do Polski współczesnej jak i
osiemnastowiecznego Paryża. Na główny plan wyłaniają się cztery typy osób, choć
jeśli się przyjrzeć to jest ich sześć. Mamy więc władzę/siłę (Frollo),
urzędnika (Febus), przydatnego sługę/wyrzutka (Quasimodo) oraz tłum (zwykli
obywatele), zło/margines społeczny (Cygani) i zaprzeczający wszelkim ich stereotypowym
cechom wyjątek (Esmeralda). Jeśli odnieść te zależności do dowolnej grupy osób,
to możemy uczynić to na dwa sposoby.
Bezpośrednio,
po prostu przenosimy te archetypy na daną grupę według zasady wyżej. Możemy to
uczynić nie tylko na poziomie kraju, co również województwa, miasta, szkoły,
rodziny itd. Czasem będzie to porównanie mniej pasujące, a czasem bardziej. Nie
zawsze odnajdziemy wszystkie sześć archetypów. W sumie, nic trudnego i
ciekawego. Ja chcę jednak pokazać wam zupełnie inne podejście do tego schematu.
Jednakże, aby je zrozumieć, muszę wam powiedzieć o dwóch rzeczach. O jednej już
wam kiedyś obiecałem wspomnieć, a o tej drugiej
wspomnę dziś. I pomny długości swojego wywodu, zaznaczam, że wszystko jest akonto
Dzwonnika i nadal o nim mowa.
Na tym zdjęciu również nie ma bajki,
gdyż postać owa nazywa
się... Bąbelki (oryg. Bubbles).
by Gage Skidmore
na licencji CC BY SA
2.0
|
Demokracja, czyli system polityczny zaprojektowany
do stosowania logicznej argumentacji (tj. debaty), a w którym najczęściej
stosuje się podane tu sofizmaty jako typowe argumenty w dyskusji.
|
do X" (łac.
Darwin się przewraca. Sofizmatów w dyskusji
o ewolucji jest wiele i żaden nawet prawdy nie
widział na oczy.
Źródło, Domena publiczna, autor nieznany.
|
Sofizmaty
są mi potrzebne by wam pokazać i wyjaśnić filozofię gumofilco-karate, a ta -
trailer - do tego, by wykazać, że archetyp Frollo nie jest archetypem jednoznacznie
negatywnym, a Esmeraldy czy Quasimoda jednoznacznie pozytywnym. Filozofia
gumofilco-karate (tzn. samoobrony swoich poglądów) opiera się na dwóch
założeniach: jest argument siły i siła argumentu. Rację rzeczywistą ma ten,
którego siła argumentu jest większa dopóki, dopóty nie stanie naprzeciw
większej sile argumentu. W praktyce, rację ma ten, kto skuteczniej przepycha
swoje argumenty, a więc argument siły. I najczęstszą metodą jest tutaj metoda
młotka, polegająca na jak najtwardszym uderzeniu ("dowaleniu")
przeciwnika argumentem - może to być dosłownie pięść lub kopniak albo jakiś
sofizmat. Ile ja dyskusji "przegrałem" bo nie szło się przebić siłą
argumentu przez sofizmaty przeciwnika to wam nie powiem. Większość ludzi nie
wie nawet co to jest i że nie stanowią one logicznego argumentu. Trzeba jeszcze
powiedzieć, że argument siły nie oznacza tylko siły fizycznej i wykorzystania pozycji
w hierarchii. Argument siły można zastosować słownie, gestem czy nawet nic nie
robiąc i może to zrobić osoba będąca teoretycznie niżej. Odwołam się do tego
później.
Czerwony Kapturek, czyli baśń o tym jak
Babcia i Kapturek
zmuszone argumentem siły wilka
dają się zjeść, a wilk zmuszony argumentem siły
myśliwego
daje się rozpruć. Trudno orzec,
czyja racja większa. |
A
teraz takie drobne pytanie: czy wiecie, kiedy w życiu stosuje się sofizmaty
jako jedyne, logiczne argumenty w dyskusji? I to jako argument siły? A no na
przykład opiekunowie (nie tylko rodzice, bo i wujkowie, dziadkowie itd.) do
małych dzieci. Argumentum ad vericundum
i ad
baculum aż się patrzy. Albo policjant do potencjalnego przestępcy
lub zbir do ofiary - argumentum ad
vericundum. Przesłuchania policyjne to często argumentum ad personam lub hominem (policjanci często doskonale wiedzą z kim mają do czynienia
i tak prowadzą rozmowę, by użyć to na swoją korzyść). Nauczyciel do uczniów.
Itd. Największym zagrożeniem tego, jest
to, że NIE ZAWSZE mamy rację my i w związku z tym nie zawsze mamy prawo użyć
argumentu z pozycji "ja wiem, a ty nie, więc słuchaj co mówię", a
więc sofizmatu. Najmądrzejsi z najmądrzejszych wiedzą i o tym i wiedzą kiedy mogą,
a kiedy stosować sofizmaty. Niestety, najczęściej bardziej wykształceni używają
swojej przewagi wiedzy, by rozporządzać mniej wykształconym w sposób negatywny.
Wracając
już bardziej do Dzwonnika z Notre Dame. Frollo jest postacią jednoznacznie
negatywną. Uważa, że ma rację w tym, iż Cyganów trzeba się pozbyć, bo są źli i
szkodzą miastu. Oczywiście, nie umie tego udowodnić. Quasimodo zaś jest...
cóż... jest niezrozumiany, choć sympatyczny i pożyteczny. I też nie jest
wstanie tego udowodnić, bo jest osądzany po wyglądzie. Chyba nikt nie chciałby
być jak oni, prawda? Archetyp Febusa czy Esmeraldy lepiej przemawia. Archetyp
szlachetnego urzędnika, który sprzeciwia się władzy i pozytywnego wyjątku,
którzy zaprzecza złej regule, ale będącym jej częścią. Sęk w tym, że większość
z nas jest jak Frollo lub Quasimodo - albo się wywyższamy, albo jesteśmy
poniżani przez wywyższających się. Ale - bo przecież nie po to pisałem dwie
strony, by nie było "ale". Popatrzmy się na to po całości. Frollo
pierwszy.
Piękno tego filmu polega na tym, że postępowanie żadnej postaci nie jest
jednoznacznie dobre lub złe. Wymaga szerszego kontekstu do
oceny.
Ciężko ocenić po
samej nazwie czynu, czy Quasimodo postąpił źle
czy Febus postąpił źle, czy
Frollo postąpił źle. A jednak, w życiu codziennym
często nie szukamy kontekstu
tylko wydajemy wyrok.
na licencji CC BY ND 2.0
|
Nie
bronię przez to Frolla, ale chcę zwrócić uwagę, że archetyp władzy nie jest
archetypem zła. Choć politycy nie ułatwiają nam tego. Wiecie nie nazwałbym
władzy jaką mieli (i nadal mają) nade mną moi rodzice złem. Ani różnych innych
władz, pod którymi byłem. Nie demonizujmy władzy, ale też nie gloryfikujmy jej.
Sam Frollo był złą władzą - owszem - a jego metody niezbyt pozytywne, to jednak
sama ich natura nie była zła, tylko sposób w jaki została użyta. Władza musi
korzystać z argumentum ad vericundum,
gdyż inaczej musieliby cały naród doszkolić z każdej dziedziny np. ekonomii,
gospodarki, ochrony środowiska, oświaty itd., a jak wiecie to jest niemożliwe.
Frollo użył jednak swojego autorytetu w zły sposób.
Z
drugiej strony mamy Febusa i Esmeraldę, którzy jednoznacznie przeciwstawiają
się takiej metodyce. Teoretycznie, robią dobrze, bo była to w tym przypadku zła
metoda, ale patrząc po całości, stosują dokładnie taką samą metodologię jaka
on. Wiedzą, że mają rację i też nie są wstanie jej Frollowi wyłożyć, ale udaje
im się społeczeństwu, które przekonane nią ostatecznie im pomaga. Różnica
polega na tym, że oni użyli nie argumentu siły, a siłę argumentu, po to by
usprawiedliwić słuszny argument siły - Frollo nie był kimś, kogo przekona
argumentacja logiczna, a powinien być w jakiś sposób powstrzymany. Ale nie
znaczy to, że są jednoznacznie pozytywni: Febus, bądź co bądź, jest zdrajcą,
ale sam w sobie nie zrobił nic, by przekonać Frollo i odwieść go od złej
argumentacji. Esmeralda również w jakiś sposób zdradza Cyganów oraz nie walczy
z negatywną opinią o nich. Owszem są postaciami pozytywnymi, które użyły dobrej
argumentacji, ale nie są do końca dobre.
Nie
oskarżam przez to ani jednych ani drugich. Archetyp Febusa jednak wiąże się
nieodzownie z "paniami w okienku", które czasem chcą pomóc, ale nie
mogą i czasem robią, co mogą (a czasem nie). Taki listonosz czasem również nie
doniesie wszystkiego tak szybko, jakbyśmy chcieli, a pani w przychodni nie
rozdwoi się by rejestrować osoby z kolejki i przez telefon. To też są
"Febusy", które nie zawsze mogą wyrwać się spod "złej
władzy", na którą sami nie mają aż takiego wpływu. Archetyp Esmeraldy i
poniekąd Cyganów również, to archetyp bycia niezrozumianym przez bycie częścią
jakiejś grupy społecznej i to bycie tą częścią pozytywną (bo negatywne też są
przecież). Bycie ocenianym przez stereotypy i próba im się przeciwstawiania. To
rzadko jest łatwe. I obie grupy mierzą się z siłą, której nie da się po prostu
wyjaśnić, co robi źle i gdzie ich argumentacja szwankuje, choć sami niekiedy
również są w jakimś stopniu częścią tej siły. I czasem po prostu nie mogą
inaczej, jak tylko argumentem siły.
Jest
jeszcze Quasimodo, czyli ktoś kto jest pomiędzy nimi. Wiecie jakiego typu
argumentu używa? Argumentu siły. On, podobnie jak Febus i Esmeralda, wie - albo
raczej w konsekwencji dowiaduje się, że
i zamiast argumentować, używa właśnie
swoistego argumentu siły. Po prostu robi swoje, to, co powinno być zrobione.
Pomaga i ratuje. Ale, początkowo robi to wbrew Frollo, zdradza go, albowiem
uważa podówczas, że on ma rację (ufa mu), to jednak zauważa, że nie wszystkich
powinno się wrzucać do jednego worka - Esmeralda nie jest przecież taką
Cyganką, jak wszyscy pozostali i jak je opisuje Frollo. Poza tym, że jest po
prostu wyrzutkiem, typem posłusznego sługi, to jednak jest bardzo mądry i ma
rację, choć nie jest wstanie jej udowodnić, ponieważ i tak go nikt nie będzie
chciał słuchać.
I
znowuż, nie bronię i nie osłaniam tutaj Quasimoda, choć jest najbardziej
pozytywną postacią z nich wszystkich. Popada on w taką stagnację, z którą
ostatecznie walczy, pozostania w ukryciu, pozostania dziwakiem z dzwonnicy. I
to jest złe. Złe jest również oszukiwanie swojego... mistrza, któremu bądź co
bądź zawdzięcza utrzymanie (choć Frollo początkowo nie był taki chętny).
Ogólny
problemem trzech ostatnich archetypów jest właśnie stoją w opozycji do sił,
które ich nie rozumieją, i którym argumentowanie swoich słusznych racji nie
jest proste. I wszystkie one, albo poddadzą się tej sile albo zaatakują ją
argumentem siły i sofizmatami. Oczywiście, musi to być dokonane w sposób
przemyślany i mądry, inaczej bowiem jest to zwykła przepychanka na "młotki
i pięści". Oglądałem kiedyś odcinek programu Tomasza Lisa. Pal sześć kto
na kogo i o czym mówili. Sęk w tym, że każdy kto zna retorykę, logikę i
podstawy argumentacji wiedział, kto się pogrąża, a kto skutecznie udowadnia
swoje racje. Powiem tak: reprezentant pewnej grupy społecznej poszedł w
stereotypy, a oponent je zbijał i wykazywał głupotę. Niestety, strona przegrana
nie dała się przekonać i wyszła w utwierdzeniu, że przeciwnik nie wie co mówi.
Tak wygląda większość debat. Obiektywnie, zwyciężył odpierający, ale sporo osób
uznało zwycięstwo strony atakującej, która w tej dyskusji była Frollo. To rzadko
jest łatwe, ocenić, kto wygrał. A jeszcze trudniejsze, jak się nie wie
wszystkiego, co się powinno.
Pointując,
bo przecież trzeba by już jakąś kończyć. Każdy z nas jest Frollo i Febusem, a
niekiedy nawet Quasimodem i Esmeraldą. Ja wiem, że wiele osób widzi mnie
właśnie jako Frolla. Czy mają rację? Nie wiem. Oby nie. Część widzi we mnie
Quasimoda lub Cygana, a cząstka tej ostatniej części może nawet
Cygana-Esmeraldę. Czy mają rację? Też nie wiem. Ja osobiście wiem, że czasem
zachowuję się jak Frollo lub pokazuję się jako uciemiężony Quasimodo. Być może
dlatego, że ja o prostu pewne rzeczy wiem i nie muszę ich nikomu udowadniać -
zwłaszcza, jak ktoś nie chce. A może nie wiem, tylko mi się tak wydaje? Trudno
ocenić. Tak samo jak to, że większość ludzi podczas dyskusji jest jak Frollo:
ja mam rację, a reszta ma się dostosować. Ewentualnie są uciemiężonymi
Quasimodami, którzy nigdy z dzwonnicy nie wyjdą (nie jak w filmie) i tam w
spokoju swoje dziwactwo pielęgnują. Bardzo rzadko widzę inne typy.
Dlatego
im bardziej nad tym myślę, tym częściej dochodzę do wniosku, że ze wszystkim
trzeba być ostrożnym i dopóki nie masz 200% pewności, to nie być pewnym
niczego. Nie oceniać. Nie wydawać opinii. Poczekać. Nie bądźmy jak Frollo i nie
zmuszajmy również ludzi do bycia jak Cyganie czy Quasimodo. Ani też nie
stawiajmy ich w sytuacji takiej jak Febus. Tak po prostu. Mądry był Sokrates,
mówiąc, że wiem, że nic nie wiem. Trzeba być świadomym, że w każdej dyskusji,
każdej, trzeba wiedzieć co się mówi i uważać na to, co mówi droga strona. Jak
argumentuje. Nie po to by wykazać swoją rację, ale po to by odnaleźć błędy i je
wyeliminować. A kto wygra, nie ma znaczenia o ile będzie to prawda. Czasem ja
mam rację, a czasem ktoś inny. Nawet w tych tematach, na których się znam. Na
samym początku powiedział, że porozmawiamy o tym, że Disney to samo zło. I tyle
się napisałem, żeby teraz powiedzieć: Disney, moi kochani, to Frollo w czystej
postaci. Ale taki, który chce cały Paryż dla siebie i na swoją modłę. Robi świetne filmy, świetne dobra popkultury, ale każdy dla
niego jest Quasimodem lub Esmeraldą lub Febusem. Sęk w tym, że ten Frollo jest
bardzo potężny i jego argument siły jest ważki. Moje pytanie brzmi, że skoro nec Hercules contra plures, a ten
Hercules wygrywa bo nikt z plures się
nie rusza, to kiedy pojawi się taka
hydra czy lew nemejski, że ten Hercules sobie nie poradzi... I czy owa hydra
nie będzie jeszcze gorsza.
Film ma 3+2+1 = 6 ogonów! |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz