Search this blog/このブログの中でさがす:

poniedziałek, 16 września 2019

Broń w popkulturze: w dziesiątkę!


 ACGHK 2014 (Anime Expo) - Ashe by Marco Hazard na licencji CC BY SA 2.0 
Postać Ashe jest własnością Riots Games.


                Wow. Ponad rok czasu minął od ostatniego wpisu z tego cyklu. Dobrą stroną jest to, że omówiliśmy sobie wszystkie kwestie związane z wyborem i kategoryzowaniem broni. Po tarczach, broni siecznej, obuchowej i drzewcowej, przyszedł czas na białą broń dystansową. Czyli rzucaną i pociskową (zwaną inaczej miotającą). Co znaczy, że przemęczymy dziś głównie kusze i łuki. Oh boy. No po prostu, oh boy.

                Zegarmistrz w przeciągu tego roku napisał kilka wpisów, które nam pasują tematyką. Po pierwsze wymienił łuki na pierwszej pozycji w najbardziej przecenianej broni przez popkulturę, a kusze na drugiej we wpisie o niedocenianej. I to generalnie streszcza cały wpis, ale pozwolę sobie rozwinąć temat. W uproszczeniu, są to zasadniczo te same bronie, z jedną różnicą: kusza, to łuk do którego dodano mechanizm ładujący i utrzymujący gotowość. Piękno obu broni polega na tym, że wystarczy wymienić rzeczywistą cechę tych broni, aby móc powiedzieć co jest mitem, a co nie. Więc tak je omówimy.

                Nasamprzód jednak uwaga: różnice w zastosowaniu i wynikach tych broni są zależne od tego, w jakiej sytuacji ich użyto. Mianowicie: bitwa czy też nie, Europa czy Azja. I tak dalej. Bo ot tego zależał pancerz, jaki ma na sobie przeciwnik. Oraz określa to warunki strzelania: bitwy europejskie były inne od azjatyckich różnią się od siebie. Nie wspominając o poza wojennych potyczkach.

UŻYTKOWNIK
                Łuk jest bronią łatwiejszą do wykonania, ale zdecydowanie trudniejszą w obsłudze. Aby naciągnąć łuk o sile naciągu 20 kg jedna potrzeba wykonać dwie rzeczy. Jedna ręka (zwykle lewa) trzyma wiadro z 20l wody, a druga (zwykle prawa) ciągnie na sznurku identyczne wiadro. A - z historycznego punktu widzenia - to jest słaby łuk. Co oznacza, że łucznik to bardzo silna osoba. W rękach. A taką siłę ćwiczy się długo i trzeba ją utrzymywać, aby nie stracić wprawy czy skuteczności. Kusza zaś jest bronią trudniejszą do wykonania, ale łatwiejszą w obsłudze. Można ją naciągnąć ręcznie, kołowrotkiem lup dźwignią zwaną kozią nogą. I po wyszkoleniu się w jej użytkowaniu (a nawet i przed) można być jak Zagłoba i nie traci się przy tym siły bojowej!

                Jak więc już widać z tego opisu, można spokojnie obalić kilka mitów: łuk nie jest bronią dla słabych fizycznie ludzi, a kusza tak oraz nie da się za długo trzymać napiętego łuku (polecam test: potrzymać po 20kg w każdej ręce).

 Green Arrow by Micheal Li na licencji CC BY NC 2.0
Green Arrow jest własnością DC Comics.
SZYBKOSTRZELNOŚĆ
                Różnica między tymi broniami polega na tym, że łuk da się napiąć w większej liczbie przypadków i zdecydowanie szybciej niż kuszę. W biegu czy - w niektórych przypadkach - z konia. Miało na to również wpływ również wiele zwyczajów łuczniczych z pół bitew, które mogą skrócić czas pozysku strzały - np. wbijanie je w ziemię przed siebie lub trzymając w ręce. Mechanizm naciągu większości kuszy zaś wymaga zatrzymania się. W bitewnych warunkach, nie powinno mieć to znaczenia (formacje łucznicze nie są łatwo osiągalne), ale w potyczkach tak. Po prostu w sytuacji Wesołej Kompanii czy Drużyny Pierścienia, kusznik bez wsparcia może oddać co najwyżej jeden strzał, co jest pokłosiem tego, że z kusza można chodzić naładowaną. Wiem, że z łuku da się jednak naprawdę szybko strzelać, jak się wie jak (o tym poniżej). Sęk w tym, że w większości przypadków szybkostrzelność nie miała znaczenia; jest przereklamowana - decydowały inne parametry (o nich za chwilę, więc to się może wyklaruje). Biorąc pod uwagę wszystkie cechy łuku czy kuszy, chodzi o wypuszczenie odpowiedniej liczby pocisków w odpowiednim czasie. Jedna, dobrze wymierzona strzała czy bełt może oznaczać śmierć. A pięć szybkich może się odbić od pancerza lub trafić w mniej witalne miejsca. I po robocie. A jakie to parametry... to poniżej.

              Dodam tylko, że sceny takie jakie widać w Diablo 2 czy League of Legends - ładowanie kuszy w biegu czy podczas ataku przeciwnika w zwarciu - można włożyć między bajki. Nikt nie będzie czekał aż skończysz ładować. Wpakują ci broń w brzuch, bo wtedy twoja obrona wynosi zero. Niezależnie od twojej zbroi: po prostu wybiorą odpowiednie miejsce i tam uderzą. Podobnie nie jest wskazane przewieszanie łuku przez ramię, chyba że chce się pęknięcia łęczyska lub przetarcia cięciwy.

SIŁA RAŻENIA - PRZEBIJALNOŚĆ PANCERZA
                Widziałam różne testy i czytałam różne doniesienia odnośnie przebijalności pancerzy i skutecznego zasięgu. Z tą przebijalnością to też jest różnie. Tutaj macie najlepszy test, jaki znam:

 
Wiecie, co jest z nim nie tak? No cóż... testuje jeden rodzaj łuku: długi łuk angielski. Na jednym układzie zbroi: płytowy na kolczym na przeszywanicy. Podczas gdy są jeszcze np. silniejsze łuki refleksyjne, o których skuteczności wspominał swego czasu kasztelan Jędrek:



i inne rodzaje pancerzy. W tym zbroje płytowe, ale nie pełne. Zwyczajnie więc nikt nie zrobił dobrego testu, różnych łuków i kusz na różnych pancerzach. Choć wydaje mi się, że najważniejszą cechą byłaby tutaj ilość strzał wystrzelonych. No po prostu: 6 strzał razy 10 000 łuczników to zwiększenie populacji jeżozwierzy na polu bitwy. Martwych. I to niezależnie od tego co mają na sobie. Nie wspominając, że 3 bełty razy 10 000 kuszników w tym samym czasie zwiększa populację jeży równie skutecznie. Jak napisałam wyżej: chodzi o odpowiednią ilość w odpowiednim czasie. W tym wypadku robotę robił wolumen, a nie szybkość ich wypuszczenia. Albo inaczej: nie
 chodziło by wypuścić je jak najszybciej.

                Dochodzi więc kwestia potyczek tzn. starć nie bitewnych. Pancerze były i są drogie do wykonania i utrzymania. Nawet jeśli przyjmiemy, że były nieprzebijalne, to na pewno uszkadzalne już tak. No i były dość niewygodne. Kilka godzin w czymś takim nie należy do przyjemności. Dlatego na co dzień nie nosiło się raczej pełnej ochrony (na polu bitwy nie wszyscy zresztą byli w pełnym pancerzu). Wystarczył więc jeden, odpowiedni strzał. Szybkostrzelność nie ma tu znaczenia: cele są nieliczne i mocno ruchome. W dodatku, przemieszane ze swoimi. A w sytuacji jeden na jeden, prędzej zostaniesz trafiony niż napniesz znów łuk. Chyba, że jesteś daleko.


Hawkeye by Pat Loika na licencji CC BY 2.0
Hawkeye jest własnością Marvel Comics.
SIŁA RAŻENIA - OBRAŻENIA
                Generalnie to, w czym wszyscy są zgodni to fakt, że łuki są słabsze od kusz, ale mają większy zasięg. Jak bardzo? W przypadku zasięgu różnica jest pomiędzy 40-60 metrów a kilkukrotności tegoż. Jeśli chodzi o siłę naciągu... Łuki osiągały maksymalny wynik poniżej 200 funtów. Powiedzmy, że 80-160. Kusze... nawet i ponad tysiąc dwieście. Gdyby się znalazła gra, która oddała mi te statystyki odpowiednio to powinien powstać dylemat: czy strzelać z łuku i mieć szansę na kilka ciosów o sile 10 czy wybrać zdecydować się na kuszę i mieć szansę na jeden cios o sile 100. Taka jest mniej więcej różnica. Nawet jeśli przyjąć, że z łuku da się strzelać dwukrotnie szybciej to i tak wypada gorzej. Przewagą łuku jest tutaj tylko skuteczny zasięg.

                Tymczasem wszelakie gry pokazują mniej czy bardziej realną szybkostrzelność łuku i kuszy przy jednoczesnym niedoszacowaniu obrażeń kuszy. Najsilniejsza, niemagiczna kusza w Diablo 2 zadaje średnie obrażenia 61,5, podczas gdy łuki po 31-37, co oznacza, że przy znacznej różnicy w szybkostrzelności, łuki są mocarniejsze (mają większy dps [damage per second]). Sięgam do podręczników D&D różnych edycji (co oznacza również gry typu Baldur's Gate czy Icewind Dale) i widzę obrażenia średnio 4,5-5,5 dla kusz i 3,5-4,5 dla łuków. A w 4ed jest odwrotnie... Warhammer... to różnica 1 pkt. Owszem, jest to problem wyważenia, ale na pewno da się to zrobić lepiej.

                Wydaje mi się, że ma to związek z hipotezą Zegarmistrza, który stwierdził, że nasza popkultura wychowana jest na anglosaskiej, a to znaczy, uwielbienie łuku. Robin Hood, Hawkeye, Green Arrow, Ashe z League of Legends, Merida, Legolas, Bowazon (Amazonka pod łuki [ale nie kusze] z Diablo 2) i pewnie by tak wymieniać długo. W samych Super Sentai mamy Bluerangera (Gorangers), Yellow4 (Bioman), BlueDolphin (Liveman), PteraRanger (Zyuuranger) i ShinkenBlue (Shinkegers) - co jest pokłosiem niskiej obecności kusz w Japonii. Z kuszników kojarzę na szybko tylko dwie postaci: Vayne and Twitcha z League of Legends. Szybki research i jest jeszcze Link z Legends fof Zelda, Huntress z DC Comics czy Gosei Blue z Tensou Sentai Goseiger. I Chewbaca. No niewiele. Po prostu: łuki mają być/są fajne, kusze nie. A to wynika z następnej rzeczy.

SZTUCZKI.
                Po prostu nad łukiem ma się większą kontrole i można różne dziwactwa wyczynić. Trzy strzały na raz. Strzelanie nogami. Ten filmik Larsa Andersena to pokazuje dobrze: Klik! Jest wiele kontrowersji odnośnie tego filmu - jeśli chodzi o historyczny realizm i mieszanie faktów (again Klik!) - ale prawdą jest, że on takie rzeczy robi. I ma udokumentowane.  Takie rzeczy nie są możliwe z kuszami. Łuki są bardziej widowiskowe.

              W jednym z podlinkowanych wyżej filmików jest poruszona jedna kwestia: sztukmistrzostwo w łucznictwie jest niepraktyczne. Co również oznacza, że szybkostrzelność jest przereklamowana. Wygląda ładnie, ale jak wspomina sam Lars Andersen jest w nim mnóstwo szczęścia. NuSensei odpowiada jeszcze inaczej: nikt tak nie strzelał i nie strzela, bo nie było to ich celem. Strzelanie z konia przez ludy wschodnie wywodziło się z przyczyn praktycznych. W Japonii zaś stało się to sportem. Nikt nie będzie ryzykował strzelania przez mury, zza rogu, w dwa cele na raz itd. zmniejszając mocno skuteczność i ryzykując brak trafienia. Nikt też nie będzie ryzykował oddanie 3 strzałów w 1,5 s., które choć trafią, o nic nie zrobią. Nikt też nie będzie tracił czasu na uczenie się niepraktycznych rzeczy, chyba że chcesz na nich zarabiać na życie.

Merida by Jennie Park Mydisneyadebtures na licencji CC BY 2.0
Merida jest właśnością Pixar Studios.

PODSUMOWANIE

                Napisałam już kilka rzeczy o tym. Największym popkulturowym problemem kusz jest niedoszacowanie ich obrażeń połączone z efektem "wow" łuków. I to powoduje, że kusze są nieatrakcyjne w żadnym wypadku. Jest jeszcze kwestia tego, że istnieją co najmniej trzy style łucznice: zachodni (np. Anglicy), wschodni (np. Mongołowie czy Chińczycy) i współczesny. W pierwszym używa się długich łuków, drugim łuków refleksyjnych, w trzecim m. in. bloczkowych. I każdy z nich ma inne wymagania i potrzeby: średniowieczne bitwy europejskie z długimi łukami, azjatyckie bitwy z strzelaniem z konia czy strzelanie sportowe. Popkultura często tego nie rozróżnia.

                No popatrzcie się na to: w jakiej grze (RPG albo komputerowej) czy filmie zwrócono uwagę na fakt, że długi łuk nie mieści się w pomieszczeniach równie dobrze jak włócznia czy halabarda? A kusza nie ma tego problemu. Albo, że Hawkeye czy Green Arrow mogą strzelać każdym rodzajem łuku w każdych warunkach, co jest równoznaczne z stwierdzeniem, że rewolwer ma identyczne możliwości co broń snajperska. Czemu Lara Croft w Tomb Raiderze lata z sportowym łukiem w warunkach bojowych? Albo właściwy wpływ pancerzy płytowych na skutki trafień? Czy też na fakt, że większy łuk nie oznacza zawsze większej siły (długie łuki angielskie są słabsze od azjatyckich krótkich, kompozytowych)? Pewnie w niewielu.

                Ale do mnie kusze przemawiają o wiele bardziej. Jest jedna sztuczka, którą łukiem nie wykonasz.

                Można ją odpalić jednorącz. W sensie... jednokończynowo.
 

Postać Kitsune Copyright by me (Konrad Włodarczyk) 2015. all rights reserved.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz