W oczekiwaniu na 2017 rok... |
Niezmiennie
będziem twierdzić, że istotą konwentów są ludzie i związane z nimi przeżycia. Ostatnimi
czasy odbyły się aż dwa, ważne krakowskie konwenty. SerialCon oraz Smokon. Oba
dają do myślenia na temat jednej z dziwnych zlotowych rzeczy. Wystawców.
Dlatego ten wpis sponsoruje polski złoty, geekowskie pudło na szpargały oraz
nowa półka na kucyki. Taka z pilśni.
Ostatnimi czasy coraz częściej dochodzim
do wniosku, że czasem niewiele trzeba by zrobić coś wspaniałego. Wspomniana
półka zawisła za przeszklonymi drzwiami, między dwoma półkami ze szkła, na
wysokości dwóch i pół sun [1 sun ~ 3 cm dop. Pan F.]. Dzięki temu żaden
kucyk nie zasłania innego, a też w miarę rozrostu kolekcji na półce i pod nią
zmieszczą się po dwa rzędy.
Wspominam o tym, bo w sumie dziś będziem
mówić o dwóch konwentach, które wyrosły jako coś małego, a rozrosły się niebotycznie
już w trzeciej edycji w równie prosty sposób, nadal pozostając jednak konwentami z nazwy i przebiegu. Wiele
osób - bo nie wszystkie - ostatnimi czasy zaczyna zauważać, że konwenty coraz
bardziej zaczynają przypominać targi. Zlot wystawców, którzy wystawiają towar,
którego nigdzie indziej nie kupisz albo tylko w Internecie okraszony
okazjonalnymi atrakcjami: prelekcjami, panelami, konkursami itd., które to
stanowią pierwotną istotę konwentu i tego, co go odróżnia od targów.
Faktycznie, idzie zauważyć, że ostatnimi czasy wystawcy stali się nieodzownym,
głównym dodatkiem do konwentu, na tyle, że np. Magnificon musi wynająć całą
halę w EXPO na nich samych. Im większy konwent, tym większa ta bolączka. I
mniejsze prawo do nazywania tego konwentem.
Niech wam moje cztery ogony nie
przysłonią prawdy: to nie jest tak, że nie chcemy wystawców, bo czesto-gęsto
jest to nasza jedyna możliwość by ich spotkać i się zaopatrzyć. Moja lisia
intuicja podpowiada mi, że w tym wszystkim po prostu zapominamy, że ideą
takowego zlotu jest spotkanie się. Pogadanie, posłuchanie mądrych głów. I tu z
pomocą przychodzi Serialkon.
Tegoroczna edycja była po trzykroć
wyjątkowa. Po pierwsze, przeniesiono ją z listopada na weekend majowy nagle i znienacka
(ach te nienacki). Po drugie, było to wydarzenie towarzyszące festiwalowi Netia
Off Camera. Było więc to coś ogromnie wyjątkowego. Z roku na rok bowiem ten
konwent staje się coraz większym i lepiej zorganizowanym wydarzeniem i jeszcze
bardziej zaskakującym. To już naprawdę nie są przelewki - to już jest shinkoku bijinesui! Hontou ni! Nie ma już przelewek. Goście zagraniczni, mnóstwo Myszy
i Zwierza, Simon Zacka i innych. W tym roku, po trzecie, nie było wystawców.
Nie tylko z uwagi na fakt, że logistycznie byłoby to trudne (przerwy między
wydarzeniami trwały po pół godziny, aby każdy mógł zdążyć się przemieścić) co i
z racji, że nie było czasu na ich zorganizowanie, biorąc pod uwagę jak mało
było czasu.
Wiąże się to z ogromnym powrotem do
korzeni. Jeśli ktokolwiek się pojawił, to miał tylko jedno to robienia:
rozmawiać i słuchać. Bo na wszystkich wydarzeniach, których byliśmy, prowadzący
zapowiedzieli: macie coś do powiedzenia, to powiedzcie. Wszyscy podeszli do
tego jak na zasadzie, że jesteśmy tu dla was, a wy dla nas. Jesteśmy tacy sami.
Więc rozmawiajmy. To, że ja musiałem się przygotować, nie znaczy, że wiem
lepiej. Choć skąd inąd wiem, że za rok wystawcy będą, póki co największym
plusem tego konwentu jest to, że nadal możesz tam porozmawiać o wszystkim, co
serialowe i za rok też tak będzie. Przez dwa dni omówione zostały animacji,
seriale fantastyczne, superbohaterskie, polskie i zagraniczne, wielkie
powroty i wielkie upadki oraz sentymenty. Kuluarowo również dla kogo robi się
animacje, prawo autorskie i jego różnice w różnych częściach świata, za co
nienawidzimy wytwórni Disneya i wiele innych. Oraz dlaczego ta kiełbasa i
tamten bigos takie drogie, czemu zombie nie są zombie, co zepsuło potwora
Frankensteina, czemu syreny nie są syrenami tylko Arielkami. I mnóstwo innych.
I nikt nie narzekał, że nie ma gdzie kupić przypinki z dr Who czy poduszki z
Daredevilem.
Tydzień temu, a tydzień po tenże, odbył
się Smokon, na którym wystawcy już byli. I musieli się zmieścić na przestrzeni
wielkości pokoju, w którym mam łóżko i całe swe jestestwo. Dosłownie. Nie wiem, jaki mieli ruch i w sumie
nie wiem jak wypadła całość konwentu. Połowę przesiedzieliśmy na sesji RPG
Tunnels and Trolls, genialnego RPG, w którym chodzi tylko o jedno: podziemia,
łupy i potwory. Ot tyle. I kotarę. Tak, wielką, aksamitną, granatową
kotarę, która była hitem sesji. A na drugą sesję nie zapisywaliśmy się:
pozwoliliśmy innym zagrać w Wiedźmina. Więc były też i prelekcje. I tu muszę
powiedzieć, że było mocno nostalgicznie. Było mnóstwo wspomnień. Czuć było jednak
różnicę w podejściu i jakości, w porównaniu do Serialconu, i nie obyło się bez
akcentu japońskiego (były i smoki i lisy YAI!)...
[po piętnastu minutach tuptania i skakania
ze szczęścia i radości]
...to jednak warto powiedzieć, że
zaproszeni goście w postaci np. Jakuba Ćwieka czy Andrzeja Pilipiuka to też nie
byle co!
Smokon był inny, jednodniowy nie tak duży,
kameralny. Co by nie powiedzieć, po prostu swojski. On również, na swój sposób,
pokazał jaka jest zależność związana z konwentami. Im większy, tym więcej
ludzi, im więcej ludzi tym więcej wystawców - bo to logiczne, że chcą
zarobić. A ich tym więcej, tym więcej
tych, którzy przychodzą tylko kupić. A to powoduje, że powoli robią się targi i
czujesz się zagubiony ogromem i mnogością. Serialcon jednak pokazał, że da się
zrobić bez i to w sposób, kiedy nikt nie śmie (oficjalnie) narzekać. Drugą
zależnością jest fakt, że może być konwent jednodniowy i mieć gości, od
których stają ogony.
To co chcę powiedzieć, to fakt iż wszystkim
życzę takich konwentów. Spokojnych, dla fanów, z wystawcami i też bez,
podczas których możesz pogadać z każdym o wszystkim, a nawet zaliczyć darmową
podwózkę w obie strony. I żałujcie, jeśli nie byliście.
P.S.
Bankiet był! I Pierożki były cud-miód mięsne!
Postać Kitsune Copyright by me (Konrad Włodarczyk) 2015, all rights reserved.
Postać Kitsune Copyright by me (Konrad Włodarczyk) 2015, all rights reserved.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz