Search this blog/このブログの中でさがす:

środa, 25 lipca 2018

Summon! Hyakujuu Sentai Gaoranger!


GaoLion. Kaizoku Sentai Gokaiger (Duh... nie wszyscy wiedzą co fotografują...) by Del N na licencji CC BY NC ND 2.0

                Jest w tym wszystkim pewna, dziwna rzecz. Mianowicie, jeśli dobrze sobie policzycie, to przypada nam dziś wspomnieć o dwudziestej piątej serii Super Sentai. Czyli mamy kolejną rocznicę. Ale patrząc na poprzednie, nie jest to największa. Dziesiąta rocznica (obchodzona w dwunastej i trzynastej serii) była mniejszą, ale dwudziesta (obchodzona oficjalnie w dziewiętnastej, ale w sumie dwudziesta też się zahaczyła) już zdecydowanie zasługuje na większą. Czemu? Rocznica obecna została uświęcona tylko jedną piosenką i jednym filmem oraz logiem. Sam więc sezon... jest zwyczajny, pod tym kątem. Ale jednocześnie ma mnóstwo nowości. Na które od dawna czekałem. Hyakujuu Sentai Gaoranger!


                Gwoli ścisłości, w zasadzie jedynym elementem rocznicowym w Ouranger był występ Miyauchi Hirohi oraz retroaktywne, ponowne dodanie do franczyzy dwóch sezonów Ishinomori'ego. Jednakże była to seria rocznicowa w latach, a nie numerach. Nieoficjalnie więc rocznicę można rozszerzyć na Carranger. Tenże więc daje nam jeszcze dwa filmy. Od tamtego momentu rocznicę obchodzi się nie kalendarzowo, ale numerycznie, seriami. W ten sposób film team-upowy stanowi wisienkę na torcie - łączy oba rodzaje rocznic. Oznacza to, po prawdzie, że rocznicowość Gaoranger jest obchodzona z większą pompą. Ale całościowo, w moim odczuciu, dwudziesta rocznica była większa.

                Jest więc to powodem, dla którego tym razem nie będzie większej liczby rocznicowych wpisów, a tylko dwa. Owszem, mógłbym zrobić i trzy, ale nie ma to większego sensu. Poza tym, wystarczy sam fakt, że jest to naprawdę dobrze zrobiona seria, która ma tylko jeden mankament, ale o tym powiemy sobie później.

                Gaoranger są serią z motywem zwierzęcym. Pięciu wybrańców pięciu Power Animals staje do walki z Orgs pod wodzą kapłanki Tetomu. Już pierwszą nowością jest fakt, że zespół nie zawiązuje się od razu. Konkretniej, sama walka trwa już od roku i do GaoYellow, po kolei dołączają kolejni członkowie, czego kulminacją jest dołączenie GaroRed  pierwszym odcinku. Ten pierwszy musi się dość szybko nauczyć, że nie jest, nie był i już nie będzie leaderem, a GaoRed będzie tym, który dostanie najlepsze zabawki.

                Gaoranger są pod pewnym względem jak zakon: dla nich oraz walki z orgami musisz poświęcić wszystko, nawet swoje "normalne" życie oraz imię. To jak nazywają wojownicy dowiadujemy się dopiero w ostatnim odcinku. Przez cały ten czas są nazywani tylko swoimi imionami. TYLKO!  Czy to sprawia jakąkolwiek różnicę? Nie, wprost przeciwnie. Stanowi to jeden z wątków historii - zbliżanie się do siebie grupy "żołnierzy", którzy powoli stają się czyś więcej niż tylko stopniami wojskowymi. Większa część historii toczy się właśnie wokół tego. To, że jesteśmy wojownikami z misją i nasze prywatne życie nie ma tu nic do rzeczy, nie znaczy że przestajemy być ludźmi. Nie mamy rodzin, marzeń, własnej osobowości, uczuć. Kiedy byłem w seminarium miałem podobną sytuację.

                Z drugiej strony, mamy Orgów. Ich hierarchia jest prosta: na czele stoi Org Master, poniżej są Highness Duke Orgs, a potem Duke Orgs i regularni orgowie tzn. Monster of the Week. Ich główna historia toczy się wokół pary diuków Tsue-Tsue (dosł. różdżka/laska powtórzone dwa razy) i Yabaiby (gra słów z przymiotnikiem yabai - ryzykowne, niebezpieczne, okropne). Sami orgowie ze swojej natury mają być siłą pozbawioną uczuć. Konkretniej nawet: tych pozytywnych, ponieważ bardzo ciężko jest napisać postać nie będącą zwierzęciem, tak by nie miała uczuć i zahamowań. Choć orgowie są źli, bo są źli, to jednak mają swoje emocje, przywiązania oraz honor, którymi się kierują. Nie kojarzę tak wiernych i oddanych generałów jak TsueTsue i Yabaiba, a jednocześnie... cóż... sami zobaczycie.

                W pewnym sensie czuję swoistą sympatię do Orgów, jako siły, która powinna być powstrzymana, a jednocześnie potrafiącej być swoiście ludzkim złem. Jak w przypadku poprzednich złych, Londaz, mówiłem, że byli najbardziej źli bo byli po prostu przestępcami - takim złem, jakie spotykamy  w naszym świecie - tak orgowie są po prostu złem, jaki widzimy codziennie. Nie, o którym się słyszy i wie, że gdzieś tam jest jak złodzieje, mordercy czy gwałciciele w wydaniu większym, niż po prostu płotka. Są jak ci wszyscy "piekielni" ludzie, których spotykamy codziennie. Ci normalni, którzy obrabiają nam tyłki, wbijają nóż w plecy czy nie powiedzą przepraszam, proszę i dziękuję, a zaraz po tym pomogą staruszce przejść prze ulicę albo pomogą przyjacielowi. Każdy z nas w jakimś stopniu taki jest.

Niezbyt udany opening. Jeden z trzech najgorszych.

                Fabuła sezonu skupia wokół starcia tych sił. Nie ma, jak poprzednio, takiej ilości postaci drugoplanowych. Jest ona tym lepsza, im mniej znamy sentai oraz im bardziej potraktujemy ten sezon jako stand alone. Konstrukcja fabuły jest różna i jest w niej kilka dziwnych elementów, ale zdecydowanie jest jedną z lepszych. Ma kilkukrotną zmianę tonacji, która różnie wyszła - częściej gorzej jak lepiej. Zdecydowanie największym mankamentem jest w niej zbyt duża liczba deus ex machina, rozwiązań tylko po to by Gaoranger wygrali. Rozwiązań, jak domniemuję, planowanych od samego początku. Tak jak powiedziałem wyżej - jeśli oglądnęliście, jak ja, już 30 sezonów, to zauważycie takie rzeczy od razu. Nadal mam świadomość tego, że bez tego bagażu nie miałbym takiego wrażenia. Warto więc przypomnieć: serial nie jest pisany do tych, którzy widzieli wszystkie/większość sezonów, ale jako każdy sezon dla osobnego pokolenia.

                Dlatego patrząc się obiektywnie na fabułę, trzeba powiedzieć, że Sentai od zawsze były odgrzewanymi kotletami, tylko surówkę wymieniano. Mimo tych fabularnych mankamentów, jest to sezon, który się dobrze oglądało. Fabularne plot twisty, dodatkowe elementy, nowe.... cóż... nie roboty, ale ich kombinacje. Jest to pierwszy sezon z tzw. auxilary mecha (dodatkowymi robotami) - choć z technicznego punktu widzenia, nie są to roboty. Sezon nieco technologiczny i nieco mistyczny. To wszystko ogląda się dobrze. To jest sezon zasługujący na pierwszą dziesiątkę, choć nie wiem w którym jej miejscu. A zasługuje na to również ze względu na swój film rocznicowy, który będzie tematem kolejnego wpisu.

                Odwiecznym pytaniem franczyzy jest czy można ludziom ciągle dawać kotlet i ich zadowalać? Tak. My chcemy tych kotletów. Tych schabowych. Oklepanych schematów, kolorowych bohaterów w robotach. Chcemy patosu, nie poddawania się itd. A wiecie czemu? Ostatnio miałem wyjątkowo shitty day. Dwie godziny z sentai dały mi tyle energii, że nie wiem co. Udało się. Każdy dotychczasowy sezon dawał i nadal daje mają cząstkę, dzięki której nie chce mi się poddawać. Owszem, czasem się potknę, zrobię źle czy popełnię błąd. Powiem więcej: czasem się nawet poddaję, ale dzięki Sentai mam chęć i energię by się podnieść i próbować dalej. Gaoranger oglądało się świetnie. Mimo swojej powtarzalności, niekiedy przewidywalności. Ale też Gaoranger są sezonem kwintesencją. Kotletem z lepszego gatunkowo mięsa, choć nadal kotletem. Z nową surówką, lepszymi ziemniakami czy też ryżem. Z dobrym winem. Podanym na srebrnej zastawie. Wiecie, nie możemy narzekać na kotlet, wtedy kiedy chcieliśmy i zamawialiśmy kotlet. I jeśli spojrzysz poza kotletowatość potrawy, dostrzegasz inne elementy. Unikalne postaci. Dobre motywy. Interesujące zwroty akcji. I miło spędzony czas. Ale nadal na super wypas rocznicę sentai przyjdzie nam poczekać.

Sezon ma 1+1+2 = 4 ogony!









Ciekawostki.

1. "gao" jest onomatopeją na ryczenia. Gaoranger znaczy więc dosłownie "Rwarrrh-rangers".
2. Power animals są manifestacjami duchów, a ich ciała są tylko wynikiem wchłonięcia rud ziemskich. Nie są więc robotami per se.
3. hyakujuu znaczy "wszystkie bestie", ale też "sto bestii". W serialu chodzi o oba znaczenia, ale samych power animals jest dokładnie sto. Wśród nich są dwa zestawy odwołujące się bezpośrednio do Jetman i Kakuranger.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz