GaoLion. Kaizoku Sentai Gokaiger (Duh... nie wszyscy wiedzą co fotografują...) by Del N na licencji CC BY NC ND 2.0 |
Jest w tym wszystkim pewna,
dziwna rzecz. Mianowicie, jeśli dobrze sobie policzycie, to przypada nam dziś
wspomnieć o dwudziestej piątej serii Super Sentai. Czyli mamy kolejną rocznicę.
Ale patrząc na poprzednie, nie jest to największa. Dziesiąta rocznica
(obchodzona w dwunastej i trzynastej serii) była mniejszą, ale dwudziesta
(obchodzona oficjalnie w dziewiętnastej, ale w sumie dwudziesta też się zahaczyła)
już zdecydowanie zasługuje na większą. Czemu? Rocznica obecna została uświęcona
tylko jedną piosenką i jednym filmem oraz logiem. Sam więc sezon... jest
zwyczajny, pod tym kątem. Ale jednocześnie ma mnóstwo nowości. Na które od
dawna czekałem. Hyakujuu Sentai Gaoranger!
Gwoli
ścisłości, w zasadzie jedynym elementem rocznicowym w Ouranger
był występ Miyauchi Hirohi oraz retroaktywne, ponowne dodanie do franczyzy
dwóch sezonów Ishinomori'ego. Jednakże była to seria rocznicowa w latach, a nie
numerach. Nieoficjalnie więc rocznicę można rozszerzyć na Carranger.
Tenże więc daje nam jeszcze dwa filmy. Od tamtego momentu rocznicę obchodzi się
nie kalendarzowo, ale numerycznie, seriami. W ten sposób film team-upowy
stanowi wisienkę na torcie - łączy oba rodzaje rocznic. Oznacza to, po
prawdzie, że rocznicowość Gaoranger jest obchodzona z większą pompą. Ale
całościowo, w moim odczuciu, dwudziesta rocznica była większa.
Jest
więc to powodem, dla którego tym razem nie będzie większej liczby rocznicowych
wpisów, a tylko dwa. Owszem, mógłbym zrobić i trzy, ale nie ma to większego
sensu. Poza tym, wystarczy sam fakt, że jest to naprawdę dobrze zrobiona seria,
która ma tylko jeden mankament, ale o tym powiemy sobie później.
Gaoranger są serią z motywem zwierzęcym.
Pięciu wybrańców pięciu Power Animals
staje do walki z Orgs pod wodzą
kapłanki Tetomu. Już pierwszą nowością jest fakt, że zespół nie zawiązuje się
od razu. Konkretniej, sama walka trwa już od roku i do GaoYellow, po kolei dołączają kolejni członkowie, czego kulminacją
jest dołączenie GaroRed pierwszym odcinku. Ten pierwszy musi się dość
szybko nauczyć, że nie jest, nie był i już nie będzie leaderem, a GaoRed będzie
tym, który dostanie najlepsze zabawki.
Gaoranger są pod pewnym względem jak
zakon: dla nich oraz walki z orgami musisz poświęcić wszystko, nawet swoje
"normalne" życie oraz imię. To jak nazywają wojownicy dowiadujemy się
dopiero w ostatnim odcinku. Przez cały ten czas są nazywani tylko swoimi
imionami. TYLKO! Czy to sprawia
jakąkolwiek różnicę? Nie, wprost przeciwnie. Stanowi to jeden z wątków historii
- zbliżanie się do siebie grupy "żołnierzy", którzy powoli stają się
czyś więcej niż tylko stopniami wojskowymi. Większa część historii toczy się
właśnie wokół tego. To, że jesteśmy wojownikami z misją i nasze prywatne życie
nie ma tu nic do rzeczy, nie znaczy że przestajemy być ludźmi. Nie mamy rodzin,
marzeń, własnej osobowości, uczuć. Kiedy byłem w seminarium miałem podobną
sytuację.
Z
drugiej strony, mamy Orgów. Ich hierarchia jest prosta: na czele stoi Org Master, poniżej są Highness Duke Orgs, a potem Duke
Orgs i regularni orgowie tzn. Monster
of the Week. Ich główna historia toczy się wokół pary diuków Tsue-Tsue
(dosł. różdżka/laska powtórzone dwa razy) i Yabaiby (gra słów z przymiotnikiem yabai - ryzykowne, niebezpieczne,
okropne). Sami orgowie ze swojej natury mają być siłą pozbawioną uczuć.
Konkretniej nawet: tych pozytywnych, ponieważ bardzo ciężko jest napisać postać
nie będącą zwierzęciem, tak by nie miała uczuć i zahamowań. Choć orgowie są
źli, bo są źli, to jednak mają swoje emocje, przywiązania oraz honor, którymi
się kierują. Nie kojarzę tak wiernych i oddanych generałów jak TsueTsue i
Yabaiba, a jednocześnie... cóż... sami zobaczycie.
W
pewnym sensie czuję swoistą sympatię do Orgów, jako siły, która powinna być
powstrzymana, a jednocześnie potrafiącej być swoiście ludzkim złem. Jak w
przypadku poprzednich złych, Londaz, mówiłem, że byli najbardziej źli bo byli
po prostu przestępcami - takim złem, jakie spotykamy w naszym świecie - tak orgowie są po prostu
złem, jaki widzimy codziennie. Nie, o którym się słyszy i wie, że gdzieś tam
jest jak złodzieje, mordercy czy gwałciciele w wydaniu większym, niż po prostu
płotka. Są jak ci wszyscy "piekielni" ludzie, których spotykamy
codziennie. Ci normalni, którzy obrabiają nam tyłki, wbijają nóż w plecy czy
nie powiedzą przepraszam, proszę i dziękuję, a zaraz po tym pomogą staruszce
przejść prze ulicę albo pomogą przyjacielowi. Każdy z nas w jakimś stopniu taki
jest.
Niezbyt udany opening. Jeden z trzech najgorszych.
Fabuła
sezonu skupia wokół starcia tych sił. Nie ma, jak poprzednio, takiej ilości
postaci drugoplanowych. Jest ona tym lepsza, im mniej znamy sentai oraz im bardziej potraktujemy ten
sezon jako stand alone. Konstrukcja
fabuły jest różna i jest w niej kilka dziwnych elementów, ale zdecydowanie jest
jedną z lepszych. Ma kilkukrotną zmianę tonacji, która różnie wyszła - częściej
gorzej jak lepiej. Zdecydowanie największym mankamentem jest w niej zbyt duża
liczba deus ex machina, rozwiązań
tylko po to by Gaoranger wygrali.
Rozwiązań, jak domniemuję, planowanych od samego początku. Tak jak powiedziałem
wyżej - jeśli oglądnęliście, jak ja, już 30 sezonów, to zauważycie takie rzeczy
od razu. Nadal mam świadomość tego, że bez tego bagażu nie miałbym takiego
wrażenia. Warto więc przypomnieć: serial nie jest pisany do tych, którzy
widzieli wszystkie/większość sezonów, ale jako każdy sezon dla osobnego
pokolenia.
Dlatego
patrząc się obiektywnie na fabułę, trzeba powiedzieć, że Sentai od zawsze były
odgrzewanymi kotletami, tylko surówkę wymieniano. Mimo tych fabularnych
mankamentów, jest to sezon, który się dobrze oglądało. Fabularne plot twisty, dodatkowe elementy,
nowe.... cóż... nie roboty, ale ich kombinacje. Jest to pierwszy sezon z tzw. auxilary mecha (dodatkowymi robotami) -
choć z technicznego punktu widzenia, nie są to roboty. Sezon nieco
technologiczny i nieco mistyczny. To wszystko ogląda się dobrze. To jest sezon
zasługujący na pierwszą dziesiątkę, choć nie wiem w którym jej miejscu. A
zasługuje na to również ze względu na swój film rocznicowy, który będzie
tematem kolejnego wpisu.
Odwiecznym
pytaniem franczyzy jest czy można ludziom ciągle dawać kotlet i ich zadowalać?
Tak. My chcemy tych kotletów. Tych schabowych. Oklepanych schematów, kolorowych
bohaterów w robotach. Chcemy patosu, nie poddawania się itd. A wiecie czemu?
Ostatnio miałem wyjątkowo shitty day.
Dwie godziny z sentai dały mi tyle
energii, że nie wiem co. Udało się. Każdy dotychczasowy sezon dawał i nadal
daje mają cząstkę, dzięki której nie chce mi się poddawać. Owszem, czasem się
potknę, zrobię źle czy popełnię błąd. Powiem więcej: czasem się nawet poddaję,
ale dzięki Sentai mam chęć i energię by się podnieść i próbować dalej. Gaoranger oglądało się świetnie. Mimo
swojej powtarzalności, niekiedy przewidywalności. Ale też Gaoranger są sezonem kwintesencją. Kotletem z lepszego gatunkowo
mięsa, choć nadal kotletem. Z nową surówką, lepszymi ziemniakami czy też ryżem.
Z dobrym winem. Podanym na srebrnej zastawie. Wiecie, nie możemy narzekać na
kotlet, wtedy kiedy chcieliśmy i zamawialiśmy kotlet. I jeśli spojrzysz poza kotletowatość
potrawy, dostrzegasz inne elementy. Unikalne postaci. Dobre motywy. Interesujące
zwroty akcji. I miło spędzony czas. Ale nadal na super wypas rocznicę sentai
przyjdzie nam poczekać.
Sezon ma 1+1+2 = 4 ogony! |
Ciekawostki.
1. "gao" jest onomatopeją na
ryczenia. Gaoranger znaczy więc
dosłownie "Rwarrrh-rangers".
2. Power
animals są manifestacjami duchów, a ich ciała są tylko wynikiem wchłonięcia
rud ziemskich. Nie są więc robotami per
se.
3. hyakujuu
znaczy "wszystkie bestie", ale też "sto bestii". W serialu
chodzi o oba znaczenia, ale samych power
animals jest dokładnie sto. Wśród nich są dwa zestawy odwołujące się
bezpośrednio do Jetman i Kakuranger.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz