Search this blog/このブログの中でさがす:

środa, 16 sierpnia 2017

Ole! Chouriki Sentai Ohranger!

Odmawiam kradzieży grafik. Dlatego tylko takie coś.
Copyright reasons by gaelx na licencji CC BY SA 2.0



                Niektóre serie Super Sentai są wyjątkowe z losowych powodów. Jetman byli tacy ze względów  finansowych i oglądalnościowych. Dzięki temu kolejne serie mogły być kręcone - show zostało uratowane. Ale Chouriki Sentai Ohranger są wyjątkowe z zupełnie innych przyczyn. Przyczyn, które można było przewidzieć. Związane są one z wczesnymi seriami Shoutaro Ishinomori'ego. A powiecie co to ma do rzeczy. Dużo. Oficjalnie bowiem...


                Na polu pogoda zmienna. Ciepling, upaling, deszczing, burzing. Wybierz co chcesz. Takie mamy lato tego roku. Obecnie oglądam już Denji SentaiMegaranger, a po nich szykują się SeijuuSentai Gingaman, a po nich KyukyuSentai GoGoFive (Rescue Sentai GoGoFive). Wielką zmianą ostatnich dni jest również fakt, że zaczęliśmy już dawno temu oglądać Kamen Rider. Pierwszy sezon mamy za sobą, a teraz oglądamy Kamen Rider V3 (szerzej o tym w ich wpisach będzie) i to jest powodem, dla którego pewien wpis z cyklu Honorable Mentions pojawi się później. Jak pewnie wiecie, wczesne serie mają wielu tych samych aktorów i choć chcielibyśmy pewnego aktora wspomnieć wcześniej, to nie możemy bez oglądnięcia KR V3. Musicie poczekać.

                Owym aktorem jest Miyauchi Hiroshi, który zagrał już do tej pory AoRangera z Gorengers, Big One'a z J.A.K.Q., wspomnianego Kamen Rider V3. W Ohranger... tfu... Ouranger (o tym za chwilę) zagrał przywódcę grupy, Miuri Naoyuki. Ale oczywiście m nie o nim. Serial debiutował w roku 1995, czyli dokładnie w dwadzieścia lat po premierze Himitsu Sentai Gorenger.  Jak zapewnie pamiętacie, pierwszą serią rocznicową byli Choujuu Sentai Liveman, a potem Kosouku sentai Turboranger, którzy świętowali dziesięciolecie. Gdyby liczyć obecną miarą, tymi seriami byłyby odpowiednio Dengeki SentaiChangeman i Choushinsei Flashman. Możemy więc spokojnie przyjąć, że na pewno już w tym czasie (1985-6 i aż do 1994), a może i wcześniej, nie uznawano serii Ishinomori'ego za kanoniczne (a nie jak twierdzi Sama Wiecie Jaka Wikia, że było to w okresie 1987-94). Jeśli bowiem na dziesięciolecie jego serii nie dano rocznicy to już wtedy nie były one liczone.
                Jak to jednak bywa, ludziom się różnie odwidzi. Konkretniej, nikt nie zapomniał o kimś, kto dał nam ogromne podwaliny pod tokusatsu genre. Po prostu nie widziało wtedy powodu by go uczcić. Ale w latach dziewięćdziesiątych już chyba tak. Na dwudziestą rocznicę jego pierwszej serii sentai Toei chciało coś wielkiego. O tym czy im wyszło będzie za chwile. Nie za bardzo jednak było jak. Nadchodząca miała by mieć numerek siedemnaście - nijak rocznicowy. Czego się jednak nie robi dla uczczenia kogoś i wielkich cyfr (o czym więcej opowie wam śledzenie numeracji komiksów Marvela). W 1995 roku retroaktywnie dodano dwie serii Ishinomori'ego (Gorenger i J.A.K.Q.), które konsekwentnie ignorowano do tej pory we franczyzie, jako kanoniczne. Na szczęście w żaden sposób nie psuje to poprzedniej rocznicy - jest niekanoniczna (odcinek specjalny przeczy historii  serialu). Oczywiście nijak daje to nam okrągłą liczbę, ale pozwala na jedno: na czynienie aż dwóch serii rocznicowymi - a więc zapowiadam: następny wpis będzie o tym, jak to się od tej pory dziać będzie. Doceniono tymże jego wkład. Cóż mogę rzec. I tymże również, postanowiono wszystko spartolić. I to potęgując największą bolączkę Sentai up to eleven. A, dlaczego? To już za chwilę.

                 Baranoia, a Machine Empire pojawia się na Ziemi w 1999 roku. Król Bacchus, Królowa Hysteria i ich syn Buldont próbują przejąć kontrolę nad nasza planetą, ponieważ człowiek ma jedną wadę  - emocje - i to ona powoduje, że są niegodni rządzenia planetą. Jedynymi, którzy są się im wstanie przeciwstawić są Ci, którzy mają dostęp do siły starożytnej cywilizacji, która istniała już za czasów Pangei (!). Ot takie coś.  Jak doskonale wiecie - albo przynajmniej powinniście kojarzyć - Sentai to serial sezonowy i każda seria dzieje się w roku emisji. 1995 ≠ 1999. A zespół jest oficjalnie zespołem nr  19, choć chronologicznie są 23/24 - dzieją się w tym samym czasie co Kyuukyuu Sentai GoGoFive. Cannon discontinuity jak się prosi. Kiedyś wam to wyjaśnię lepiej (lecimy przecież chronologicznie), ale teraz już powiem: są produkcje z Ouranger sprzed GoGoFive, które są kanoniczne, a dzieją się przed 1999 rokiem. Sęk w tym, że zespołu wtedy nie było. Ta jedna data psuje wiele. Kolejna kwestia, to zakończenie. Ale ci! To spoiler!

Czyż nie mam racji? Źródło: screenshot. Prawo cytatu.
Ano mam. Źródło: screenshot. Prawo cytatu.
                Sam zespół jest sporym nawiązaniem do Gorengers. Te same kolory. Podobne charaktery (są już są dwie kobiety, nie jedna). I tu i tam jest to jednostka wojskowa, której zadaniem jest chronić świat. Są też różnice wynikające z różnicy czasu - roboty czy arsenał. Konstrukcja zespołu podobała mi się od samego początku, zwłaszcza jak się ich zestawi wzrostowo i zobaczy się aktorów, którzy grali postaci, a tych którzy byli tzw. suit actors czyli po prostu kaskaderami/osobami trenujący sporty walk. Równi wzrostem w kostiumach, a poza OuPink o głowę niższa od reszty, w tym swojej koleżanki OuYellow. Pomijając ten drobny fakt, nie widać było zbyt wielu niedociągnięć. Po raz pierwszy mamy również debiut nowego typu broni. Star Riser (miecz; OuRed), Square Crushers (toporki, OuGreen), Delta Tonfas (tonfy; OuBlue), Twin Batons (OuYellow) i... Circle Defenser (TARCZA u OuPink).  To jest takie piękne! Tarcza potraktowana jako BROŃ!

                Ale mówiąc już bardziej na serio.  Jest to naprawdę dobrze dobrany zespół. Przekonujący dowódca - główny i polowy.  Dobrze poprowadzone postaci żeńskie - niekiedy trochę stereotypowo, ale nie znaczy, że mało wiarygodnie. Ich koledzy również mieli wyraźne, męskie charaktery wojowników. Akurat w tej franczyzie to nie przeszkadza, aczkolwiek ogólnie zgodzę się z stwierdzeniem: potrzeba nam zdecydowanie więcej silnych, żeńskich postaci w Sentai. Pamiętajmy jednak, że Japonia jest krajem tradycjonalistów i pewnych rzeczy nie wypada propagować lub pokazywać, nawet jeśli się z nimi zgadzasz. Ten serial długo nie będzie mógł sobie pozwolić na zbyt silne, kobiece role ze względu na rolę kobiety w społeczeństwie Japońskim. Ale jeśli spojrzycie na to z innej strony: kiedyś było gorzej. Mieliśmy postaci od podawania herbaty. Od bycia damą w opałach. Specjalnie pomijam dwa sezony Ishinomori'ego. Momoranger i Heart Queen były silne i niezależne. Ale odkąd Toei produkowało samo, było już inaczej. Z czasem się to zmieniło, ale nadal to nie jest to. OuYellow i OuPink są jednak bardzo fajnymi postaciami.

              Również Baranoia ma swoje bolączki. Na przykład taką, iż Hysteria w ogóle nie ma żadnej chyba mocy i niewiele robi. Do dziś nie wiem, co ona potrafi poza byciem "żoną Bacchasua". Także, jak na imperium maszyn, są bardzo ludzcy. Niby emocje są złe, ale oni im ulegają. Niby tacy silni, ale ciągle nie dający rady. Brakowało im podejścia właściwego sytuacji. Chłodnej kalkulacji. Bardziej praktycznych robotów. Oczywiście, prawie cała ich charakterystyka wynika z faktu, że są złoczyńcami z Sentai, którzy są pisani, tak jak są pisani: przez Japończyków. A dla nich rzeczy też mogą mieć ducha i zasługiwać na swoje prawa. To inne spojrzenie na ten problem. Charakterystyczną cechą fabuł Sentai jest również niekonsekwencja. I to widać. Po prostu, dajemy postaci, a potem dorabiamy im historię. A, że gdybyśmy mieli ją wcześniej, to inaczej by się zachowywali? Cóż. Nic. To czyni Ouranger serią coraz bardziej niekonsekwentną i to, co ważne, kanonicznie.

                Spoilerowa filozofia nie pozwala mi powiedzieć również więcej jak nadto, że postaci poboczne fabularnie podnoszą serial. Ale naprawdę, mimo bolączek obu stron i negatywnych stron konstrukcyjnych sentai, to jest dobre show, które się świetnie ogląda. Myślę jednak, że zniżkę w fabularnym tle można łatwo wyjaśnić. Wymaga to jednak dopowiedzenia jednej rzeczy: fabuła doczekała się zmian, ze względu na bieżące wydarzenia tzn. wypadki w tym trzęsienie ziemi w Kobe i atak gazem Sarin w tokijskim metrze. Jeśli połączymy wszystko razem: świetny zespół, zrozumiałą konstrukcję złych postaci, charakterystycznie japońskie podejście do maszyn oraz wydarzenia zewnętrzne to otrzymamy odpowiedź na to, dlaczego tą serię się świetnie ogląda, ale ma fabularne dziury. Niech na dowód tego posłuży fakt: show miało kiepską widownię, ale jedną z wyższych sprzedaży zabawek.  Nie wyjaśnia to tylko fatalnego zakończenia, które  - po raz kolejny - kanonicznie rozwala kontinuum.

                Na sam koniec, ponownie narzekania na transliterację. Jak pisałem przy Juuranger i Dairanger, to... ekhm... pozwólcie, że się uspokoję. Przeczytajcie ciekawostkę nr 1 z wpisu o Dairanger. Dziękuję. Więc... NIE, MURWA MAĆ, WIELKIE, MURWA, NIE! Kto wpadł na ten idiotyzm!? Kto, no pytam się kto? Chcę go zwolnić i oskarżyć o językową zbrodnię. Cisną się słowa, których nie powiem. Wisienka, Japończycy temu przyklasnęli... Popatrzcie. Po japońsku wymowa nazwy zespołu to olendźia - stąd powód, dla którego częstym ich zawołaniem było "Ole!". Ale to również "aura" (wymawiane przez Japończyków "ora") oraz długie o jak w [ou] czyli "król". Używane jest również w złożeniach "królowa" (女王), książe (王子) i księżniczka (王女). Więc oni są "Król Czerwony", "Królowa Żółta" itd. Podczas gdy Baranoia używa innego znaku (). A to przyklaśnięcie? Organizacja, pod egidą której działają Ouranger to... United Airforce Overtech Hardware czyli UAOH. UA OH . Że co? Why, Toei, why? Leże i kwiczę. Serce mi krwawi. Mózg mi krwawi.

                A więc krótko. Warto? Warto. Czy wybitne? Nie. Główny plot po prostu ssie, mimo iż odcinki ogląda się dobrze. Ale będzie lepiej. Naprawdę, będzie. I to nie nasze ostatnie spotkanie z Ouranger. Będą jeszcze... dwa wpisy - nie tak zaraz, naraz, od razu.. Bo wiecie. Rocznica. I nie tylko.

Serial ma... 1+1+3= 4 ogony!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz