TimePink. Power
Rangers (duh - strasznie... słaba nazwa zdjęcia) by Mark Adams
na licencji CC
BY ND 2.0
Postać TimePink jest własnością Toei LTD.
|
Nie lubię podróży w czasie.
Bardzo nie lubię i osobiście uważam, że o wiele częściej są źle wykorzystywane
niż lepiej. Konkretniej, bardziej potrafią zepsuć i zagmatwać historię niż ją
polepszyć. Generalnie, po prostu scenarzyści którzy dostali takie narzędzie do
swoich rąk o wiele za często kombinują
jak kuń pod górę, zamiast skupić się na opowieści. Poza tym, z różnych względów, podróż w czasie rodzi
różnorakie problemy, które się tylko mnożą. W najlepszym przypadku, dochodzi do
powstania mnóstwa pytań. I tak jest właśnie tym razem. Super Sentai i podróż w czasie to złe połączenie już na bazie samej
idei. No cóż, ale dzięki temu dostaliśmy Mirai
Sentai Timeranger.
Na ten moment mamy lekki
upałing albo ewentualnie zmienno-pogoding. Jak kto woli, bo codziennie potrafi
być po trzy różne prognozy pogody i pięć różnych pogód. Obecnie jesteśmy już za
połową Ninpuu Sentai Hurricanger, a
to znaczy, że następna będzie Bakuryuu Sentai Abaranger, a po nich Tokusou Sentai Dekaranger (Special
Ivestigation Squadron Detectiverangers). Czyli bardzo szybko powinniśmy
dotrzeć do Go-Onger - serii, do której nie cofaliśmy się już
wstecz, ale zaczęliśmy od początku.
Nie mam ochoty, czasu ani też
nie jest to miejsce, na rozwijanie kwestii czemu nie lubię podróży w czasie i unikam
ich jak ognia. I nie chodzi tylko o paradoksy. W przypadku Super Sentai
problem jest o tyle duży, że jest to serial wielce nie logiczny i bazujący na never
give up oraz odmianie czasownika ganbaru przez wszystkie
okoliczności i sytuacje. Im więcej jesteś wstanie wykrzesać z siebie woli do
działania tym silniejszy jesteś. Te dwie kwestie powodują, że sentai
zwyciężają bo po prostu się nie poddali i byli bardziej uparci.
Mirai Sentai Timeranger
są pierwszą serią, w której to tak nie działa. Albo jeszcze inaczej - gdyby nie
wymagania historii i działania postaci z poza zespołu, to byliby martwi już w
drugim odcinku, bez względu na to, jak bardzo by się nie postarali. Z punktu
widzenia całej franczyzy, są najważniejszym sezonem, ponieważ - w późniejszym okresie
- ich działania umożliwi istnienie i działanie innym zespołom. Nie chodzi tu o
sam sezon, ale o ich późniejsze pojawienia się. I to wszystko za sprawą podróży
w czasie. Kilkukrotnie udowodnili, że skoro mają taką możliwość, to czemu nie?
W wydaniu Sentai podróż w
czasie jest pozbawiona wszelkich reguł, a ściślej nie wiadomo dokładnie jakie
one są. Jedyną "stałą", powiedzianą w wprost, jest że można się cofać
tylko o tysiąc lat* oraz fakt iż przyszłość - tzn. młodszy w czasie punkt
czasowy - może być zmieniona przez
zmiany w przeszłości, ale i tak pewne stałe zostają (nie można zmienić
wszystkiego). To czy zostanie, to tego wam nie powiem - oczywiście. Chcę tylko
byście wiedzieli, z czym mamy do
czynienia, jeśli chodzi o zaczątek fabuły. Są za to rozliczne przesłanki, że
gdyby scenarzyści chcieli to i to zmienią.
Nie przeszkadza nam to w
uzyskaniu fabularnie ogromnie ciekawego sezonu.
W XXX w. ze względu na wypadek związany z podróżami w czasie, te zostały
zakazane. Powołano więc odpowiednie biuro do strzeżenia tenże - które, co
logicznie nie logiczne - używa tenże do ścigania tych, co tenże złamali. W roku
3000, przestępca Don Dornero zamierza jednak przenieść się w przeszłość, jak
ile się da, aby tam dzięki swojej wiedzy i sprzętowi z XXX w. móc się wzbogacić.
A Timeranger, choć - oczywiście - nie przeszkodzą mu w skoku, to jednak
będą krzyżować plany jego i jego towarzyszy, "rodziny" Londaz.
Rodziny w rozumieniu mafijnym i przestępczym.
Obie strony konfliktu nigdy nie
byli w pełni zjednoczeni między sobą i mieli swoje wewnętrzne i zewnętrzne
napięcia i problemy, które przytłaczały ich cały czas. Część z nich związana
jest z samą naturą sezonu - podróżami w
czasie - a część wynika z po prostu z różnorakich interakcji między sobą. Całość,
w mniejszym lub większym stopniu, oparta jest o typowe, japońskie myślenie.
Jest w serialu wiele scen i momentów, jak również całych odcinków, poświęconych
na pokazanie, że chociaż stoją po dwóch stronach i walczą ze sobą, to jednak
pewne ideały mają ze sobą wspólne. Nie tylko takie jak poświęcenie dla (swojej)
grupy, przyjaźń czy honor. Po obu stronach znajdą się osoby łase na pieniądze
czy władzę, które nie raz, nie dwa namieszają mocno. Londaz bowiem nie są "typowymi
złymi" - są po prostu kryminalistami, którzy chcą po prostu zarobić kasę, w sposób
niekoniecznie uczciwy. I zarobią ją nawet na ludzkim życiu. W swoich pobudkach
są bliscy Volt z Liveman czy Youkai z Kakuranger - czyli złych, którzy robią złe rzeczy, ale
dlatego, że cel uświęca środki, a ich cel jest dość samolubny. Tu wiedza, tam
pieniądze. Mamy więc dwie strony konfliktu o różnych celach i ideałach, ale które rozumieją wzajemne
pobudki i czasami grają na nich.
Jak do tej pory nic żaden zespół
nie przegonił w swojej konstrukcji Jetman. Ba! Żaden się nie zbliżył. Kilka ostatnich zespołów - od drugiej
rocznicy licząc - osiągnęło za to wysoki poziom. Jak pokazali Gingaman czy GoGoFive można osiągnąć to w bardzo dobrym stylu, tworząc odpowiednie napięcia
po obu stronach. Celowo o nich wspominam, bo Timeranger są równie
świetnie rozegrani. Czterech członków pochodzi z przyszłości, a jeden z
teraźniejszości (czy też teraźniejszości i przeszłości - zależy od perspektywy)
i nie wszystko jest z tego powodu między nimi łatwe, a trzeba dodać jeszcze
napięcia związane z postaciami z poza zespołu. Ponieważ ta część jest jedną z
lepszych, to dlatego nie mówię szczegółów, ale pozwolę wam odkryć samemu/samej,
co się za tym kryje. Podobne napięcia - choć na troszkę mniejszej i innej skali
- dotyczą również samych Londaz.
Londaz są kryminalistami, o
jasnych pobudkach i celach. Pod względem konstrukcji - członków, napięć, intencji, interakcji,
charakterów itd. - stanowią jak dotąd jedną z najlepszych. Volt z
Jetman, Tube z Maskman oraz Barban z Gingaman czy Bouma z Turboranger stanowią porównywalny poziom - bo ciężko mi
stwierdzić, którzy są lepsi. Widzieliśmy wielu złych, którzy mieli wewnętrzne
walki i niesnaski, ale takich jak te, jeszcze nie było - nie w sensie
wielkości, ale jakości. Nie sympatyzowałem im, ponieważ z przekonań osobistych,
uważam za najgorszych rodzaj zła - być może dlatego, że są najbliżej
"realnych", rzeczywistych złych. Takich, o jakich się słyszy, widzi
czy czyta. To nie są jacyś kosmiczni podbijacze planet, najeźdźcy z innego
wymiaru, podziemi czy zamierzchłej historii. Ale wcale, a wcale nie czyni ich
to w żaden sposób mniej niebezpiecznymi. Z drugiej strony ich pobudki i zachowanie było
jednym z najbardziej zrozumiałych i dlatego należy im się ogromny plus.
Siłą tego sezonu jednak nie są
ani TimeRangers ani Londaz oraz ich wzajemne relacje. Są nią postaci
drugoplanowe, które sprawiały, że relacje między nimi - tymi postaciami, a
protagonistami i antagonistami jak również między protagonistami , a
antagonistami - są takie, a nie inne tzn. potęgowane, zmieniane i mieszane jak
również uprzykrzane i wywracane. Nie byłem tak zainteresowany co dalej i jak to
się rozwinie, aż od czasu Jetman, ale nie było aż takich zwrotów akcji
nawet jak w Gingaman.
Jak zwykle, wisienką na torcie
jest film, team-up z GoGoFive. Współpraca obu zespołów wypadła
zwyczajnie tzn. że dobrze. Nie jest to wybitność na miarę Sentai, ale
też nie jest to "porażka", jaką zafundowali nam Kakuranger z Ohranger.
Zaprezentowana przygoda wykorzystuje dobrze możliwości obu zespołów jak i ich
przeciwników, dając nam doskonały pokaz sentaiowskiego "ganbare", czyli po prostu tego, co lubimy najbardziej w tych
serialach. Akcji ludzi w kolorowych kostiumach, patosu, robotów i zwycięstwa
dobra nad złem.
Ten
sezon ma jeszcze jedną, mocna stronę. Doskonale (WRESZCIE) zrobioną adaptację
amerykańską. I potrzeba na to było aż dziewięć sezonów. Szkoda, że zastosowali tych metod i zabiegów dużo wcześniej.
Serial ma 1+1+2= 4 ogony! |
Ciekawostki:
1.
Przywódcą zespołu nie jest tym razem Czerwony Wojownik, ale Różowa Wojowniczka.
Czerwony odgrywa również ważną rolę, ale nie szefuje. Sami Wiecie Jaki serial, czasowo był z tym później, ale pod kątem liczby sezonów - wcześniej.
2.
Pierwszy sezon kiedy [spoiler] aż do końca sezonu.
*Co
nie przeszkadza złamać tej zasady w odcinku specjalnym. W jednym z późniejszych
sezonów jedna postać "przewidziała" pewną możliwość, ponieważ - czwarta ściana się kłania - to jest odcinek
specjalny czy też specjalna sytuacja. Także więc...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz