Search this blog/このブログの中でさがす:

poniedziałek, 9 lipca 2018

Time's Up. Mirai Sentai Timeranger

TimePink. Power Rangers (duh - strasznie... słaba nazwa zdjęcia) by Mark Adams na licencji CC BY ND 2.0
Postać TimePink jest własnością Toei LTD.


                Nie lubię podróży w czasie. Bardzo nie lubię i osobiście uważam, że o wiele częściej są źle wykorzystywane niż lepiej. Konkretniej, bardziej potrafią zepsuć i zagmatwać historię niż ją polepszyć. Generalnie, po prostu scenarzyści którzy dostali takie narzędzie do swoich rąk o wiele za często kombinują  jak kuń pod górę, zamiast skupić się na opowieści. Poza tym, z  różnych względów, podróż w czasie rodzi różnorakie problemy, które się tylko mnożą. W najlepszym przypadku, dochodzi do powstania mnóstwa pytań. I tak jest właśnie tym razem. Super Sentai i podróż w czasie to złe połączenie już na bazie samej idei. No cóż, ale dzięki temu dostaliśmy Mirai Sentai Timeranger.

                Na ten moment mamy lekki upałing albo ewentualnie zmienno-pogoding. Jak kto woli, bo codziennie potrafi być po trzy różne prognozy pogody i pięć różnych pogód. Obecnie jesteśmy już za połową Ninpuu Sentai Hurricanger, a to znaczy, że następna będzie Bakuryuu Sentai Abaranger, a po nich Tokusou Sentai Dekaranger (Special Ivestigation Squadron Detectiverangers). Czyli bardzo szybko powinniśmy dotrzeć do Go-Onger - serii, do której nie cofaliśmy się już wstecz, ale zaczęliśmy od początku.

                Nie mam ochoty, czasu ani też nie jest to miejsce, na rozwijanie kwestii czemu nie lubię podróży w czasie i unikam ich jak ognia. I nie chodzi tylko o paradoksy. W przypadku Super Sentai problem jest o tyle duży, że jest to serial wielce nie logiczny i bazujący na never give up oraz odmianie czasownika ganbaru przez wszystkie okoliczności i sytuacje. Im więcej jesteś wstanie wykrzesać z siebie woli do działania tym silniejszy jesteś. Te dwie kwestie powodują, że sentai zwyciężają bo po prostu się nie poddali i byli bardziej uparci.

                Mirai Sentai Timeranger są pierwszą serią, w której to tak nie działa. Albo jeszcze inaczej - gdyby nie wymagania historii i działania postaci z poza zespołu, to byliby martwi już w drugim odcinku, bez względu na to, jak bardzo by się nie postarali. Z punktu widzenia całej franczyzy, są najważniejszym sezonem, ponieważ - w późniejszym okresie - ich działania umożliwi istnienie i działanie innym zespołom. Nie chodzi tu o sam sezon, ale o ich późniejsze pojawienia się. I to wszystko za sprawą podróży w czasie. Kilkukrotnie udowodnili, że skoro mają taką możliwość, to czemu nie?

                W wydaniu Sentai podróż w czasie jest pozbawiona wszelkich reguł, a ściślej nie wiadomo dokładnie jakie one są. Jedyną "stałą", powiedzianą w wprost, jest że można się cofać tylko o tysiąc lat* oraz fakt iż przyszłość - tzn. młodszy w czasie punkt czasowy  - może być zmieniona przez zmiany w przeszłości, ale i tak pewne stałe zostają (nie można zmienić wszystkiego). To czy zostanie, to tego wam nie powiem - oczywiście. Chcę tylko byście wiedzieli, z  czym mamy do czynienia, jeśli chodzi o zaczątek fabuły. Są za to rozliczne przesłanki, że gdyby scenarzyści chcieli to i to zmienią.



                Nie przeszkadza nam to w uzyskaniu fabularnie ogromnie ciekawego sezonu.  W XXX w. ze względu na wypadek związany z podróżami w czasie, te zostały zakazane. Powołano więc odpowiednie biuro do strzeżenia tenże - które, co logicznie nie logiczne - używa tenże do ścigania tych, co tenże złamali. W roku 3000, przestępca Don Dornero zamierza jednak przenieść się w przeszłość, jak ile się da, aby tam dzięki swojej wiedzy i sprzętowi z XXX w. móc się wzbogacić. A Timeranger, choć - oczywiście - nie przeszkodzą mu w skoku, to jednak będą krzyżować plany jego i jego towarzyszy, "rodziny" Londaz. Rodziny w rozumieniu mafijnym i przestępczym.

                Obie strony konfliktu nigdy nie byli w pełni zjednoczeni między sobą i mieli swoje wewnętrzne i zewnętrzne napięcia i problemy, które przytłaczały ich cały czas. Część z nich związana jest z samą naturą sezonu -  podróżami w czasie - a część wynika z po prostu z różnorakich interakcji między sobą. Całość, w mniejszym lub większym stopniu, oparta jest o typowe, japońskie myślenie. Jest w serialu wiele scen i momentów, jak również całych odcinków, poświęconych na pokazanie, że chociaż stoją po dwóch stronach i walczą ze sobą, to jednak pewne ideały mają ze sobą wspólne. Nie tylko takie jak poświęcenie dla (swojej) grupy, przyjaźń czy honor. Po obu stronach znajdą się osoby łase na pieniądze czy władzę, które nie raz, nie dwa namieszają mocno. Londaz bowiem nie są "typowymi złymi" - są po prostu kryminalistami, którzy chcą  po prostu zarobić kasę, w sposób niekoniecznie uczciwy. I zarobią ją nawet na ludzkim życiu. W swoich pobudkach są bliscy Volt z Liveman czy Youkai z Kakuranger - czyli złych, którzy robią złe rzeczy, ale dlatego, że cel uświęca środki, a ich cel jest dość samolubny. Tu wiedza, tam pieniądze. Mamy więc dwie strony konfliktu o różnych celach  i ideałach, ale które rozumieją wzajemne pobudki i czasami grają na nich.

                Jak do tej pory nic żaden zespół nie przegonił w swojej konstrukcji Jetman. Ba! Żaden się nie zbliżył. Kilka ostatnich zespołów - od drugiej rocznicy licząc - osiągnęło za to wysoki poziom. Jak pokazali Gingaman czy GoGoFive można osiągnąć to w bardzo dobrym stylu, tworząc odpowiednie napięcia po obu stronach. Celowo o nich wspominam, bo Timeranger są równie świetnie rozegrani. Czterech członków pochodzi z przyszłości, a jeden z teraźniejszości (czy też teraźniejszości i przeszłości - zależy od perspektywy) i nie wszystko jest z tego powodu między nimi łatwe, a trzeba dodać jeszcze napięcia związane z postaciami z poza zespołu. Ponieważ ta część jest jedną z lepszych, to dlatego nie mówię szczegółów, ale pozwolę wam odkryć samemu/samej, co się za tym kryje. Podobne napięcia - choć na troszkę mniejszej i innej skali - dotyczą również samych Londaz.

                Londaz są kryminalistami, o jasnych pobudkach i celach. Pod względem konstrukcji  - członków, napięć, intencji, interakcji, charakterów itd. - stanowią jak dotąd jedną z najlepszych. Volt z Jetman, Tube z Maskman oraz Barban z Gingaman czy Bouma z Turboranger stanowią porównywalny poziom - bo ciężko mi stwierdzić, którzy są lepsi. Widzieliśmy wielu złych, którzy mieli wewnętrzne walki i niesnaski, ale takich jak te, jeszcze nie było - nie w sensie wielkości, ale jakości. Nie sympatyzowałem im, ponieważ z przekonań osobistych, uważam za najgorszych rodzaj zła - być może dlatego, że są najbliżej "realnych", rzeczywistych złych. Takich, o jakich się słyszy, widzi czy czyta. To nie są jacyś kosmiczni podbijacze planet, najeźdźcy z innego wymiaru, podziemi czy zamierzchłej historii. Ale wcale, a wcale nie czyni ich to w żaden sposób mniej niebezpiecznymi.  Z drugiej strony ich pobudki i zachowanie było jednym z najbardziej zrozumiałych i dlatego należy im się ogromny plus.

                Siłą tego sezonu jednak nie są ani TimeRangers ani Londaz oraz ich wzajemne relacje. Są nią postaci drugoplanowe, które sprawiały, że relacje między nimi - tymi postaciami, a protagonistami i antagonistami jak również między protagonistami , a antagonistami - są takie, a nie inne tzn. potęgowane, zmieniane i mieszane jak również uprzykrzane i wywracane. Nie byłem tak zainteresowany co dalej i jak to się rozwinie, aż od czasu Jetman, ale nie było aż takich zwrotów akcji nawet jak w Gingaman.

                Jak zwykle, wisienką na torcie jest film, team-up z GoGoFive. Współpraca obu zespołów wypadła zwyczajnie tzn. że dobrze. Nie jest to wybitność na miarę Sentai, ale też nie jest to "porażka", jaką zafundowali nam Kakuranger z Ohranger. Zaprezentowana przygoda wykorzystuje dobrze możliwości obu zespołów jak i ich przeciwników, dając nam doskonały pokaz sentaiowskiego "ganbare", czyli po prostu tego, co lubimy najbardziej w tych serialach. Akcji ludzi w kolorowych kostiumach, patosu, robotów i zwycięstwa dobra nad złem.

                Ten sezon ma jeszcze jedną, mocna stronę. Doskonale (WRESZCIE) zrobioną adaptację amerykańską. I potrzeba na to było aż dziewięć sezonów. Szkoda, że zastosowali tych metod i zabiegów dużo wcześniej.


Serial ma 1+1+2= 4 ogony!










Ciekawostki:
1. Przywódcą zespołu nie jest tym razem Czerwony Wojownik, ale Różowa Wojowniczka. Czerwony odgrywa również ważną rolę, ale nie szefuje. Sami Wiecie Jaki serial, czasowo był z tym później, ale pod kątem liczby sezonów - wcześniej.
2. Pierwszy sezon kiedy [spoiler] aż do końca sezonu.


*Co nie przeszkadza złamać tej zasady w odcinku specjalnym. W jednym z późniejszych sezonów jedna postać "przewidziała" pewną możliwość, ponieważ  - czwarta ściana się kłania - to jest odcinek specjalny czy też specjalna sytuacja. Także więc...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz