Search this blog/このブログの中でさがす:

niedziela, 7 sierpnia 2016

Niesforna Cynka



Pierwsze trzy filmy. Zdjęcie własne.
                To nigdy nie miała być jednorazowa podróż. Choć z zasady do Nibylandii, po tym jak się tam już zamieszkało, ale się odmieszkało, wrócić już nie można było. Przyjść na chwilę i wrócić, jak do parku albo na basen - owszem. Ale zamieszkać ponownie nigdy. Dlatego wycieczka do Nibylandii bardzo rzadko jest jednorazowym wypadem. Dziś lecimy tam po raz kolejny. Minęło już kilka miesięcy od kiedy powstał wpis o Piotrusiu Panie. Tym razem jednak polecimy do innej Nibylandii, do innej wersji Disneya. Poznajcie Tinkerbell, niesforną cynkę. Zabierze nas do niej ktoś bardzo wyjątkowy.

                Jest rok 1957. W rodzinie szkocko-irlandzkiej Jacka i Irene rodzi się córka. Ponieważ jednak urodziła się w Morden, Manitoba, to jest Kanadyjką. Początkowo chciała zostać weterynarzem, ale dla nas na szczęście tak się nie stało. Jeszcze w młodym wieku zainteresowała się muzyką, zwłaszcza celtycką. Nauczyła się grać na celtyckiej harpie i innych instrumentach. I zaczęła komponować, grać i śpiewać swoim cudownym głosem sopranu.

                Jest rok 1985, rok moich narodzin. Jest to ten sam rok, w którym wydaje Ona swój pierwszy album Elemental, ale dopiero jej album The Visit z 1991 roku osiąga wysokie statusy sprzedaży - złoty w Wielkiej Brytanii i USA oraz poczwórną platynę w Kanadzie. W 1993 roku współtworzyła muzykę z Highlander III, a 2001 roku po raz pierwszy użyto Jej muzyki w produkcji, miniserialu Mist of the Avalon.

                Tyle można się dowiedzieć o Niej po szybkim przeglądzie Internetu. Bo nie ukrywam, nie robiłem wielkiego researchu, bo nie o tym ma być wpis. Mało, prawda? Częścią życia muzyków jest to, że są nie jako w cieniu innych "gwiazd showbiznesu". Że lubi się ich albo za całokształt twórczości, albo za konkretne dzieło, kompletnie niezależnie od tego kim są rzeczywiście. Wątpię by ktoś na swojej playliście miał czyjąś pełną albo bardzo pełną dyskografię. Raczej wrzucamy tam tylko te wyjątkowe kawałki. Ja tak właśnie podchodzę do muzyki - uwielbiam utwory, a nie artystów. Wiem, że muzyka wymaga ogromnej pracy, aby mogła powstać, dlatego doceniam każdego artystę, nawet jeśli nie lubię jego muzyki.

                I tak jest w tym przypadku. Nie znam tej artystki i nie mam na swojej playliście mnóstwa jej utworów. Mam jeden. Nie pragnę również poznać jej bliżej i dowiedzieć się więcej. Kupić i przesłuchać jej płyt. Uwielbiam ją za jeden utwór. Jednym z moich ulubionych (i jeden z nielicznych ^_^) momentów w pracy jest kiedy siedząc przy komputerze na słuchawkach, nagle odtwarzać decyduje się mi puścić ten, Jej jedyny utwór jaki mam na playliście.

                Zapewne wymagałoby to ode mnie niezłego poświęcenia, aby móc się dowiedzieć kiedy i w jaki sposób poznała opowieść o Piotrusiu Panie i jak doszło to tego, że postanowiła iż weźmie udział w najnowszym projekcie wytwórni Disneya. Jest rok 2004, rok premiery filmu o niesfornej cynce, Tinkerbell. Filmu, który opowiada o tym, że każdy z nas ma jakiś wyjątkowy talent i nawet jeśli wydaje mu się, że to nie jest to, to jednak może się w nim odnaleźć i zmienić wszystko wokół, nadal będąc tylko zwykłym trybikiem. Bla, bla, bla. Nie  o tym, wbrew pozorom, piszę.

                Chodzi o ten jeden utwór i ten głos. Cudowny głos sopranowy otwiera całe dzieło, gdyż Ona zgodziła się zostać jego narratorką. Przez pierwsze minuty podążamy za jej głosem i pierwszą częścią skomponowanego przez nią utworu to the Fairies they draw near. Ale to nie jest to, na co chcę byście czekali. Musicie przebrnąć przez cały film, w wersji angielskiej, bo tylko wtedy ma to sens. Tinkerbell to świetny film dla każdego, choć wiem, że wielu go niedoceni. Ale kluczowym momentem są ostatnie minuty, ostatnia piosenka.

              Poczekajcie na finał, którego sens budowany jest przez całą produkcję. Wielkość tego utworu polega na tym, że aby móc go zrozumieć, trzeba obejrzeć film i go przetrawić. Jest już więc finał i jak to musiało się stać, Tinkerbell pokazała swoje - uratowała wiosnę i wróżki, spełniła marzenia i udowodniła, że potrafi coś więcej niż tylko sprawiać kłopoty. I lecą, w górę, na stały ląd, a my po raz drugi słyszymy Jej głos, który śpiewa o pożegnaniu zimy i nadejściu wiosny.

                Boże, jak ja Ci dziękuję za to piękno. Za jej głos i talent muzyczny. To jeden z najpiękniejszych utworów, jakie słyszałem. Nigdy, ale to już nigdy, nie obejrzę sam dla siebie innej wersji jak angielskiej, tylko po to, aby móc na nowo czekać na ten utwór. Na końcowe minuty.

                Chcę tylko powiedzieć, żebyś poszedł ze mną, w górę do nieba, nad wszystkimi wzgórzami i morzem. Tam, daleko, gdzie leżą wspomnienia - do miejsca, gdzie każdy jest wolny, aby być sobą. Nie ważne jak bardzo zabrzmi to szalenie, niech to wypełni twoją duszę abyś był sobą dla siebie, a nie dla innych. Chodź ze mną do miejsca, gdzie niezależnie od pogody - czy śnieżna okrywa czy niebo płacze deszczem - są tylko przyjaciele, a każdy kwiat czeka na słońce. A to wszystko, po to, abyś był po prostu sobą. Zapraszam do Nibylandii, do Przystani Elfów. I niech cudowny głos Loreeny McKennnitt Cię tam zabierze. Do wróżek, które są blisko gdzieś.

                Bardzo dziękuję, z całego mojego serca, Loreenie McKennitt, za najpiękniejszy - jak sądzę na ten moment - utwór jaki do tej pory powstał na potrzeby animacji. To the Fairies they draw near.



Film ma 2+2+3 = 7 ogonów!

2 komentarze:

  1. Fajnie mi się czyta kolejny wpis jaki stworzyłeś. Widać jak sporą sympatią darzysz opisywaną tu przez siebie produkcję Disneya. Sam z animacji tego studia uwielbiam kilka piosenek, które nieodparcie kojarzyć mi się będą przez dłuższy czas z filmów w, których się pojawiły po raz pierwszy. Czyli Mam tę moc z Krainy Lodu czy Marzenie mam z Zaplątanych :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ekhm... https://www.youtube.com/watch?v=OC83NA5tAGE Lacincal! Laaavincaaal!
      Ekhm... https://www.youtube.com/watch?v=hjbPszSt5Pc
      Frozen też kiedyś się pojawi. Jak kupię. Na razie mam w planach inną klasykę Disneya.
      Poczekaj na kolejne części o Dzwoneczku. Przyznaję, widziałem dopiero połowę serii. Reszta czeka na kupienie.

      Usuń