Krótkie podsumowanie recenzji. |
Byliśmy
wczoraj na Sami Wiecie Jakim Filmie. Z racji, że jest to notka o nim, to
spokojnie możemy powiedzieć, że chodzi o Saban's Power Rangers. I, ludzie (i
lisy), temu filmowi brakuje wiele, by powiedzieć, że seans był udany. Naprawdę.
Ale jest jedna rzecz, która gryźć nas będzie zawsze. Głupota ludzi, którzy
zdecydowali o tym by pewnego, kluczowego elementu franczyzy nie umieścić w
filmie. I ja się pytam, czy główny pomysłodawca tegoż został już ukarany?
Pewnie nie. I to źle.
Żeby jednak nie siać fermentu: film jest
na tyle dobry, że powinien się obronić i mieć zyski. Być może na tyle, że
dostaniemy kolejny. Czemu kibicować będziem, choć Super Sentai byłoby lepsze, aczkolwiek szeroko pojęty zachód nie
jest gotowy nań. Nie na darmo przecież Sami Wiecie Co, stanowi amerykańską
wersję Super Sentai i nikt się na
puszczanie japońskiego pierwowzoru na zachodzie raczej nie porwie. Ale tym
samym film ma kilka, podstawowych błędów, które jak dla mnie odebrały
przyjemność seansu. Nie był to dla mnie powrót do dzieciństwa. Na trzydziestą
piątą rocznicę Sentai, Toei zrobiło
film taki, że trzydzieści pięć pokoleń Japończyków oglądało go z przyjemnością.
A tutaj? Cóż. Kolejny, holywoodzki film. Nic nad to. (╯_╰)
Sami Wiecie Co wyrosło na swoim
pierwowzorze. I nigdy nie powinno się od niego odcinać. To co postanowiło o
sukcesie serialu, było umiejętne połączenie tego, co zrobili Japończycy z tym,
co wymyślili Amerykanie. Zawsze. Jakakolwiek by to nie była seria. Inaczej
można to ująć tym, że wizja i pomysły Amerykanów były hamowane i ograniczane
przez materiał źródłowy. Im bardziej zaczęto odbiegać od materiału źródłowego,
tym było gorzej i widać było straszne wysiłki twórców na łatanie luk - jak
choćby drugi sezon MMPR, gdzie oryginalne roboty smoka, lwa, pegaza, feniksa i
quilin stały się odpowiednio smokiem, lwem, jednorożcem (! - to już quilin jest
czasem nazywany chińskim jednorożcem), ognistym ptakiem (O_o) oraz gryfem, a kolejny
sezon przyniósł nam Ninja Sentai Kakuranger w koszmarnej (w porównaniu z
oryginałem) wersji Rangersów z Aquitaru, którzy ledwo co sobie walczyli. Dla
jasności - to były i są fajne sezony Sami Wiecie Czego, ale ogrom pracy trzeba
było włożyć i zmian zrobić, by to działało. I nieomal zabiło franczyzę, którą
jak wiemy , uratowało In Space, a
potem serie luźno między sobą związane.
To co ważne w tym, to fakt, że widać jak
bardzo film ma być na nowo opowiedzianą historią "five teenage with attitude", co wyszło bardzo zgrabnie (choć
nie bez zgrzytów). Ale jednocześnie widać, że zdecydowano się unowocześnić
wszystko i odejść od pierwowzoru aż tak bardzo, że z oryginalnego pomysłu
zostało niewiele. Projekty strojów i zordów przypominają Transformersy i drużynę pół Iron
Manów, czyli tropy bardzo amerykańskie. A za co kochaliśmy Sami Wiecie Co?
Za historię, skrytą pod tandetą wymuszoną niskim budżetem. Kartonowe budynki,
transformacje, mastodonty i tygrysy szablozębe uznane za dinozaury, obrzydliwe
stwory, gumowe bronie, dużą ilość kolorowych wybuchów, iskier itd. Historię
mamy, cała reszta poszła w odstawkę. Choć i ona nie napawa cudownością. Jest
też trochę zbytnio zamerykanizowana. Zestandaryzowana. (--_--)
Nie mówię, że nie powinno się tego
unowocześniać. Nie mówię, że nie powinno się tego ulepszać. Ale co kierowało
nimi wszystkimi, aby całkowicie odchodzić od pierwowzoru? Tylko kolorystyka
strojów, trochę kształtów tu i tam, personalia, do pewnego stopnia projekt
Alphy 5 oraz twarz Zordona zostały. To za mało, by powiedzieć, że to jest to.
Niestety, jest to kolejny blockbuster.
Wybaczcie, ale Toei nie raz nie dwa pokazywał i udowadniał, że można
unowocześnić kolejne serie i zrobić z nowymi teamami epickie filmy.
No... ale
stroje i to ujęcie są
przynajmniej
fajne.
Source: memecenter.com
|
Ale nade wszystko, za to, o czym zaraz
napiszę, powinno się zwolnić albo przynajmniej poobcinać pensje/gaże/co tam
dostają wszystkim, którzy to wymyślili i/lub zatwierdzili. Weźcie dowolny,
typowy odcinek Sami Wiecie Czego. Wymieńcie wszystko, co czyni go Sami Wiecie
Czym. No dalej. Co mają Sami Wiecie Co, a czego inni nie mają. Lista ma być długa
od walk z kitowcami, po atak wykańczający Monster
of the week i morał tygodnia.
Taka lista pewnie będzie miała kilka
rzeczy mało i kilka bardzo ważnych. Jak to zawsze. No to w filmie z tej listy
nie uświadczycie co najmniej dwóch z
części listy z ważnymi elementami. Tak, moi drodzy. Kluczowe elementy franczyzy
nie dostały się w pełnej liście do filmu. Wiecie co to oznacza? Moim zdaniem,
wielki, środkowy palec w naszą stronę. Naprawdę, im więcej o tym myślę, tym
bardziej tak to odbieram. To w żaden sposób nie jest lisiastyczne To jak
oderwanie ogonów lisowi. Urwanie skrzydeł pegazowi. Nosorożec bez rogu. Japonia
bez Cesarza. Ameryka bez swojej flagi. Anglia bez Królowej/Króla.
Na sam koniec. Wiedzieliśmy od samego
początku, że film to reebot oparty na
oryginalnej serii. Więc mnie efekt końcowi nie powinien zaskakiwać. A jednak,
zaskakuje. Osobisty, lisiastyczny werdykt: nie wiem co widziałam, ale to nie
byli Power Rangers. I nazywanie ich
tak wbija mi szpilę w serce. I wyrywa ogony. Film zasługuje na ocenę, którą
dostał od nas już dwa lata temu. Trzy, w skali szkolnej, polskiej. Innymi
słowy: poniżej przeciętnej, ale nie aż tak, by powiedzieć, że ledwo-ledwo
zdaje. I nic więcej. Czemu? Bo to nie jest reebot.
To jest film inspirowany, a ponieważ twórca dzieła inspirującego i zainspirowanego jest tą samą personą, to obyło
się bez naruszenia praw autorskich.
A mogło być na przykład tak...
Postać Kitsune Copyright by me (Konrad Włodarczyk) 2015, all rights reserved.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz