Search this blog/このブログの中でさがす:

środa, 30 stycznia 2019

Moja supermoc: I'm Batman!


 
Batman by Kevin Dooley na licencji CC BY 2.0. Batman jest własnością DC Comics.
              
Jest kilka powodów, dla których nie lubię DC. Albo inaczej, dla których wolę Marvela. Jednym z nich jest fakt, że w DC jest o wiele więcej postaci, które są overpowered. Kryptonianie. Flash i inni speedsterzy, Captain Marvel/Shazam. Green Lantern Corps. Auqaman. A nie czekaj, on nie. Oczywiście, Marvel ma swoich przepaków jak Hyperion, Thor, Silver Surfer czy Hulk, ale albo stoją oni na uboczu (Surfer) albo są z alternatywnych rzeczywistości (Hyperion) albo pół na pół w Asgardzie (Thor) albo coś tam jeszcze (Hulk), co ogranicza ich "destrukcyjny potencjał". Ogromnym problemem DC jest fakt, że mają oni zespół, który zbiera ich wszystkich w jedną kupę na skalę większą niż Avengers (w moim odczuciu). Marvel ma jeszcze te wszystkie X-Teams czy Fantastyczną Czwórkę, albo rzeszę kosmicznych herosów, którzy na Ziemi są z doskoku (np. Guardians) oraz mnóstwo, zwykle niezrzeszonych herosów, którzy po prostu w razie potrzeby wspierają resztę jak np. Spider-Man czy Daredevil. No więc... porozmawiajmy sobie o Batmanie. Superbohaterowi, który jak Wolverine, ma listę pełną ukrytych i nieznanych supermocy. Listę dłuższą  niż spis wszystkich rodzajów wizji Supermana. Chyba.



Wstępniak jest trochę ironiczny. Ma być.Również, specjalnie we wpisie pominąłem przypadki kiedy Batman zakładał pierścień Green Lanterns czy władał magią. Skupiłem się na jego "ludzkich" mocach.



                Może to dla niektórych jest zaskakujące, ale Batman nie jest człowiekiem, jakiego w realnym świecie można po prostu spotkać. Bynajmniej nie mam na myśli konceptu multimilionera, który ma czas być jeszcze by ćwiczyć i się dokształcać. Chodzi o to, że on nie jest po prostu takim przedstawicielem naszego gatunku, jaki rzeczywiście mógłby zaistnieć. Mniej więcej jest tym, kim jest Captain America. Na sterydach.

                Steve Rogers ma super moce, choć jest to zaskakujące. Postrzegany jest przecież jak "pozbawiony supermocy", ale przecież formuła profesora Erskine'a pozwala mu mieć ciało zdolne do wykonania każdej fizycznej aktywności na poziomie olimpijskim, nawet jeśli w rzeczywistości by uzyskać taką możliwość trzeba mieć inaczej funkcjonujące ciało: do pływania, biegania, maratonów czy podnoszenia ciężarów. I ta zależność jest dla nas normalna i choć postrzega się Captaina jako "zwykłego" człowieka (tzn. pozbawionego mocy), to jednak większość ludzi siedzących w tym temacie wie, że za tym stoi fikcja komiksowa i niemożliwa do zaistnienia formuła. Co czyni go w jakimś stopniu nadczłowiekiem.

                Zaskakuje mnie więc to, że niewielu dostrzega to w Batmanie. Batman, fizycznie, jest takim właśnie Stevem Rogersem. I to bez żadnej formuły. Po prostu ćwiczył. Co więcej, w niektórych dziedzinach osiągnął poziom pamięci mięśniowej i komórkowej na poziomie nadludzkim. Szczególnie to widać w animacjach, kiedy po latach "w tym biznesie" w Justice League pokazuje się jego refleks, który pozwala mu unikać wystrzeliwanych kolców ze ścian czy uniknąć omega beam Darkseida. Powiem więcej: taki refleks można osiągnąć po kilkudziesięciu latach ćwiczenia sztuk walki i to tylko wobec zagrożeń... Nie wiem jak to ująć inaczej jak powiedzieć, że Pogromcy Mitów zbadali kilka tego typu przypadków i zdarzeń i doszli do wniosku, że trzeba mieć refleks/czas reakcji na poziomie nadludzkim - chyba dwudziestokrotnym. CHYBA.

                Ale nawet zakładając, że Bruce Wayne był wstanie osiągnąć taki lub zbliżony poziom powiedzmy pomiędzy dwudziestym, a trzydziestym rokiem życia, nadal musimy pamiętać, o trzech innych kwestiach. To nadal jest człowiek zdolny zająć podium w podnoszeniu ciężarów, maratonie, biegu na 100m, wszelkich skokach czy pływaniu. Na tej samej olimpiadzie. W tym samym dniu (no może). A to każdej z tych dziedzin potrzeba inaczej zbudowanego ciała. Po drugie, nadal się starzeje i w takim wieku nie powinien mieć już takiego poziomu. I nadal nie używa niczego pokroju serum super Żołnierza. A przecież jest wstanie znieść pięści Solomona Grundy'ego i wyleczyć złamany kręgosłup. A po trzecie: nie miałby na to tyle czasu.

                A zapytacie się czemu? A proszę bardzo. Na potrzeby tego rozważania, pomijam fakt, że jest to multimilioner i prowadzi firmę/firmy. Bruce Wayne ma jeszcze swój WYĆWICZONY geniusz. W mojej opinii, nie jest geniuszem i nigdy nie był (choć w ostatecznym rozrachunku, nie ma to znaczenia). Po prostu, tak jak z ciałem, wyćwiczył swój umysł i mózg do poziomu geniuszu i to dzięki temu ma bardzo rozległą wiedzę i umie z niej skorzystać. Każdy z nas, gdyby się zawziął i bardzo dużo studiował i uczył się, mógłby osiągnąć jego poziom. Jedynie pewne predyspozycje jak zdolność zapamiętywania mogą to ułatwić i tak się składa, że Bruce akurat je ma. Wielu geniuszy to tak naprawdę ludzie o rozległej wiedzy, a Bruce Wayne przy tym prostu korzysta z metod detektywistycznych do łączenia tego wszystkiego w całość. A ma co. Lista dziedzin, jakie ona obejmuje jest dość spora. Biologia, biochemia, chemia, kryminologia (szeroko rozumiana),  dyplomacja, eskapologia, ninjitsu (nie jako forma walki), fizyka, różne dziedziny technologii, informatyka, matematyka i kilkanaście innych. W wielu z nich ma tytuły naukowe i to przed 25 rokiem życia.

                Jeśli umiecie dodawać a do b, to już widzicie, że albo rybki albo akwarium. Albo czas poświęciłby na ogromną wiedzę albo na polepszanie swojego ciała. Inaczej po prostu nie wyrobiły się nawet przed pięćdziesiątką. No po prostu nie ma na to tyle czasu. Zakładając, że nawet człowiek zrobi doktorat w dwa lata, to mówimy o fakcie - wg. Wiki - że on w pięć lat zrobił ich cztery (łącznie dziewięć!). A doktorat to jest mało - Wayne prezentuje często wiedzę i doświadczenie z kilku  dziedzin wykraczającą poza doktorat, a świadczącą o latach doświadczeń. Latach, których nie przeżył jeszcze.

                Żeby wam uzmysłowić jak wielkim, wyszkolonym umysłem jest Batman. Wiecie co to jest gambit Batmana? A to jest taki rodzaj planu, który bazuje na tym, że wszyscy wokół zrobią dokładnie, to co sądzisz, że zrobią. Akurat Batman jest w tym mistrzem, ponieważ wykonując ten "manewr" bardzo rzadko się myli, choć i jemu zdarzało się paść jego łupem. Po prostu tak zna ludzi, że nawet jego przyjaciele nie mają pewności czy zrobili coś, bo chcieli czy bo on ich wmanewrował. Niekiedy prowadziło to do niesnasek i utraty zaufania do Batmana, który do tematu podchodzi pragmatycznie. Ale widzicie, mamy tu kolejną kwestię: Wayne zna się również na społecznym, psychologicznym itd. aspekcie ludzkiego charakteru, a tym bardziej tych, których zna. Jest w tym detektywem do absurdu i na takim poziomie, że tak naprawdę można to streścić tylko jednym: scenarzyści wykorzystują swoją wiedzę, do produkowania jego dedukcji i doprowadzili to do absurdu. Bardzo dużego, zresztą.  Dobrym przykładem całości jest historia "Bable Tower". Polecam się zapoznać. W tej kwestii jest wiele aspektów, które zostało pominiętych, związanych z funkcjonowaniem ludzkiego umysłu, co w mojej opinii czyni go mało przekonującym w tej materii.

                Nie będę się nad tym rozwijał, ale kilka zdań komentarza powiem. Aby móc osiągnąć taki poziom zdolności przewidywania czyjegoś zachowania, trzeba by posiadać o tym kimś ogromną wiedzę. Wielu ludzi nie zna swoich rodzin, a co dopiero obcych, ale załóżmy, że akurat on zna. Liczba osób, które musi mieć w pamięci idzie chyba w tysiące: superbohaterowie, złoczyńcy, zwykli ludzie, politycy, bizmesmeni itd. Wg. badacza Dunbara, liczba osób, z którymi możemy utrzymywać kontakty tzn. przechowywać o nich aktywnie informacje (a reszta jest uśpiona) to około 150. Batman jest wstanie znacznie przekroczyć tą liczbę. A mówimy tylko o jednym aspekcie społecznym. I to dość prostym.

`              Na świecie jest wielu niezwykłych ludzi. Większość z zdolności Batmana nie jest niemożliwa. Dokładniej: mieści się w granicach suspension of disbelief. Sęk w tym, że w jego przypadku mówimy o okazie doskonałym: suma wszystkich jego cech i możliwości czyni go nierealnym i mało do mnie przemawiającym. Mówimy o postaci zdolnej przegrać z kimś tylko raz i tylko pod warunkiem, że nie zna jego możliwości. O kimś, kto z punktu widzenia statystyk gier RPG jest przepakiem. W D&D miałby sześć osiemnastek, a w Warhammerze ileś (zależy od edycji) czterdziestek na starcie plus wszystkie, maksymalne rozwinięcia do nich. Nie ma po prostu takiej statystyki, której z jakiś względów nie można by mu wymaksować lub ustawić na wysokim, bardzo wysokim, poziomie. Do tego posiadałby wiele "zalet" takich jak trzygodzinny sen regeneracyjny, przyspieszone gojenie się ran czy inne takie. Nadczłowiekowatość Batmana polega właśnie na jego zbytniej doskonałości. I jest całkiem przypadkowa - po prostu kolejni scenarzyści dodawali kolejne elementy, by pokazać jaki to on nie jest dobry. Jest kilka jego wersji, które prezentują odmienny wizerunek (np. animacja The Batman), co nie zmienia faktu: Batman nie jest człowiekiem pozbawionym supermocy. To trochę jak casus Wolverine'a i jego możliwość bycia w kilku miejscach jednocześnie.

                Eksplorując dalej tą postać dochodzimy do jeszcze większych absurdów. Nie jestem ekspertem, ale podejrzewam, że gdyby mocno prześledzić komiksy, lista zdolności Bruce'a Wayne'a osiągnęła by sporą długość. Lista przedstawiona chociażby tutaj jest dość lakoniczna, w moim odczuciu. Jest jak określenie, że "Beast i Colossus mają nadludzką siłę". Sęk w tym, że różnica między nimi jest kolosalna. Jeśli wziąć pod uwagę te kilkanaście komiksów i ileś animacji, które widziałem, to oprócz nadludzkiego refleksu mamy również wyostrzone zmysły, "zmysł pająka" (a'la jak u Spider-Mana), nadludzką wytrzymałość, healing factor, nadludzką siłę (no widziałem kadr z komiksu, jak uderza nieosłabionego Supermana, tak że sprawił mu ból...). I pewnie by się coś jeszcze znalazło. Czasami to nie jest tylko jego domena (a np. również Green Arrowa czy innych bphaterów tego pokroju...), ale w jego wypadku wychodzi to cudownie nie realistycznie.

                W tym wszystkim, chcę wam powiedzieć że właśnie dlatego nie lubię tej postaci. Od jakiegoś czasu bardziej przemawia do mnie Superman,  który jest po prostu realniejszy. Owszem - jak wiele postaci w DC - napakowany do granic absurdu, ale ciągle wizja kosmity, którego fizjologia pozwala mu na naszej planecie być kimś takim jest bardziej realna od kogoś, kto w dwadzieścia pięć lat doszedł do perfekcji we wszystkim, czego się tknął. I upakował w tym czasie doświadczenia pięćdziesięciu lat. I przy tym ma ciało o możliwościach Samsona, piętnastoletniej gimnastyczki, refleks Flasha i łeb jak u Einsteina. No nie spina mi się to bardzo. A po drugiej stronie musielibyśmy dodać do siebie Jessicę Jones, Steve'a Rogersa, Matta Murdocka, Hanka McCoya i Marka Spectora. I wielce możliwe, że o kimś zapomniałem. A not tak. Peter Parker. I na jego jedyną obronę. Pod tym względem nie lubię żadnej postaci. Wonder Woman. Martian Manhunter. Flasha. Wolverine'a. Iron Mana. Doctora Strange'a. Ale o ile w każdym z tych przypadków mamy do czynienia z "oczywistymi" supermocami. Więc to tym bardziej boli u Batmana.

                Na sam koniec, animacje z Batmanem w większości przypadków ogląda mi się dobrze. Różne inkarnacje Justice League jak z DCAU, Young Justice czy The Batman również. Więc to nie jest tak, że DC jest jakieś złe, a Batman to już w ogóle. Jest kilka postaci, które lubię (na tyle, na ile je znam z animacji - nie czytuję DC) jak StarGirl, Starfire, Red Tornado, Green Arrow czy Plastic Man. Po prostu, wolę mniejszą skalę bohaterów.I bardziej... hmmm... rzeczywistych. W kontekście, suspension of disbelief.



Czy muszę obwieszczać oczywiste? 9 ogonów dla Batmana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz