Search this blog/このブログの中でさがす:

niedziela, 17 lutego 2019

Maaji Maji Majiiro! Mahou Sentai Magiranger!


MagiBlue - źródło własne. Magiranger są własnością Toei Ltd.

                Sześć lat i cztery dni. Z dokładnością do mniej więcej godziny. Tyle zajęło mi czasu Oglądnięcie niemal wszystkiego, co związane z Super Sentai - niemal, bo zostało kilka filmów. Ale z sezonami jesteśmy na bieżąco i czeka nas teraz mozolne czekanie na kolejne odcinki. Wśród wszystkich, obecnie 42 sezonów, jest jeden poświęcony w całości magii. Sezon dwudziesty dziewiąty, Mahou Sentai Magiranger. Sezon z niespecjalnym początkiem, magicznym trapezem (sic!), ale sezon, który rozwinął się idealnie. Sezon, który scementował magię w Super Sentai. Maji Maji Majiiro!

                Odwieczny problem z magią jest prosty: może wszystko, ale nie wiadomo dokładnie co. Bardzo często trudno jest wyznaczyć górne granice możliwości. W przypadku serialu takiego jak Super Sentai, gdzie poziom mocy jest zależny mocno fabularnie, to wyznaczenie górnej granicy jest jeszcze trudniejsze. W przypadku Magiranger ten problem również występuje. Jest on oczywiście trzymany w ryzach przez konwencję, ale patrząc na przyszłe powiązania z kolejnymi sezonami, to nie bardzo jednak się to twórcom udało.

                Już wtedy twórcy mieli na podorędziu kilka źródeł magii np. Vader z Denjiman czy Bandora z Juuranger używali jej. Sposób w jaki więc magia miałaby działać nie spina się z istniejącymi seriami. Według bowiem omawianego sezonu jej źródłem miałaby być odwaga, co kiepsko wychodzi w starciu nie tylko ze złymi, obecnymi w różnych sezonach, co również z koncepcją Niebiańskich Świętych, zamieszkujących Magitopię, którzy owej magii udzielają.

                To, co się jednak twórcom udało to stworzenie przekonującego świata i bohaterów. Zespół w całości składa się z członków jednej rodziny - Ozu - którzy muszę stawić czoło podziemnemu imperium Infereshii. Oczywiście jest swoista kalka: rodzinę bohaterów mieliśmy już w Fiveman, a Infereshia pod pewnym względem jest podobna do Gozma z Changeman (pozwolę sobie nie powiedzieć w jakim).  Koncepcja rodziny Ozu jest dość zaskakująca: najmłodszy członek, jeszcze niepełnoletni, jest czerwonym wojownikiem, a najstarszy zielonym. Jest to odwrotna sytuacja niż np. w Goranger. Prowadzi to do oczywistej różnicy charakterów - z uwzględnieniem oczekiwań kultury japońskiej wobec konkretnych członków - ale różnicy poprowadzonej dobrze. Osobiście ani razu nie miałem wątpliwości, że mamy do czynienia z rodziną, a nie po prostu grupą postaci tak nazwanych.

                Kwestia rodzinności jest w ogóle o tyle istotna, że stanowi ona jedną z osi serialu. Historia Ozu stanowi czasami tło, a czasami główny element akcji i dziejących się wydarzeń. Są oni bardzo mocno związani z Infereshią. Ci zaś są różnej maści. Przez większą część czasu stanowią oni po prostu złoli - zbiór potworów z różnych, zachodnich opowieści, którzy po prostu chcą spełnić swój niecny - i przy okazji głupi - cel. Ale kiedy spojrzymy na nich z boku, to zaczynamy zauważać wśród nich kilka, naprawdę mądrych osób, których pobudki stawiają działania Infereshii w innym świetle. Ogólnie, źli kilku ostatnich sezonów (m. in. Dekaranger czy Timeranger) prezentują podobny styl: postaci z realistycznymi  pobudkami. Infereshia też takie ma, a jej członkowie dość logicznie i realistycznie na nie reagują.

 Zaskakując dobry opening...


                Fabuła tego sezonu jest mocno zagmatwana. Oczywiście, dla wytrwałych serialowców, nie jest niczym nowym czy zaskakującym. Jednakże trzeba przyznać, że jej konstrukcja jest, wielowątkowość, sposób złożenia i rozwinięcie są dobre. Fabuły nie powinno dzielić się po tym, jakie odgrzane kotlety użyła, ale z czym i jak je połączyła. Podejrzewam bowiem, że w dzisiejszych czasach odkrywczość tenże polega właśnie na tym. Mamy więc historię dwóch frakcji - rodziny, która za pomocą magii chce ochronić świat przed ciemnością, której do życia potrzebuje Infereshia, a która chce się przenieść na powierzchnię i przestać być zdanym na paskudne podziemia, co trochę czyni ich podobnymi do Tube z Maskman.

                Konstrukcja tenże czyni ten sezon fabularnie nie doskonałym czy perfekcyjnym, ale bliskim tenże. Oczywiście, nijak ma się to do doskonałej fabuły z np. Jetman, ale jest to czołówka pośród Sentai (w której jest mocno ciasno, na obecny moment). Ma jednak ten jeden, poważny mankament: niezbyt udany początek. Wszyscy rozumiemy, że kilka pierwszych odcinków zapoznawczych oznacza konieczność ściśnięcia wielu elementów w dwudziestominutowych partiach, ale mówimy o kilku Deus Ex Machinach oraz pistoletach Chekova ukrytych w kilku odcinkach zawiązawczych. Aby fabuła dalszych odcinków mogła być tak dobra, a twórcy mogli się skupić na jej rozwoju, to aż nadto skupili się na ściśnięciu zawiązania. Widać to zwłaszcza po tym, że niewiele elementów z pierwszych odcinków się ostało - w tym również magiczny trapez zawieszony na niczym, służący do wykonywania ataków...

                Jest to szerszy problem, ale kilka sezonów - wcześniejszych i późniejszych - pokazało, że można mieć i jedno i drugie - dobry początek i dobry rozwój fabuły. Czy to czyni Magiranger złym sezonem? Nie. Ale widziałem już wpis osoby, która po kilku pierwszych odcinkach porzucała sezon na bliżej nieokreślony czas. A szkoda, bo akurat Magiranger to sezon dobry. Nie wybitny, ale dobry. A już na pewno zasługujący na oglądnięcie.
... oraz endidng.

              Specjalnie nie mówię o kilku nowościach w tym sezonie. Chciałbym byście sami mogli je odkryć i poczuć zaskoczenie (choć o jednym już kilka razy wspominałem wcześniej). A jest co odkrywać. Oprócz fabularnych rozwiązań, mamy kilka elementów, które przyjemnie się poznaje i widzi. I to nie jest tak, że mamy je tylko na samym początku. Nie, kilka z nich zostało zostawionych na sam koniec. A niektóre, na kolejne sezony. Cieszy mnie ogromnie fakt, że po ponad dwudziestu latach twórcy zaczęli spajać świat Sentai, czyniąc go jednocześnie zbiorem niepowiązanych elementów. I Magiranger pokazują to doskonale.


Sezon ma 1+0+1 = 2 ogony!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz