Search this blog/このブログの中でさがす:

sobota, 19 czerwca 2021

Powrót Kamen Riderów: Kamen Rider Kuuga

 

Kamen Rider Kuuga by kenmo na licencji CC BY NC ND 2.0

Kamen Rider Kuuga należy do TOEI Company i Ishinomori Productions.

               Po skończeniu Kamen Rider Shouwa miałem mieszane uczucia: nadal bowiem nie wiedziałem, czemu ludzie uwielbiają tą serię. Doskonałe, pierwsze serie, potem spadek formy, by się podnieść, ale nie wznieść. A potem zaczęliśmy oglądać Kamen Rider Kuuga i nie miałem już wątpliwości czemu ludzie uwielbiają ten serial. Owszem, nie wszystkie „nowsze” seria są równie dobre, ale zdecydowanie możemy powiedzieć: nie dziwi nas wcale, dlaczego większość ludzi woli Riderów od Sentai. Zdecydowanie można powiedzieć, że Kuuga zaczyna z wysokiej pozycji.

 

               Historia powrotu Kamen Riders, którzy od tamtej pory święcą sukcesy, nie była łatwa. Ale jest dość oczywista, jeśli się weźmie pod uwagę jak wielką sławą cieszy się w Japonii Ishinomori. Mimo faktu, że stworzył pierwsze dwa sezony Super Sentai, to jednak to Kamen Rider czy Cyborg 009 pozostaną oczkiem w jego głowie. Nie powinno więc dziwić, że wcześniej czy później ktoś wpadł na pomysł reanimacji serialu.

 

               Jak twierdzi Internet, a nie udało mi się znaleźć potwierdzenia lub zaprzeczenia, sam Ishinomori już w 1997 roku pracował nad powrotem Kamen Riderów. Niestety, nie dożył tego, gdyż zmarł rok później, a istnienie projektu upubliczniono w maju 1999 roku by trochę ponad pół roku później wyemitować pierwszy odcinek.

 

               Sukces tego sezonu nie byłby możliwy, gdyby nie dwa fakty. Po pierwsze, wciąż żywa legenda Riderów dzięki różnorakim spektaklom, trzem filmom (klik!) czy innemu merchadisingowi. Po drugie, sprzyjał temu efekt Odagiri.  Głównym bohaterem Kuuga jest Yuusuke Godai, grany przez Odagiri Jou i to stąd nazwa tego efektu. Polega on na tym, że dzieło przyciąga znacznie szerszą żeńską publikę niż zakładana, za sprawą występowania atrakcyjnego aktora lub postaci męskich. Te dwa elementy złożyły się na to, iż kiedy wreszcie serial wystartował, to miał odpowiednią oglądalność – średnio 9,7% widowni. To więcej niż ówczesna seria Super Sentai, Mirai Sentai Timeranger.

 

               Oczywiście, gdyby sam serial nie był odpowiedniej jakości, to również nie dałoby wyników, ale jest wiele powodów, dla których serial okazał się sukcesem. Ma zdecydowanie jedną z lepszych i spójnych fabuł pośród wszystkich sezonów. Doskonałe postaci wspierające. Dobre, poprowadzenie rozwoju mocy Ridera (w nowszych seriach nie nadążam za nowymi formami, głównego Ridera – w obecnej serii miał ich więcej w jednej trzeciej sezonu niż liczba głównych postaci w Kuuga).

 

               Trzeba wziąć jednak poprawkę na to, iż Kuuga miał za sobą sporą spuściznę do udźwignięcia. Musiał podołać nie tylko nowej formie i wydaniu, co również klasycznym elementom serii. Nie mogło się odbyć bez motocyklu, kopnięcia jako ataku kończącego czy pasa do transformacji. Jako pierwsza seria po wielu latach, musiał sprostać wyzwaniu, któremu nie udało się ani Skyriderowi ani Black – zakładając, że taką mieli intencję. Jeśli Kamen Rider mieli być wskrzeszeni i stać tym samym, co Super Sentai – coroczną serią, nadawaną w niedzielne poranki, która zarabia krocie – to nie mogło być tutaj mowy o porażce. Oprócz bowiem udźwignięcia pierwowzoru, musiał stać się również podstawą dla kolejnych serii – wzbudzić odpowiednie zainteresowanie.

 

               Jak już wiecie, po tym co napisaliśmy wyżej, to się udało nawet bardziej, niż zakładano. Nie może to jednak nikogo dziwić, biorąc pod uwagę jak dobrze to musiało być zaplanowane oraz jak o wiele dojrzalszymi seriami nadal pozostają Kamen Riders (w przeciwieństwie do Sentai, gdzie infantylizm itp. od jakiegoś czasu zaczyna dominować). Nie są to już seriale dla dzieci ze względu na zbyt poważną tematykę i podejście do niektórych kwestii. I choć nadal jednak nie mogą równać się z rozmachem i historią Sentai – co doskonale widać na przykładzie Jetman, o których wpis nie mówi nic o serialu, a ma cztery strony, a tutaj jestem u końca pierwszej i powstrzymujemy się przed wodolejstwem – to jednak nie można powiedzieć, że ich jest to coś ułomnego i ubogiego.

 

               Kuuga bardzo dobrze pokazał możliwości drzemiące we franczyzie, które doskonale rozwinął i pokazał będąc jednocześnie, w porównaniu do kolejnych serii, bardzo ubogim w „wodotryski” sezonem. Patrząc na przepych, krzykliwość i jaskrawość nowszych sezonów, prezentuje się on prosto, ale jednak nie kiczowato. Należy rozumieć przez to iż jest sezonem prostym w budowie i nie bazującym na kolejnych efektach i CGI. Nie jest to dom z przepychem, ale nadal jest wygodny, ładny i przestronny.

 

               Popatrzcie jeszcze na ten sezon zupełnie inaczej. Poprzedni był ponad dziesięć lat temu, poprzedzonymi kilkoma klasykami. Teraz masz przeskok technologiczny jak również nie masz się z kim porównać. Nikt nie powie, że Kuuga był gorszy od zeszłorocznego sezonu, bo takiego nie ma. Z każdym kolejnym odcinkiem, udowadniasz, że jesteś czymś nowym i odmiennym, a jednocześnie dostarczasz nostalgii. Żaden inny sezon nie skupia się tak bardzo nad tym, aby cię wprowadzić ideę. Jak działa pas do przemian. Co się dzieje z ciałem, gdy Rider używa kopnięcia. Jak pokonać kolejnych przeciwników, a przede wszystkim, czemu oni atakują. Jak powinien reagować świat, gdy nagle pojawią się takie monstra. Jak zrobić postaci poboczne tak, iż nie będą kulą u nogi, a będą miały realny wpływ na historię i walkę. Żaden inny sezon nie miał takich elementów albo nie miał ich tak rozbudowanych.

 

               Może nadszedł również moment by skończyć wodolejstwo i powiedzieć coś konkretnego? Ale generalnie z tym sezonem mam tak samo jak z Jetman. Nie chcemy wam nic powiedzieć, a jednak powiedzieć wszystko. Nie uznajemy za spoilery stwierdzenia, że pewne klasyczne elementy franczyzy i tu są obecne, ani niczego innego, co już tu zostało powiedziane. To w zasadzie jak stwierdzenie, że na obiad jest pierwsze danie i drugie danie. Coś, co powinno być oczywiste. Z tym, że my powiedzieliśmy, że jest zupa, a w drugim daniu jest mięso. Jednocześnie, powrót Kamen Riders w postaci Kuugi nie ma aż tak wielkiej historii tła, jak to było w przypadku Jetman. Franczyzy nie trzeba była ratować przed upadkiem ani podnosić jej z kolan, ani nie ma tam wielkich nawiązań do innych dzieł, o których warto by powiedzieć. Wystarczą już same nawiązania wewnętrzne, by napakować sezon dobrociami.

 

               To, czego ówcześnie potrzebowali Kamen Riderzy, to co sezonowej różnorodności, stabilności i porządnego zaplecza. Ishinomori na dłuższą metę ma specyficzny styl opowiadania historii, który lubimy, ale który nie zawsze się dobrze sprzedaje w dłuższych seriach. Oraz, który często jest taki sam w każdym sezonie. Tak jak pisaliśmy we wpisie o filmach, jest to przedziwna mieszanka, kompromis, tego co chciałby pokazać, a tego mu pozwolono. Zbudowana od Kuugi na nowo franczyza zupełnie jest tego pozbawiona. Czy to źle? Nie. Bo choć z każdym, kolejnym sezonem duch i ręka Ishinomori’ego zanika, to jednak nie można odmówić mu w tym zasług. Wprost przeciwnie: mimo iż przy wielu seriach nie miał nic do czynienia, to jednak nadal widnieje na liście twórców.

 

               I mimo iż wolimy Super Sentai od Kamen Rider, to jednak nie mogę odmówić jednego: Kuuga to bardzo dobry sezon. Wręcz wzorowy. Idźta, oglądajta. Szkoda go nie poznać.

 

                

Kamen Rider Kuuga ma... 1+1+2 =4  ogony!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz