Search this blog/このブログの中でさがす:

poniedziałek, 3 grudnia 2018

Abare! Abare! Abarenger!


 
Rawwrr! by ice-vision. Obublikowane za zgodą autora (Posted with author permission).
AbareRed jest własnością. Toei.
 
              Ostatnio (tak z pół roku temu) obiecałem sobie skończyć oglądanie Sentai  do końca roku - a właściwie, dojść do momentu kiedy o oglądnięcia zostanie mi tylko ostatnia/bieżąca seria. Spowodowało to rozjechanie się wpisów i przyjętego wcześniej schematu miesięcznego wpisów i oglądania. Od ostatniego wpisu nadrobiliśmy już serie do 39. Innymi słowy, oprócz wspomnianych tam, obejrzeliśmy Juuden Sentai Kyouryuuger, Ressha Sentai ToQuger oraz Shuriken Sentai Ninninger, a obecnie oglądam Doubutsu Sentai Juuouger. To sprawia, że zostały nam dwa sezony - czyli jeszcze Uchuu Sentai Kyuurenger i bieżący. Tempo, w jakim czasem oglądam (niekiedy jest to 12 odcinków) jest zabójcze. Można powiedzieć, że szaleńcze. Tak samo jak dzisiejsza seria, Bakuryuu Sentai Abaranger. Seria, której nie dało się nie polubić.


                Przy okazji ostatniego, rocznicowego wpisu wspomnieliśmy, że w Sentai są pięć wersje wymarcia Dinosaurów. W wersji Abarenger, meteor nie zniszczył życia na Ziemi, ale stworzył jej dwie wersje - znaną nam (Another World), oraz Dino Earth, gdzie dinozaury (i nie tylko - mamy również dimetrodona i pterozaury) ewoluowały dalej w mechaniczne stwory - bakuryuu, a ludzie są znani jako dino ludzie. Nie było jednak tak różowo - meteor przyniósł ze sobą rasę Evolian, którzy pragną - a jakże - zniszczenia Ziemi.

                Walka z nimi trwa do dziś, do momentu kiedy Asuka  przenosi się na Drugą Ziemię (czyli do nas), a wraz z nimi przychodzą Evolianie. Założenie się zespołu - nazwanego później Abaranger   - dosłownie Rampage Rangers - nie było proste. Choć kilkoro ludzi odpowiedziało na dino wezwanie - ze względu na silny poziom dino guts, źródła mocy zespołu - to jednak ani nie wszyscy mieli okazję stać się członkami czteroosobowego zespołu.

                Abaranger są pierwszym sezonem, który trzeba oglądać aż do samego końca odcinka (włącznie z napisami), a to ze względu na krótkie sceny po napisach, których znaczenie dla fabuły jest istotne. Sam zespół ma klasyczne kolory - czerwony, żółty i niebieski i zostawia - orz czarny i ma dwa nawiązania do poprzedniej, „dino” serii, Jyuurenger, a mianowicie czerwonego tyranozaura i niebieskiego triceratopsa. Klasyką jest to, że w ogóle nie rozróżnia się tutaj dinozaurów od innych stworzeń, ale w żaden sposób to nie przeszkadza.

                Abarenger to jednak coś więcej jak tylko czwórka wojowników - jest jeszcze ich ekipa restauracji Dino Curry, której przyjdzie się również - mimo braku mocy - zmierzyć z Evolianami. Jest to unikatowe, na skalę Sentai, choć Arashiyama Misa z SunVulcan  czy inni Sentai Wannabe (postaci, które chcą być częścią zespoły t.j. rangersami, ale nie mogą) byli już wcześniej i walczyli. Nigdy jednak nie został im przyznany oficjalny tytuł honorowych członków. Zostało to potwierdzone w sezonie 35, Kaizoku Sentai Gokaiger,  w odcinku będącym honorem dla tej serii. A dowodem jest istnienie FUNKCJONALNEGO ranger key dla kolejnej osoby. Postaci poboczne w ogóle stanowią doskonałe ubarwienie serialu i zespołu. Dodaje im jakże potrzebnego kolorytu i realizmu.

                Ich historia mocno związana jest z Evolianami. W większości serii, tak silny związek pomiędzy obiema stronami konfliktu nie był obecny. Mogę spokojnie powiedzieć, że żadna z poprzednich serii i następnych serii nie ma pod tym względem tak unikalnych złych. Złych, którzy są bardzo mocno powiązani z bohaterami, a nie będący tylko po prostu ich adwersarzami. Źli z tego sezonu są również unikalni pod innym względem. Jest to ciężkie do wyjaśnienia bez użycia spoilerów, więc muszę się posiłkować ogólnikiem. Historia Evolian jest zawiła i łączy się z nią wiele pobocznych wątków, a saych Evolian da się bardzo mocno lubić. Choć niektórzy z nich są ewidentnie źli, inni mają po prostu inne priorytety i motywacje, które będą musieli poddać weryfikacji.

                Istnieją w tej serii również swoiste smaczki. Pisałem o tym na fanpage'u. Najbardziej... superaśne przybycie wojownika w serii należy się właśnie tej serii*. Najlepszy odcinek z postacią gościnną z innej, nie sentai'owej (a nawet Kamen Rider'owej) serii również. Najlepsze... ujmę to tak: fabularne twisty. Najlepsze konotacje źli-dobrzy. Doskonałe postaci poboczne. Fajne MCGuffiny.

                Ostatnim dobrym elementem - poza postaciami i smaczkami - jest fabuła. Seria posiada również najlepszy (zaskakujący) początek, najlepszy (zaskakujący) śródsezonowy twist i GENIALNY twist na zakończenie. Jak do tej pory, patrząc na szybki przegląd sezonów, twist śródsezonowy dorównuje żadnej serii, a zakończenie jest co najmniej równie dobre co w Jetman i Dynaman. Wbrew jednak temu, nie jest to seria, która dorównywałaby Jetman czy Liveman pod kątem ogółu fabuły, ale to jest nadal solidna fabuła. Jedynym jej mankamentem jest po prostu bycie częścią późniejszych sezonów Sentai, zdecydowanie obciążonych bagażem już iluś sezonów i po prostu znanych nam rozwiązań. Unikalność fabuły Liveman polega na o mroczniejszym i poważniejszym podejściu, które zostało dobrze rozegrane. Fabuła Jetman jest nie do przeskoczenia, nawet przez samych Gokaiger. Z innych - nie omawianych jeszcze sezonów - jest kilka o równie dobrej fabule, ale do nich dojdziemy jeszcze.

                Ogólnie bowiem, choć Abaranger posiadają znakomite, poszczególne elementy, to w zasadzie, fabularnie i pod względem postaci, ustępują Jetman i Liveman w jednym. Napięciem. Oglądając te dwie serie, czuć je. Oglądając Abaranger już wiemy, jak to się potoczy. Nie ma tego elementu zaskoczenia i niepewności. Owszem, wszyscy sentai muszą zwyciężyć, ale ten rodzaj napięć między Liveman i Volt oraz wewnętrzne utarczki w Jetman (i trójkąt miłosny) są nie do pobicia. To, co jednak Abaranger mają unikalnego, to rozgrywki w drużynie złych. Nacisk, powiedziałbym, jest właśnie tam przesunięty, zwłaszcza im dalej w sezon, ale nie ma nim napięcia. I tak wiemy, jak to się skończy. Tak jak się skończyło. Po prostu.

                Co nie zmienia faktu, że jest to sezon wielce udany. Personalnie to sezon, który mocno miesza w czołówce najlepszych sezonów Sentai. Za dużo sezonów tam pasuje. A Abaranger  - i kilka następnych - również się miejsce na podium należy.


Ten sezon ma... 1+1+2= 4 ogony!









* Ta scena jest tak fajna, że oglądnęliśmy ją jeszcze raz!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz