Search this blog/このブログの中でさがす:

czwartek, 23 czerwca 2016

Another beam me up, Mr. Scotty please


Space. The Final frontier. Source
            Na początku swojej kariery blogera, kiedy jeszcze człowiek i lis niewiele wiedział o tym chlebie i misce ryżu popełniliśmy dwa teksty. Pierwszy był próbą polecenia wam Star Treka po śmierci honorowego dziadka każdego geeka, Leonarda Nimoya. Drugi był próbą wyjaśnienia czemu ów serial i cała franczyza jest taki ważny. W tamtym roku odeszło też również wiele, innych ważnych osób, Sir Terry Pratchet, Satoru Iwata - o których wspominaliśmy - Mizuki Shigeru, Yvonne Craig, Geraldine McEvan, a w tym roku już pożegnaliśmy już Alana Rickmana, Davida Bowie, Muhammad Ali czy Prince'a. A ostatnio również kogoś, kogo trzeba by pozdrowić Vulcańskim "Long Live and Prosper" i gestem \\//_   - Anton Yelchin, obecnie już były odtwórca Chekova. I jego śmierć jest powodem krótkiego rozważania z naszej strony.


            Mianowicie, nie jesteśmy gotowi na śmierć. Może ja, może Ty, może ktoś, ale nie My jako ogół. Jak podaje Wikipedia, codziennie umiera lub ginie ktoś sławny czy znany. I jednych śmierć dotyka niewielu, a innych bardzo. Niekiedy płaczemy  i smucimy się z powodu odejścia kogoś, kto jest znany z tego, że jest znany, a obok umiera ktoś dla świata o wiele ważniejszy. Ale nawet przeglądając listę za 2015 rok, wiele nazwisk jest nam obcych (nie da się znać wszystkich), choć pewnie o wielu wypadałoby wspomnieć. Ale usłyszeliśmy o kilku. Oczywiście, jakiś dobór musi być, bo inaczej codziennie wiadomości zaczną się od dwudziestu minut nekrologu, a te 1 Listopada i 31 Grudnia od godzinnego wstępu.

            Są różnego rodzaju odciski. Są małe i duże i tak wielgachne, że aż niewidoczne bo w nich toniemy wszyscy. I czasem mam wrażenie, że do wiadomości z nekrologami przedostają się odciski wielkie i ogromne oraz te pozornie wielgachne (te, które wydają się ludziom takimi), a te prawdziwie wielgachne gdzieś nikną. Świat szumnie obchodzi śmierć jednym, a o drugich zapomina. Wyolbrzymia znaczenie jednych, a umniejsza innym. Możemy przez kilka dni słyszeć o śmierci kogoś, kogo odcisk był tylko duży, a media ledwo zająkną się o właścicielu odcisku ogromnego. I przez półtora roku prowadzenia bloga znalazło by się kilka przykładów, ale wiecie, bez nazwisk chcemy.


            I zastanawia nas w takich chwilach nie ulotność i małostkowość sławy i popularności, ale fakt, że nie jesteśmy wstanie sobie wyobrazić, kiedy odejdą od nas osoby naprawdę wielkie. Osoby o odcisku tak wielgachnym, że sięgającym czasów liczonych w kilka tysięcy lat przed naszą erą (znamy jeden taki i nie mowa o Jezusie Chrystusie; jego właściciel ciągle żyje). Ale widzicie, ponieważ ów odcisk... Ciężko nam to opisać bez nazwisk - a chcemy uniknąć jakiegokolwiek kategoryzowania w tej kwestii. Chodzi o to, że przeciętnej osobie wydaje się, że ów odcisk jest mały lub w ogóle nie istnieje i co nas obchodzi jakiś Iksiński i jakaś Igrekowska, choć jakby siadł i by mu się wyłuszczyło, wtedy byłoby - hopefully - głośne "Aha... O Mój Boże! On(a) nie żyje?" Ano tak. A Ciebie to bimbało. I nas często również.

            Chcemy więc przeprosić. Za brak pamięci dla wielkich i ważnych i dla ogromnych. Za brak pamięci dla mniejszych, małych i niewidocznych. Za kogokolwiek, kogo pomija nasza lista sław do zapamiętania, którą sobie prywatnie mamy. Bo wiecie, ajak mówił Anton Chekov (ciekawa zbieżność), jeśli jest broń, to musi ona wystrzelić. A każda osoba jest jak taka broń. Bam! Mówimy wam więc: Żyjcie Długo i Szczęśliwie, wyteleportowami (beam-up-owani) do wspaniałości. Nawet jeśli nie pamiętamy, to pamiętamy. Mr. Scotty, another beam up please. Nieważne jaki był jego odcisk, Anton Yelchin ląduje na naszej liście. Bo koniec końców, wiem, że o nim będziemy pamiętać na pewno. I ma własny trop!

2 komentarze:

  1. choć nie znam osób znanych -
    poruszyła mnie wieść o śmierci
    choćby Czesława Niemena czy
    Cesarii Evorii, na której koncert
    już się po prostu nie zdążę wybrać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całkowicie to rozumiem. Pewne marzenia umierają wraz z innymi. Czasem nawet nie jest dane się im narodzić - niektóre osoby zmarły, zanim się o nich dowiedziałem i zapragnąłem by móc im podziękować za ich wkład. Takie życie.

      Usuń