Source. Domena Publiczna. |
Problemem geeka jest czasem to, że
nie wiadomo gdzie łapki włożyć. W zasadzie, to niekiedy od którego tomu zacząć czytać? Bo wiecie, to nie zawsze jest takie proste. A nie każdy pisarz, pisze chronologicznie. A o tym jak tytaniczną pracą jest pisanie, opowie wam dzisiaj dwóch pisarzy.
Bill Brama. Czyli o Billu Gatesie
inaczej.
Source. |
Mam ogromny problem z książkami.
Cierpię na chroniczny brak czasu na książki mimo iż generalnie chcę je czytać.
Dlatego Świat Dysku nie doczekał się jeszcze mojej miłości. Powód jest jeszcze
jeden. Chęć przeczytania go w oryginale, chociażby dla żartów w stylu
Billa Bramy, co wymaga gimnastyki przy zdobywaniu pozycji. Jakkolwiek również
poznania tajemnicy pewnego ziemniaka. Co ma wspólnego Pratchet i ziemniak
(kartofel, pyza, grula), tego jeszcze nie wiem.
O wyjątkowości sytuacji niech
świadczy fakt, że napisano nawet petycję do Śmierci, wielokrotnego bohatera powieści pisarza, o oddanie nam go. I
zakończę polecanie Pratchetta przysięgą, że jeszcze w tym roku zacznę go czytać
oraz tym samym cytatem, co ta petycja. "There
are times in life when people must know when not to let go. Balloons are
designed to teach small children this."
Odyseja Kosmiczna.
Source |
Czy zamierzam was trollować? Nie.
Wprost przeciwnie. Choć tytuł może odwoływać się do słynnego filmu, to jednak napisałem
wyżej, że zamierzam polecić dziś wam dwóch autorów. Idąc tym tropem, zostaję
przy pisarzach. I przy fantasy.
Moja przygoda z Jarosławem
Grzędowiczem oraz czterotomową historia Pana Lodowego Ogrodu zaczęła się
przypadkowo. Ot w moim pokoju od kilku lat siostra przechowuje swoje książki,
które czekają na zasłużoną przeprowadzkę do jej mieszkania. I tak,
szukając czegoś do czytania razu pięknego stwierdziłem, że wezmę się za Pana
Lodowego Ogrodu. Bo tak. Bo obszerny, a lubię takowe książki. A, że jeszcze
cztery tomy o objętości Trylogii sienkiewiczowskiej każdy... W to mi graj.
To nie jest miłość. Nie jestem pełnym
uwielbienia fanem prozy Grzędowicza. Ot, nazwałbym to tylko zachwytem nad
dokładnością i przygotowaniem autora z fizyki, chemii, sztuk walki, wojskowości,
militarystyki i kilku innych rzeczy. Jeżeli kiedykolwiek żyłeś (i nadal żyjesz)
w przeświadczeniu, że pisanie książki to bułka z masłem, to weź Grzędowicza do
rąk.
Pisanie książek wymaga sporego researchu i każdy pisarz to powie. A Pan
Lodowego Ogrodu to udowadnia. To nie jest typowe fantasy z elfami i smokami. I brodatymi
krasnoludami. Jednakże trudno odmówić faktu iż jest to fantasy. Kiedyś znajoma
pożyczyła mi książkę co by było, gdyby fizyk trafił do świata fantasy. Cóż, Pan
Lodowego Ogrodu, to o wiele lepsza odpowiedź na to pytanie. Była to dla mnie
czysta przyjemność czytać o każdym pomyśle i zanurzać się w każdym z krajów,
nacji itd. jakie zostały opisane i widzieć. I teraz uświadom sobie, że to
wszystko musiał wiedzieć autor, kiedy o tym pisał... Zwłaszcza o... hmm... Nie
będę spoilerował, ale jeden pomysł pokochałem. Tak. Jest w tej fascynacji
ziarno miłości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz