Search this blog/このブログの中でさがす:

niedziela, 15 marca 2015

"Sir Terry Grzędowicz".

Source. Domena Publiczna.


            Problemem geeka jest czasem to, że nie wiadomo gdzie łapki włożyć. W zasadzie, to niekiedy od którego tomu zacząć czytać? Bo wiecie, to nie zawsze jest takie proste. A nie każdy pisarz, pisze chronologicznie. A o tym jak tytaniczną pracą jest pisanie, opowie wam dzisiaj dwóch pisarzy.


Bill Brama. Czyli o Billu Gatesie inaczej.


Source.
            Nie byłoby to bardzo fair, gdybym aż dwie notki poświęcił Star Trek i Spockowi oraz Leonardowi Nimoyomi, a po czwartkowej wiadomości nawet nie wspomniał. Sir Terrence „Terry” Pratchett zmarł. Tym wielki odczuwam smutek, że ze wstydem, po raz kolejny, musze przyznać, że jeszcze nie dane mi było zapoznać się z jego twórczością. Nie martwcie się, Lovecraft, Pilipiuk i inni pisarze też czekają na swoją kolejkę. Tak zwana kupka wstydu, lista pozycji „to watch/read/play” czy Bobrowe stosiki wstydu to bolączka wielu z nas. Ja mam to szczęście, że jeszcze nigdy nie musiałem naprawdę ich sporządzać. Okazyjnie tylko przyznaję się do tego, że jest normalnym to, iż czegoś jeszcze nie znam. Tym bardziej wstyd, że Pratchett się na niej jeszcze znajduje.
            Mam ogromny problem z książkami. Cierpię na chroniczny brak czasu na książki mimo iż generalnie chcę je czytać. Dlatego Świat Dysku nie doczekał się jeszcze mojej miłości. Powód jest jeszcze jeden. Chęć przeczytania go w oryginale, chociażby dla żartów w stylu Billa Bramy, co wymaga gimnastyki przy zdobywaniu pozycji. Jakkolwiek również poznania tajemnicy pewnego ziemniaka. Co ma wspólnego Pratchet i ziemniak (kartofel, pyza, grula), tego jeszcze nie wiem.
            O wyjątkowości sytuacji niech świadczy fakt, że napisano nawet petycję do Śmierci, wielokrotnego bohatera powieści pisarza, o oddanie nam go. I zakończę polecanie Pratchetta przysięgą, że jeszcze w tym roku zacznę go czytać oraz tym samym cytatem, co ta petycja. "There are times in life when people must know when not to let go. Balloons are designed to teach small children this."

Seria ma 3+2+0 = pięć ogonów.








Odyseja Kosmiczna.
Source

            Czy zamierzam was trollować? Nie. Wprost przeciwnie. Choć tytuł może odwoływać się do słynnego filmu, to jednak napisałem wyżej, że zamierzam polecić dziś wam dwóch autorów. Idąc tym tropem, zostaję przy pisarzach. I przy fantasy.
            Moja przygoda z Jarosławem Grzędowiczem oraz czterotomową historia Pana Lodowego Ogrodu zaczęła się przypadkowo. Ot w moim pokoju od kilku lat siostra przechowuje swoje książki, które czekają na zasłużoną przeprowadzkę do jej mieszkania. I tak, szukając czegoś do czytania razu pięknego stwierdziłem, że wezmę się za Pana Lodowego Ogrodu. Bo tak. Bo obszerny, a lubię takowe książki. A, że jeszcze cztery tomy o objętości Trylogii sienkiewiczowskiej każdy... W to mi graj.
            To nie jest miłość. Nie jestem pełnym uwielbienia fanem prozy Grzędowicza. Ot, nazwałbym to tylko zachwytem nad dokładnością i przygotowaniem autora z fizyki, chemii, sztuk walki, wojskowości, militarystyki i kilku innych rzeczy. Jeżeli kiedykolwiek żyłeś (i nadal żyjesz) w przeświadczeniu, że pisanie książki to bułka z masłem, to weź Grzędowicza do rąk.
            Pisanie książek wymaga sporego researchu i każdy pisarz to powie. A Pan Lodowego Ogrodu to udowadnia. To nie jest typowe fantasy z elfami i smokami. I brodatymi krasnoludami. Jednakże trudno odmówić faktu iż jest to fantasy. Kiedyś znajoma pożyczyła mi książkę co by było, gdyby fizyk trafił do świata fantasy. Cóż, Pan Lodowego Ogrodu, to o wiele lepsza odpowiedź na to pytanie. Była to dla mnie czysta przyjemność czytać o każdym pomyśle i zanurzać się w każdym z krajów, nacji itd. jakie zostały opisane i widzieć. I teraz uświadom sobie, że to wszystko musiał wiedzieć autor, kiedy o tym pisał... Zwłaszcza o... hmm... Nie będę spoilerował, ale jeden pomysł pokochałem. Tak. Jest w tej fascynacji ziarno miłości.

Seria ma 1+1+1 = trzy ogony.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz