Hououranger czyli Rin.
五星戦隊ダイレンジャー ホウオウレンジャー 天風星リン
by L.P.MONKEY na licencji CC BY NC ND 2.0 Postać Hououranger jest własnością Toei Company. |
Przychodzi nam się dzisiaj
zmierzyć z bardzo interesującą serią. Serią, którą każdy w jakimś stopniu zna,
ale nikt nie potrafi nazwać jej elementów prawidłowo. Serią zapomnianą, która
dla większości osób tylko "dała nam białego wojownika". Jeśli jest
jakieś zło, które Sami Wiecie Jaki Serial zrobił Sentai, to oprócz wyparcia w świadomości większości faktu istnienia
pierwowzoru, jest nim niemal całkowite zignorowanie dorobku dwóch, świetnych
oryginalnych serii Sentai. A tym
samym, zignorowanie dwóch, azjatyckich mitologii. Dziś chińska oraz Gosei Sentai Dairanger!
Na
polu powoli zaczyna się ciepling... Bardzo długo nie pisałem tych
wstępniaków... Więc, ciepling. Więc, momentami upałing. W tym tygodniu
skończyliśmy oglądać Ninja Sentai Kakuranger, a zaczęliśmy Chourik iSentai Ohranger (kolejna seria z błędem w transliteracji...). Potem będzie Gekisou Sentai Carranger, a następnie Denji Sentai Megaranger (Electromagnetic Squadron Megaranger).
Choć
obiecywałem sobie niewiele miejsca poświęcam korelacjom pomiędzy Sami Wiecie
jakim serialem, a Super Sentai, to
jednak zdecydowałem, że dla dobra Dairanger
muszę zacząć od tej kwestii. Trzeba jednak powiedzieć jedną rzecz. To nie jest
tak, że Amerykanie wzięli pomysł od Japończyków i nakręcili swój serial. Oni
KUPILI PRAWA DO UŻYCIA SCEN, które swobodnie użyli i wpletli między nie
oryginalne sceny i postaci i z tego zrobili serial. Za każdym razem więc kiedy
widzicie zdjęcie, screena itd., a także COSPLAY, jest spora szansa, że nie
pochodzi ono z amerykańskiego serialu. Dopóki jest ono statyczne, bez dźwięku, nie
ma oznak, że pochodzi z scen nakręconych bezpośrednio na potrzeby adaptacji
oraz - co się szczególnie tyczy cosplayu
- nie ma kontekstu sugerującego czegoś innego, to na 90+% pochodzi ono z Sentai. BEZ KONTKESTU nie jesteście
wstanie stwierdzić, że pochodzi z Sami Wiecie Czego, a przez charakter użycia,
na pewno możemy powiedzieć, że jest z Sentai.
Oznacza to, że - na konkretnym przykładzie mówiąc - to najczęściej nie jest
Biały Wojownik, a Kiba Ranger. Taka
prawda.
To
nie jest jednak koniec. Charakter użycia scen - a więc również strojów,
potworów i robotów - sprawia jednak, że takie podejście byłoby krzywdzące dla amerykańskiej
franczyzy. W jakimś stopniu strój Kiby
jest i strojem White Rangera. W
jakimś stopniu Mitycznie Bestie Ki są również Thunderzordami. Itd. Tacy fani Super
Sentai jak ja, nie mogą o tym zapominać. W żadnym wypadku. Trudno jest się
jednak czasem odciąć od tego. Problem, o którym powiem teraz, sprawia jednak,
że chcemy i będziemy zaznaczać, że dana rzecz jest najczęściej z Sentai, a nie Sami Wiecie Jakiego
Serialu. Zaczyna się od Juuranger [Zyuranger], ale dopiero z kolejną serią
nabiera większych rozmiarów, a każda kolejna seria go nakręca. Jeśli weźmiecie
powyższy akapit pod uwagę oraz dodacie do tego fakt, że w większości przypadków
ludzie nie tylko nie znają oryginalnych serii, co również je one nie obchodzą,
to dochodzi do zafałszowania tagów wyszukiwania. Sporo grafik czy filmików
podpisywanych jest jakby wyłącznie pochodziły z amerykańskiego serialu. Dałbym
waz zrzut, ale nie mogę znaleźć tego wpisu na FB, gdzie ktoś podrzuca znajomej
filmik z walką Ressha Sentai Toqger z
podpisem "Patrz X! Metroseksualni Power Rangers". Na szczęście osoba
X wiedziała, że to nie byli oni i go z błędu wyprowadziła.
Sprawia
to, że Gosei Sentai Dairanger
kojarzone są najczęściej właśnie z Białym Wojownikiem i Thunderzordami, które z
Smoka, Lwa, Pegaza, Quilina (tzw. Chiński jednorożec) i feniksa stały się
Smokiem, Lwem, Jednorożcem (!), Gryfem (!) i Ognistym Ptakiem (WTF?!), a Won Tiger i Byakkoshinken, Tygrysozordem
i Sabą. Fakt, że również z powodu zachowania ciągłości fabuły oraz antagonistów,
główni przeciwnicy oraz cannon fodder
również zostali porzuceni. Czy to dobrze? Z jednej strony, mam świadomość że
bez Sami Wiecie Czego, nigdy nie poznałbym Super
Sentai, a z drugiej jak widzę, w jaki sposób niektóre oryginalne sceny są
wykorzystane to mną trzepie. Sceny z Dairanger,
Kakuranger czy Legendary War (z Kaizoku Sentai
Goaiger) to porażka. Końcowo, zwykle po prostu nie reaguję na to
zewnętrznie. Ostatecznie przecież, fakt, że nie przepadam za amerykańską, w
mojej ocenie gorszą, adaptacją, to nie mogę jej odmówić zasług na polu
rozpropagowania Super Sentai.
Osobiście
uważam, że Zyuranger
byli serią przeciętną, ale Dairanger i
kolejne sezony pokazali, że uratowanie franczyzy przez Jetman nie
poszło na marne i dalej Toei może dać nam świetne seriale. Jetman
miało mitologię bazującą na Kagaku
Ninjatai Gatchaman, Zyuranger na
mitologiach "zachodnich", a teraz dostaliśmy mitologię wschodu -
Chin. Choć nie odnosi się to do stworów, to jednak źródła mocy zespołu oraz
niektórych ich kompanów, silnie nawiązują do tenże. W starożytnych Chinach
istniał kraj Daos, a którego składały się trzy plemienia: Shura (przodkowie
ludzi), Dai (z których pochodzą Dairanger)
oraz Gorma (z których wywodzą się antagoniści). Ponieważ jednak ci ostatni pragnęli
całej władzy w imperium, to rozpoczęli wojnę, w której przeciwstawili się im
Dai. Siła magii Gormów była tak duża, że mogli się zmieniać w potwory. To
spowodowało, że do Dai przyłączyło się pięć Mitycznych Bestii Chi/Ki - Ryuuseiou, Sei-Jishi, Sei-Tenma, Sei-Kirin oraz Sei-Houou, a pięciu wojowników, opanowawszy energię ki (jap. Kiryouku - moc ki), a więc zdolnych do
kontroli Bestii Chi/Ki, przeciwstawiło się im. Wojna przerwana została
zniknięciem obu plemion.
Opening. Wersja dłuższa - tradycyjnie wersja Live.
Pięć
tysięcy lat później, Gorma powracają, a wraz z nimi zachodzi konieczność
odnalezienia pięciu potomków wojowników Ki, którzy pod przewodnictwem mistrza
Kaku muszą zmierzyć się z nimi, a także odnaleźć zagubione Bestie Ki - bo na początku
dysponują tylko Ryuseiou (Star Dragon King), niepoprawnie
zapisywanego jako Ryuseioh (zob.
ciekawostka 1 na samym dole). Stąd też, musicie wybaczyć mi brak akapitu o
mechach oraz filmiku o nic. Pojawimy się zbyt późno i podpadają pod spoilery.
Początkowo
historia rozwija się wolno i jest strasznie przegadana. Przeciwnicy nie
zachwycają. Jednakże wraz z każdym,
kolejnym odcinkiem, nowymi postaciami - zarówno przeciwnikami jak i
sprzymierzeńcami - mitologia świata rozwija się i ciągnie w zaskakująco dobrym
kierunku. Gorma okazują się nie zawsze być tacy źli, podczas gdy Dairanger tacy dobrzy (w sensie,
świętoszkowaci). Wszystko zmierza do pokazania, że obie strony konfliktu nie są
czarno-białe, choć są skłócone. Wielką frajdę sprawia oglądanie tego, jak się
fabuła rozwija. Jak kolejni adwersarze próbują przeszkodzić Dairanger, a Ci znajdują kolejnych
sprzymierzeńców. Gdyby tą historię przenieść na inny, nie tokusatsu, grunt to nadal byłaby to dobrze napisana opowieść, pełna
dobrze zaplanowanych momentów. Jak zwykle jednak, moim zdaniem, finał trochę
zawodzi.
Świetną
częścią serialu są walki. Każdy z Dairanger prezentuje inny styl kung-fu,
zależny od jego mitycznej Bestii. Jest więc na przykład sławny styl pijanej
pięści. Starcia niejednokrotnie odbywają się na płaszczyźnie nie tylko
"pokonać formę małą -> wsiąść w robota -> pokonać formę duża".
To bardzo dobra część serialu, będąca również popisem umiejętności walk z
bronią białą - podstawową są kije, ale ujrzymy również wiele innych, niekiedy rzadko
widywanych np. naginatę, sasumatę czy włócznię. W zasadzie, to po raz pierwszy
dostajemy naprawdę dobrą choreografię oraz prawdziwe style i nowe, nietypowe
bronie, które naprawdę istnieją w świecie realnym. Bardzo fajnie jest dla
odmiany, obejrzeć coś mniej wydumanego i nierealnego.
Po
raz kolejny, nie zawodzą źli, czyli Gorma. Sami w sobie stanowią wielką
telenowelę pokroju "Wspaniałego Stulecia". Unikalne potwory, bazujące
na często przedmiotach, a nie tylko żywych istotach. Dobrze napisani
generałowie i ich przywódcy oraz szlachta Gormów. Po Gozma z Changeman,
Tube z Maskman czy
Vyram z Jetman
dostajemy kolejnych, których chce się oglądać, choć niekoniecznie kibicować.
Mają w zasadzie tylko jedną wadę: są, idąc nazewnictwem z D&D, chaotyczni źli. Wyście sobie, a my sobie: każden sobie
rzepkę skrobie. Przegrywali kolejne starcia, właśnie z powodu wewnętrznych niesnasek,
zamiast po prostu działać razem. Czy kiedyś znowu dostaniemy współdziałających
złych, którzy nie spiskują między sobą?
Dairanger stanowią zespół, który
nawiązuje trochę to Gorenger - ten
sam zestaw kolorów. Ta sama liczba kobiet: jedna, na pozycji różowej. Wyraziste
charaktery, choć nie bez drobnych niedociągnięć. Każdy dostał swoje piętnaście
minut oraz swoją opowieść i rozwinięcie charakteru. Ciężko mi to opisać, bez spoilerów,
ale może powiem w ten sposób: jest na co czekać. Jest co oglądać. Jest czym
zostać zaskoczonym. Wadą tego zespołu
jest... hmm... Rin, Hoouranger (różowa) jest znowu często traktowana jako mniej
użyteczny członek, od którego wymaga się wyłącznie "kobiecych" zadań
i podejścia do tematu. Również pewien wątek ich mistrza, Kaku, ma swoje
bolączki. Niejednokrotnie wie/umie coś, co już dawno swoim uczniom powinien
przekazać, ale jakoś zwleka nawet teraz. Również jego "piętnaście
minut" ma mocne wady.
Jeśli
chodzi o całokształt, to nadal nie jest poziom fabularny Jetman. To nadal nie
jest ich sposób budowania napięcia, kreacji złych i dobrych. Zdecydowanie
jednak ten sezon dorównuje Liveman i
to pod wieloma względami. Pod niektórymi względami go przewyższa, a pod innymi
nie. Gdybym miał powiedzieć, jak dobry jest ten sezon to mam kłopot. Jetman są
pierwsi, drudzy Gokaiger, ale dalsze
miejsca to już katorga. Gorenger, Battle
Fever J, SunVulcan, Liveman oraz właśnie Dairanger konkurują o kolejne pozycje i są równie dobrymi
kandydatami.
Ciekawostki.
1. Kolejny przykład błędnego, moim zdaniem,
zapisu. Znak 王 czytany jest jako długie "o" i znaczy
"król". Kiedy Hepburn opracowywał swoją transliterację, to zależało
mu na dwóch rzeczach: oddanie zarówno wymowy, jak i oryginalnego jej zapisu.
Długie "o" zapisuje się jako おう, które często - dla pokazania
wymowy "po angielsku" - jacyś "źli ludzie" zapisują jako
"oh". Stąd powinno być Ryuuseiou
i Sei-Houou, a nie Ryuuseioh i Sei-Hohoh. Niestety, ten idiotyzm przychodzi to powoli do Polski...
Mangacy podpisani Ohtaka Shinobu (na obwolucie polskiego wydania Magi: Labirynth of Magi od Waneko) i Ohkubo
Atsuhi (na okładce Soul Eater od JPF).
Dwa sezony później dostaniemy - jak to prześmiewczo mówię - Strażników/Wojowników
Ohów czyli Ohranger zamiast Ouranger. Pozwolę sobie zakląć. W duchu. Taki zapis
jest sprzeczny z zasadami romanizacji Hepburna, ale ponieważ szeroko używany,
to Ministerstwo Japońskie dopuszcza go w paszportach. Więc o ile w Imionach i
nazwiskach, ma jakieś uzasadnienie, to jednak jest to niekonsekwencja.
Stanowcze **** NIE! Już bez zaklinania
ducha.
2. Pierwsza seria, w której mamy roll call bez transformacji - całkowicie
bez użycia mocy.
3. Jedyna seria, w której jeden z
wojowników jest mocno [spoiler]. Tak, Sami Wiecie Co: Turbo nie byli pierwsi.
4. Pierwszy sezon, w którym jeden z
robotów jest wstanie [spoiler] samodzielnie. I nie mówimy tu o robocie spoza
podstawowego zespołu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz