Search this blog/このブログの中でさがす:

niedziela, 14 stycznia 2018

INSTALL! Denji Sentai Megaranger!


Pink Megaranger by Vikkun na licencji CC BY NC SA 2.0
Pink Megaranger jest własnością Toei LTD.




                Kousouku Sentai Turboranger był pierwszym sezonem Super Sentai, w którym zespół składał się z szkolnych uczniów. Sezon, który bardzo wysoko cenimy. Ale nie jedyny bazujący na takim pomyśle. Trzeba było poczekać osiemnaście lat, na kolejną serię bazującą na tym pomyśle. Jak to bywa jednak, nie jest to seria identyczna. Wszak minęło już te osiemnaście lat i technika poszła do przodu. Pora więc na kolejny wpis o kolejnym sezonie Super Sentai. I będzie MEGA! INSTALL! MEGARANGER!


                Od ostatniego wpisu pogoda zwariowała. W sumie jest zima, a mamy jesień. Albo wiosnę. Nie tak dawno skończyliśmy oglądać KyukyuSentai GoGoV, a zaczęliśmy MiraiSentai Timeranger. Co po prostu przekłada się na to, że potem będą Hyakujuu Sentai Gaoranger (Hunder Beasts Squadron Gaoranger - seria rocznicowa!), a po nich Ninpu Sentai Hurricaner (Wind Ninja Squadron Hurricanger [tłum. własne, bazujące na znakach]). Oznacza to, że mocno wchodzimy w serie, które znam z np. Disney Channel. Czyli źle, bo będę miał spaczony obraz. I dobrze, bo będę go odspaczał. Jakkolwiek to brzmi.

                Pierwszą rzeczą, którą warto powiedzieć, jest słów kilka o amerykańskiej wersji. Ponieważ tak samo jak w przypadku Dairanger oraz Kakuranger (do których pod kątem zmian są analogiczne  Ouranger i Carranger), pewne rzecz trzeba zaznaczyć. Niejednokrotnie przekonałem się, że wielu fanów Sami Wiecie Czego nie jest entuzjastycznie nastawiona do oryginalnej wersji i ma jej zły obraz. Niemal zawsze - w moim odczuciu - niesłusznie. Zwykle mi to nie przeszkadza (powód za chwilkę), choć czasem mam ochotę Amerykanów "udusić" za "(z)niszczenie" jakiejś tam części oryginału (np. Legendary War z Gokaiger w Super Megaforce). Czasem też wtrącę  lub wtrąciłem cosik o tym, jak się Amerykanie przez swoją głupotę namęczyli przy produkcji niektórych sezonów. Ale ponieważ adaptacja Megaranger jest obdarzona legendarnością i wyjątkowością, to wypada mi się wypowiedzieć o tym ZANIM przyjdzie tutaj ktoś, kto widział tylko tenże, bez oryginału, i się będzie produkował. Wiecie, przezorny zawsze ubezpieczony. Sami Wiecie Co In space uratowało franczyzę. Kropka. To był/jest dobry sezon. Kropka. Z perspektywy całej Sagi Zordona. Kropka. Który pomógł rozwiązać problem, jaki w całości miała adaptacja. Kropka. Którego mieć nie musiała, gdyby tylko Amerykanie trzymali się założenia adaptowania, a nie kręcenia własnej wersji lub to drugie zrobili mądrzej. Kropka.  Z perspektywy Sentai, nie ma to wszystko znaczenia. Kropka. Ponieważ są to różne seriale i o różnych założeniach. Kropka. W mojej ocenie, Kakuranger i Carranger to jedyne sezony, które obiektywnie są lepsze od adaptacji - pozostałe to kwestia preferencji i upodobań. Kropka. Które ktoś może albo i nie zrozumieć i/lub uszanować. Kropka. Ten wpis jest o Denji Sentai Megaranger, a nie o Sami Wiecie Co In Space. Bez którego nie oglądałbym pewnie Sentai w ogóle. KROPKA.

                Po pierwszych odcinkach, Megaranger nie zapowiadali się tak dobrze, jak sie w końcu okazali. Opening mnie nie zachwycił, ale w konsekwencji go polubiłem. Podobnie zresztą jak cały sezon., który nie ma za wiele mankamentów, a rozwija się bardzo dobrze. Organizacja I.N.E.T. (International Network of Excel-Science and Technology) ma się w nim zmierzyć z Jaden Oukoku Nejirejia (Wicked Electric Kingdom Nejijejia). W wyniku tego, piątka uczniów Date Kenta oraz członkowie Digital Research Club, czyli Endou Kouichirou, Namiki Shun,Jougasaki Chisato oraz Hayakawa Yuusaku stają się Megaranger i pod przewodnictwem dr. Kuboty, walczą z Nejirejią. I tak można by streścić całość.

 Opening - wpada w ucho po którymś usłyszeniu.
               
                Megaranger jako zespół na samym początku nie wypadają świetnie. Kenta nigdy nie przypadł mi do gustu i jest najbardziej odstającą postacią z zespołu. Stanowi swoisty comic relief, choć  - heh - jako iż jest tym czerwonym, to przypada mu najwięcej uwagi. Nie jest jednak przywódcą - ta rola przypadła Kouichirou (Czarny). Przez cały sezon nie mogłem zrozumieć, czemu twórcy zdecydowali się na taką postać. Reszta zespołu o wiele lepiej się w mojej opinii prezentuje i dodają większego kolorytu zespołowi. Nie tylko pod kątem potencjalnych przyjaźni i konfliktów, co raczej pod kątem uzupełniania się.  Choć od Kenty wole Chisato albo Shuna, to ciężko odmówić mu pozytywnej roli w zespole - zarówno pod kątem Sentai jak i szkoły. Nie jest to jednak postać, za którą przepadam. Podobnie jak w przypadku Turboranger, pierwszego, szkolnego sentai, mamy tutaj nie tylko sam zespół i związane z nim osoby jak dr Kubota i I.N.E.T ., ale i nauczycieli oraz innych uczniów, którzy w jeszcze lepszy sposób ubarwili całość. Są dwa odcinki, które bardzo podziwiam za postawę jednej z postaci. Postawę naprawdę budującą.

                Sam zespół ma motyw technologiczny. Każdemu z członków przypisane jest jakieś urządzenie, które nadaje mu pewne, dodatkowe możliwości. Komputer (Czerwony), satelita (Czarny), telewizor, (Niebieski), aparat (Żółta) i telefon komórkowy (Różowa). Ich kostiumy są łatwe w rozpoznaniu i nieźle zaprojektowane, a personalne uzbrojenie jest ciekawe - nie tylko można z nich utworzyć broń wykańczającą, co połączyć z Mega Sniper aby zamienić w karabin. Nie kojarzę by wcześniej było takie rozwiązanie. Roboty (bo już nie ma co ukrywać, że jest ich więcej jak jeden) są również wyjątkowe. Pozwolę sobie tylko powiedzieć, że pod pewnymi względami przypominają Battle Robo z Battle Fever J oraz DenjiRobo z Denshi Sentai Denjiman. A także jedną sztukę z Choujin Sentai Jetman  oraz Chouriki Sentai Ouranger. Ale to nie wszystko, co mają na podorędziu. Resztę poznacie, oglądając serial.

                Jeśli chodzi o Nejirejię, to stanowią chyba pierwszy zespół złych, których plan w całości i od samego początku był logiczny na tyle, że ciężko mi jest znaleźć coś, do czego można by się przyczepić, a co nie wynika z bycia serialem tokusatsu. Dr Hineler, Yugande, Shiborena oraz Bibidebi pod przewodnictwem Króla Javiousa. Każdy z nich, oprócz Bibidebi (który służy za powiększać potworów), ma swoją unikalną historię, którą poznamy. Od bardzo dawna nie kojarzę tak dobrze przygotowanych oponentów, na których bym nic a nic nie ponarzekał. Nie tylko będą stanowić wyzwanie, co i sami w sobie mają za sobą interesującą osobowość i historię. Stojąca za nimi intryga naprawdę nie jest zła. Owszem, jak to w Sentai, nie zawsze postępują mądrze. Nie zawsze odpowiednio robią, ale co by nie mówić, ostatni tacy trafili się nam w... Choujin Sentai Jetman! Czyli dość dawno. A tu mamy naprawdę dobrych złych. To nie jest klasa Vyram z Jetman, ale zdecydowanie jest na poziomie Gozma z Dengeki Sentai Changeman czy Tube z Hikari Sentai Maskman.

                Od jakiegoś czasu narzekałem na zakończenia. Coś mi nie grało. Jeśli nie Dairanger, to na pewno Jetman ostatnio mieli satysfakcjonujące. Tym razem jednak nie mam się co przyczepić. Co znaczy, że fabularnie dostaliśmy bardzo porządny sezon. Rozwija się spokojnie, bez pośpiechu, dając nam szanse na cieszenie się różnymi elementami opowieści i łapaniem drobnych szczegółów, które się potem rozwijają, by w drugiej części sezonu pokazać się w pełni glorii. Zakończenie nie zawodzi i tym razem jest porządne. Nie zawodzi również rozwój akcji i pewne plot twisty. Nie mogę się również w żaden sposób przyczepić do filmowego spotkania z Gekisou Sentai Carranger, które miało miejsce i które po raz pierwszy (nie licząc spotkania pomiędzy Himitsu Sentai Gorenger i J.A.K.Q. Dengekitai) jest w pełni kanoniczne - nie ma problemu z jego umiejscowieniem. I jest to historia całkowicie porządna i dobrze zrobiona.

I pierwszy robot. Z komentarzem...

                Chciałbym wam pod jakimś względem powiedzieć więcej, ale jak zwykle ogranicza mnie polityka spoilerowa. Wiec... Dame desu. Ale jest coś, co mogę wam powiedzieć. Sezony z lat dziewięćdziesiątych, poczynając od Chikyuu Sentai Fiveman (1990-1) ogląda się przyjemnie i w porządku, choć niekiedy są zgrzyty. Ale to jest sezon bez takowych.  Owszem, znam już głos odwrotny - kogoś kto uważa Kentę za najlepszą postać zespołu, a resztę za średnią. I to jest właśnie piękne, pod jakimś względem. Chcę wam powiedzieć, że doszliśmy  - razem - w Sentai do momentu, kiedy nie ma słabych sezonów. Do momentu, kiedy każdy, kolejny sezon będzie coraz lepszy technicznie i inny, niż wcześniejsze, nawet jeśli korzysta z znanego już motywu. Tak naprawdę wraz z dwudziestą rocznicą, doszliśmy do punktu, kiedy brakuje już nam tylko jednego, ważnego elementu w Sentai. Ale na to przyjdzie nam jeszcze poczekać dziesięć sezonów, na trzydziestą rocznicę. A każdy kamień milowy po drodze jest spory. I są coraz większe. Innymi słowy, Megaranger otwiera kolejną dekadę z pompą. I nie zwalnia.

                Denji Sentai Megaranger to nie tylko więc dobry sezon. To sezon stabilny, z dobrymi postaciami i dobrymi złymi. Z ciekawą fabułą, konsekwentnie rozwijaną. Z nowymi mechami. Oraz... A! To już spoiler! Himitsu desu!
Serial ma... 2+1+2 = pięć ogonów!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz